Na czarnej liście, czyli po co lekarzowi charakterystyka pacjenta?
Lekarze przekazują sobie półoficjalnie informacje o zachowaniu pacjentów - na przykład o tym, że spóźniają się na wizyty, że są roszczeniowi, że konfabulują i histeryzują. Pacjenci wkrótce też ocenią lekarzy i placówki, które ich zatrudniają. Zrobią to jednak oficjalnie i legalnie w ramach Zintegrowanego Informatora Pacjenta.

Prezes NFZ przypomniała we wtorek (5 listopada), że poprzez Zintegrowany Informator Pacjenta pilotażowo będą przeprowadzane badania ankietowe wśród pacjentów, którzy zakończyli pobyt w szpitalu, aby dowiedzieć się dlaczego wybrali daną placówkę oraz jak oceniają leczenie.
Agnieszka Pachciarz mówiła o tym przy okazji przedstawiania nowych kryteriów oceny jakości usług medycznych - kompleksowości i ciągłości. Mają być stosowane już podczas przyszłorocznych konkursów ofert. Zaznaczyła, że kolejne elementy oceny, nad których przygotowaniem pracuje specjalny zespół to m.in. doświadczenie zawodowe, renoma, wyniki leczenia i bezpieczeństwo pacjenta oraz dostępność dla pacjenta.
Generalnie chodzi więc o to, że NFZ przy zawieraniu umów ze świadczeniodawcami zamierza uwzględniać m.in. opinie pacjentów na temat placówek i personelu.
Prawo do recenzowania innych nie przysługuje jednak w równym stopniu każdej ze stron. Czym innym jest bowiem ocena pracy lekarza - zawodu zaufania publicznego, a czym innym ocena prywatnej osoby, która w chorobie szuka u niego pomocy. Tu znaku równości być nie może. Tym bardziej że charakterystyki pacjentów gromadzone są na zasadzie baz danych bez ich wiedzy i zgody.
W czasie wizyty ktoś jest rozdrażniony, poddenerwowany, wrogo nastawiony do otoczenia, nie potrafi płynnie i precyzyjnie opowiedzieć o dolegliwościach... Po co komu ta wiedza, po co jakieś czarne listy?
Pacjent na cenzurowanym
Tymczasem lekarze - informuje Dziennik Gazeta Prawna - przekazują sobie spostrzeżenia o tym, jak zachowuje się chory. Nieformalne bazy danych są w komputerach szpitali i przychodni - zarówno publicznych, jak i prywatnych. Co się w nich znajduje? Dokładnie nie wiadomo. Tylko czasem coś przecieknie na zewnątrz. Na przykład, że czerwona kropka przy nazwisku oznacza pacjenta awanturującego się.
Do Biura Rzecznika Praw Pacjenta nie wpływały dotychczas zgłoszenia dotyczące stosowania przez podmioty lecznicze jakichkolwiek oznaczeń wskazujących np. na cechy charakteru pacjentów bądź ich status społeczny.
- Sporadycznie pacjenci zgłaszali, że w treści dokumentacji medycznej znajdują się adnotacje opisujące ich zachowanie podczas wizyty lekarskiej. Rzecznik Praw Pacjenta podejmował w takich przypadkach działania wyjaśniające - informuje nas RPP Krystyna Barbara Kozłowska.
Maciej Hamankiewicz, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej, tłumaczy przypadki opiniowania pacjentów przez lekarzy dobrem chorego. Mówi, że w procesie leczenia psychika chorego jest elementem bardzo istotnym. Dlatego też tak ważne jest, aby cały zespół wiedział o nim jak najwięcej.
- Są pacjenci, którzy godzą się ze swoim stanem zdrowia, poddają się leczeniu zgodnie z zaleceniami lekarskimi. Są tacy, którym trudno się ze swoją chorobą pogodzić, nie mają szacunku do przyjmującego ich lekarza. Bywają też pacjenci chorujący na hipochondrię - zapisaną w międzynarodowej klasyfikacji chorób. Są też pacjenci agresywni, którzy muszą na kimś wyładować swoje emocje, wykrzyczeć się, czasem nawet uderzyć lekarza - przekonuje o potrzebie wymiany informacji w zespole zajmującym się chorym.
Prezes Hamankiewicz zaznacza, że lekarze muszą przestrzegać granic prywatności, a przekazywanie innemu lekarzowi w szpitalu informacji o stanie fizycznym i psychicznym chorego musi mieć na celu jego dobro. Dodaje, że wielu informacji nie trzeba zapisywać, bo przekazywane są na bieżąco ustnie.
Inne uwagi w dokumentacji medycznej
- Jeżeli natomiast dokonywane są wpisy w dokumentacji medycznej, to każdy pacjent ma do niej dostęp i może zadać pytanie dotyczące takiego a nie innego wpisu dokonanego przez lekarza. Jeżeli lekarze przekażą sobie informację na przykład o tym, że rozmowa z pacjentem musi być dłuższa i spokojna, pomagająca w procesie leczenia jego schorzenia, to nie doszukiwałbym się w tym przekroczenia granicy prywatności, gdyż celem jest niesienie pomocy temu choremu - mówi nam prezes Hamankiewicz.
Krystyna Barbara Kozłowska zwraca jednak uwagę, że wspomniane wpisy lub oznaczenia w żadnym wypadku nie mogą pojawiać się w dokumentacji medycznej pacjentów, ani być do niej dołączane. Wyjaśnia, że dokumentacja medyczna może zawierać jedynie informacje i elementy, które określone są w art. 25 ustawy z dnia 6 listopada 2008 r. o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta oraz przepisach rozporządzenia ministra zdrowia z 21 grudnia 2010 r. w sprawie rodzajów i zakresu dokumentacji medycznej oraz sposobu jej przetwarzania.
- Natomiast tworzenie przez podmioty udzielające świadczeń zdrowotnych zbiorów danych, dotyczących np. cech charakteru pacjenta - poza dokumentacją medyczną pacjentów - podlega ocenie Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych - przypomina Kozłowska.
GIODO Wojciech Rafał Wiewiórowski stwierdza w DGP, że ”opisy dotyczące oceny pacjenta czy klienta stanowią dane osobowe, więc żeby je przetwarzać, należy się wykazać podstawą prawną, która do tego uprawnia. A tej w przypadku placówek opieki zdrowotnej w zasadzie nie ma”. GIODO wskazuje ponadto, że jedynym wyjątkiem przy tworzeniu list oczekujących jest wpisywanie ”przypadek pilny” albo ”przypadek stabilny” określony kryteriami medycznymi. Jakiekolwiek inne ocenianie pacjentów jest niedopuszczalne i niezgodne z prawem.
Uwaga na chorego VIP-a
Przy okazji nieformalnych adnotacji na temat zachowań pacjentów na jaw wyszło, że dotyczą one również ich statusu społecznego i majątkowego. Okazuje się, że funkcjonują rozróżnienia kolorystyczne, za pomocą których lekarz dowiaduje się o randze pacjenta. Czerwonym kolorem oznaczony jest VIP - prezes firmy albo ważny kontrahent, który wykupił w firmie szeroki zakres ubezpieczenia medycznego. Czerwony to też sygnał dla lekarzy, że muszą być mili, nie mogą się spóźnić czy odwołać niespodziewanie wizyty.
- Korzystaliśmy z tego, to ułatwiało rozmowę z taką osobą - opowiada DGP jeden z lekarzy. Przyznaje, że to rodzaj segregacji. Z tak jednoznacznych opisów zrezygnowano, kiedy zauważył je jeden z pacjentów i zrobił w przychodni awanturę.
Dla RPP w tej sprawie istotne jest to, czy jakiekolwiek adnotacje dotyczące np. cech charakteru pacjenta czy jego statusu majątkowego mają wpływ na sposób udzielania świadczeń zdrowotnych.
- Chciałabym wyraźnie podkreślić, że każdy lekarz powinien okazywać szacunek wszystkim pacjentom niezależnie od ich pozycji społecznej lub zawodowej. Uważam, że nierówne traktowanie pacjentów w żadnym wypadku nie powinno mieć miejsca - stwierdza z naciskiem Krystyna Barbara Kozłowska.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
ZOBACZ KOMENTARZE (0)