MZ o zmianach w sklepikach szkolnych: może nieco za szybkie
O otyłości i likwidacji sklepików szkolnych mówi prof.dr hab. med. Ewa Malecka Tendera ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego – wybitny pediatra i znawca zaburzeń metabolicznych u dzieci.

Z problemem otyłości u dzieci zmaga się większość krajów rozwiniętych, a efekty podejmowanych wysiłków są niestety niewspółmierne do szerokości podjętych działań.
Nawet kraj o najwyższym doświadczeniu i największych nakładach finansowych poniesionych w walce z zapobieganiem i leczeniem otyłości u dzieci i młodzieży jakim są Stany Zjednoczone Ameryki Północnej nie może poszczycić się na tym polu większymi sukcesami.
W Polsce spotykamy się również z narastaniem problemu otyłości i nadwagi u najmłodszych obywateli naszego kraju, choć na szczęście nie osiąga on takich rozmiarów epidemicznych jak w innych krajach Europy np. we Włoszech, Grecji czy na Malcie.
Wszelkie działania zmierzające do zapobiegania i ograniczania epidemii otyłości w Polsce są głęboko uzasadnione. Powinny one obejmować przede wszystkim dzieci i młodzież z aktywnym udziałem rodziców i opiekunów.
Akcja zmiany asortymentu produktów sprzedawanych w sklepikach szkolnych i serwowanych w szkołach posiłków jest ukierunkowana właśnie na modyfikację sposobu odżywiania się najmłodszej grupy pokoleniowej. Jak każda zmiana spotyka się ona wśród młodych ludzi z oporem i próbą narzucenia własnych preferencji.
Czytaj też. Zembala: kawy w podstawówce nie będzie, dietetyczne drożdżówki - tak
Być może wdrażana akcja jest nieco zbyt rygorystyczna i przeprowadzana w zbyt krótkim przedziale czasowym. Można przypuszczać, że gdyby wprowadzano ją etapami ograniczając się na początku do wycofania np. jedynie słodzonych napoi i wyrobów czekoladowych ze sklepików szkolnych oraz stopniowego ograniczania wysokokalorycznych posiłków w stołówkach, mogłaby zostać lepiej przyjęta przez środowisko, do którego jest kierowana.
Więcej: www.mz.gov.pl
ZOBACZ KOMENTARZE (0)