×
Subskrybuj newsletter
rynekzdrowia.pl
Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.
Podaj poprawny adres e-mail
  • Musisz zaznaczyć to pole

Dylematy prywatyzacji: iluzoryczna czy realna kontrola samorządu nad powiatowym szpitalem?

Autor: Daniel Mieczkowski/Rynek Zdrowia07 maja 2012 06:15

W kwietniu br. powiat kwidzyński ogłosił przetarg na sprzedaż około 8o proc. udziałów w szpitalnej spółce. Przeciw decyzji samorządu wystąpiła grupa inicjatywna, na której czele stoi były dyrektor lecznicy. Niektórzy eksperci uważają jednak, że takich prywatyzacji wkrótce będzie więcej.

Dylematy prywatyzacji: iluzoryczna czy realna kontrola samorządu nad powiatowym szpitalem?
Fot. Adobe Stock. Data Dodania: 16 grudnia 2022

Na czele grupy, zbierającej podpisy pod wnioskiem o referendum, w którym mieszkańcy powiatu kwidzyńskiego wypowiedzieliby się ws. prywatyzacji miejscowego szpitala, stoi dr Wojciech Kowalczyk. W latach 2003-09 pełnił funkcję prezesa spółki NZOZ Zdrowie Sp. z o.o. i dyrektora Szpitala Powiatowego w Kwidzynie.

Przypomnijmy, że szpital jako jeden z pierwszych w kraju został przekształcony w spółkę w 2001 r., jednak mimo restrukturyzacji już w 2003 r. stał na krawędzi bankructwa. Działaniami naprawczymi pokierował wówczas, dotychczasowy chirurg w lecznicy, właśnie dr Kowalczyk.

W 2009 r. samorząd zdecydował się na zmianę menedżera, natomiast w kwietniu br. zdecydował o sprzedaży 80 proc. udziałów w szpitalu. Władze powiatu chcą znaleźć inwestora, bo szpital znów wpada w finansowe tarapaty.Tymczasem menedżer, który wcześniej wyprowadził z kłopotów przekształcony w spółkę szpital, dziś protestuje przeciwko sprzedaży udziałów samorządu w prywatne ręce.

Nie przeciw inwestorom
Jak tłumaczy nam dr Wojciech Kowalczyk, grupa inicjatywna ws. referendum jest złożona z kilkunastu osób z różnych środowisk. Przyznaje, że w proces zbierania podpisów włączyły się miejscowe związku zawodowe.

- Samorząd przez sprzedaż udziałów chce pozbyć się kłopotu - mówi Kowalczyk. Jak tłumaczy, kwidzyński szpital musi zostać dostosowany do wymogów ministerstwa. Samorząd m. in. z tego powodu chce znaleźć inwestora zewnętrznego. Jednak - jak uważa były dyrektor - taki inwestor nie wyciągnie pieniędzy na modernizację placówki z własnej kieszeni, tylko ze szpitala.

Kowalczyk zwraca uwagę na to, że sprzedaż udziałów szpitala w ogłoszeniu powiatu jest określona jako ratalna. Można więc przewidywać, że nowy właściciel będzie musiał z placówki "wydusić" takie zyski, żeby modernizować i jeszcze spłacać raty związane z zakupem.

Zapewnia jednocześnie, że nie opowiada się przeciw inwestorom, którzy mogliby dokapitalizować szpital. Jednak jego zdaniem sprzedaż nie powinna pozbawić samorządu kontrolnego pakietu udziałów.

- To właśnie pytanie, które chcemy zadać w referendum: "Czy jesteś za utratą kontroli samorządu nad szpitalem, przez sprzedaż udziałów powyżej 51 proc.?" - tłumaczy.

Przymus konsolidacji
Starosta kwidzyński Jerzy Godzik wyjaśnia, że prywatyzacja szpitala jest spowodowana jego złą kondycją finansową i ma na celu ratowanie lecznicy.

- Widzimy, co się dzieje. Samotne szpitale, prowadzone przez samorządy, przynoszą straty a szpitale, które funkcjonują w grupach, przynoszą zyski - mówi Godzik. Informuje też, że kwidzyńska lecznica w 2011 r. zanotowała około 500 tys. zł straty.

- Wartości punktów w kontrakcie NFZ w roku 2012 są takie same, jak w 2011 roku. Boimy się, że konkurencja doprowadzi do upadku naszego szpitala - tłumaczy starosta.

Przekonuje, że próba sprzedaży udziałów szpitala to ruch wyprzedzający zjawisko konsolidacji na rynku. Starosta obawia się nawet, że działania prywatyzacyjne podejmuje za późno, bo placówek działających w silnych grupach jest coraz więcej.

Chwilowe zachwianie?
Wojciech Kowalczyk przypomina, że kwidzyński szpital przechodził reorganizację już dwukrotnie: w 2001 r., kiedy SP ZOZ został rozwiązany i została powołana spółka oraz w roku 2003, kiedy został dyrektorem, a lecznica stała na krawędzi bankructwa. Musiał wówczas przeprowadzić „ostre cięcia", po których placówka wyszła jednak na prostą.

- Trzeciej reorganizacji ten szpital może nie przetrzymać, a jeżeli przetrzyma, odbije się to na standardach wykonywania usług - uważa były dyrektor.

Kowalczyk przyznaje, że w zeszłym roku placówka miała pewne zachwianie, ale dodaje, że powiat nie jest tutaj bez winy. Wskazuje, że po tym jak stracił stanowisko dyrektora kwidzyńska spółka miała już kilku prezesów.

- Jeżeli mamy karuzelę stanowisk, zmiany prezesów co parę miesięcy, to nic dziwnego, że szpital ma kłopoty - ocenia Kowalczyk. Placówka znalazła się w trudnym położeniu też ze względu na sytuację na rynku.

- NFZ nie rozlicza nadwykonań, dodatkowo obciął kontrakt na ortopedię, która była bardzo dochodowa - wylicza Wojciech Kowalczyk. W jego opinii miało to prawo zachwiać sytuacją finansową placówki, jednak nie na tyle, żeby usprawiedliwić tak radykalne kroki, jak sprzedaż lecznicy.

Co z publiczną kontrolą?
Starosta Jerzy Godzik przekonuje, że kontrola władz samorządowych nad szpitalem jest iluzoryczna nawet w przypadku posiadania 100 proc. udziałów. Jego zdaniem taką samą kontrolę powiat będzie miał posiadając 20 proc. udziałów.

- Po prostu samorządy nie są przygotowane do prowadzenia szpitali. Nie mają specjalistycznej kadry, która byłaby w stanie wszystkie procedury medyczne kontrolować. Tym zajmuje się ktoś inny - tłumaczy Godzik.

Według niego niezależnie od tego, kto będzie właścicielem udziałów, procedury nadzoru medycznego będą działały, ponieważ gwarantem publicznej kontroli nad działaniem szpitala jest m.in. NFZ.

Starosta informuje nas, że powiat, zachowując około 20 proc. udziałów, zostawia sobie możliwość podstawowej kontroli nad szpitalem.

Zapewnia, że w umowie z ewentualnym inwestorem będzie gwarancja: bez podmiotu, który ma co najmniej 10 proc. udziałów, nie będzie można zlikwidować szpitalnej spółki, znacznie ograniczyć jej działalności, czy nie realizować programu, do którego inwestor zobowiązuje się, składając ofertę kupna.

- Dodatkowo powiat zagwarantuje sobie 1/3 miejsc w radzie nadzorczej, żeby mieć na bieżąco informacje o działalności spółki - dodaje.

Jednak zdaniem Wojciecha Kowalczyka te zabezpieczenia nie wystarczą, ponieważ zostawienie sobie 20 proc. udziałów w praktyce oznacza utratę kontroli nad szpitalem. Tymczasem istnieją poważne obawy, że nowy właściciel ograniczy dostępność do usług medycznych.

- Po pierwsze, odpadną usługi ponad limit. Jeżeli NFZ nie będzie płacił za nadwykonania, to prywatny przedsiębiorca nie pozwoli sobie na pracę za darmo. Po drugie, inwestor będzie chciał oszczędzać kosztem funkcjonowania lecznicy - tłumaczy Kowalczyk.

Będzie referendum?
Starosta Godzik uważa, że prywatyzacja budzi obawy personelu szpitala, jednak obaw tych nie podzielają mieszkańcy powiatu. Przekonuje, że nawet wątpliwości personelu są nieuzasadnione.

- Szpital po sprzedaży udziałów będzie dalej funkcjonował, pracownicy mają podpisane umowy. Co więcej, wszyscy wiemy, że na rynku raczej brakuje personelu medycznego - tłumaczy Jerzy Godzik.

Tymczasem Wojciech Kowalczyk informuje, że odzew na pomysł referendalny w powiecie jest bardzo szeroki. Pod wnioskiem powinno się podpisać 10 proc. mieszkańców powiatu. Z wstępnych szacunków wynika, że jest to około 6,5 tys. podpisów. - Myślę, że tyle już mamy – stwierdza.

Prywatyzacja w powiatach
Takiej determinacji dziwi się Marek Wójcik, ekspert ds. zdrowia Związku Powiatów Polskich. Jak tłumaczy, nie należy traktować zmiany struktury własnościowej placówki jako zjawiska negatywnego - raczej jako rzecz zupełnie naturalną.

- Kto powiedział, że z kontrolą publiczną jest lepiej? O pracy szpitala nie decyduje struktura własnościowa tylko jakość zarządzania - przekonuje Marek Wójcik.

Jednocześnie zapowiada, że podobne rozwiązania będą wkrótce proponowały powiaty w kilkunastu lokalizacjach w całej Polsce. Będzie to zjawisko częstsze, niż sądzono jeszcze kilka miesięcy temu, czy wówczas, gdy wchodziła w życie ustawa o działalności leczniczej, zachęcająca samorządy do przekształceń placówek w spółki.

- Rzeczywistość ekonomiczna wymusza na samorządach konieczność poszukiwania kapitału, który pozwalałby na zrównoważenie wyniku finansowego, a także na realizację celów strategicznych - wyjaśnia Wójcik. Dodaje, że czasem sprzedaż udziałów w lecznicy nie wynika tylko z faktu, że szpitalna spółka stoi pod ścianą i właściciel pozbywa się udziałów.

- Czasem wynika ze strategii powiatu, w której pojawia się potrzeba znalezienia środków na rozwój placówki - mówi Wójcik.

Według niego niewłaściwe są dwie skrajne postawy samorządów.

Z jednej strony całkowicie prosocjalna, w której kompletnie nie zważa się na wynik finansowy, tylko na przesłanki natury społecznej; z drugiej podejście odwrotne, w którym kompletnie nie zważa się na czynnik społeczny i liczy się tylko czysty wynik finansowy. - Trzeba znaleźć równowagę między jedną a drugą postawą - radzi ekspert ZPP.

Dowiedz się więcej na temat:
Podaj imię Wpisz komentarz
Dodając komentarz, oświadczasz, że akceptujesz regulamin forum

    Najnowsze