Lekarz odmówił wyjścia przed szpitalną bramę do rannego, który był w stanie nietrzeźwości. Na szpitalny oddział ratunkowy przewiozła chorego wezwana przez przechodniów karetka pogotowia - pokonała odległość 100 metrów.
Gazeta Wyborcza donosi o kolejnym przypadku braku reakcji lekarza na wiadomość o leżącym przed szpitalem, chorym człowieku.
Dyrektor SP ZOZ Miejskiego Szpitala Zespolonego w Częstochowie (na Zawodziu) podkreśla, że nawet gdyby lekarz był zajęty innym pacjentem, powinien wysłać ratownika, by ten choć zerknął na obrażenia rannego.
Tłumaczy, że z pijanymi pacjentami jest trochę problemów. Wymagają głębokiej diagnostyki, np. tomografii głowy, a na koniec się okazuje, że badania były niepotrzebne, bo pacjentowi dolegała wyłącznie nietrzeźwość.
Więcej: www.gazeta.pl