Jolanta Budzowska, która zajmuje się sprawami cywilnymi w zakresie praw pacjenta i dochodzenia roszczeń odszkodowawczych z tytułu błędów medycznych, zaznacza, że motywatorem w tego typu sprawach jest także szukanie winnego, ale na pewno nie na pierwszym miejscu. Przyznaje jednak, że są i takie przypadki, gdy zdarzenie było relatywnie błahe, ale padły jakieś nieprzemyślane słowa - lekarz był arogancki albo kwestionował sposób wcześniejszego leczenia - i pacjent potem stara się za wszelką cenę znaleźć winnych, chcąc doprowadzić do ich ukarania.

Tłumaczy, że czasami chodzi też o próbę przerzucenia odpowiedzialności, szczególnie w tych przypadkach, gdy rodzice nie dopilnowali dziecka, a potem leczenie nie przebiegało modelowo.

- Wtedy myślą o wszystkim - postępowaniu karnym, dyscyplinarnym, odszkodowaniu - mówi w rozmowie z Dziennikiem Gazetą Prawną Budzowska. Zaznacza, że jej zdaniem nie jest to właściwa droga.

Budzowska podaje przykład: ktoś upada, idzie na SOR, lekarz nie dostrzega nic na zdjęciu, ale pacjenta nadal boli. Potem okazuje się, że jednak doszło do pęknięcia kości. "Czy to był błąd? Był. Czy należy się wówczas zadośćuczynienie? Według przepisów tak" - czytamy. Ale Budzowska zaznacza, że jeśli nie ma szkody na zdrowiu, to można liczyć raczej na zadośćuczynienia symboliczne, czyli maksymalnie kilka tysięcy złotych.

Konstatuje, że są jednak pacjenci, którzy uważają, że lekarz nie ma prawa do błędu i w każdej sytuacji są gotowi walczyć do końca i na wszelkie sposoby.

Więcej: www.gazetaprawna.pl

• BŁĘDY LEKARSKIE
• JOLANTA BUDZOWSKA