Za i przeciw: in vitro czy naprotechnologia?
- Naprotechnologia nie jest metodą naukową, ośmieszamy się jako kraj promujący pseudomedycynę - uważa prof. Marian Szamatowicz. - Ochronna medycyna prokreacyjna jest skuteczna, opiera się na faktach i dowodach medycznych - przekonuje dr Tadeusz Wasilewski. Obaj przedstawiają swoje argumenty w rozmowach z Rynkiem Zdrowia.

W ostatnich dniach sejmik województwa lubelskiego przyjął uchwałę ws. promocji leczenia niepłodności mieszkańców województwa lubelskiego metodą naprotechnologii, a białostoccy radni przegłosowali przeznaczenie 100 tys. zł na opracowanie i wdrożenie programu wsparcia leczenia niepłodności metodą naprotechnologii.
W internecie wrze, że decydenci skreślili metodę in vitro i chcą promować naprotechnologię. Do kogo adresowana jest ta metoda? Czy wymaga ona dofinansowania? Zapytaliśmy o to dwóch lekarzy: prof. Mariana Szamatowicza oraz dr Tadeusza Wasilewskiego.
Prof. Marian Szamatowicz, ginekolog-położnik, który w 1987 r. dokonał pierwszego w Polsce udanego zabiegu zapłodnienia pozaustrojowego, obecnie m.in. radny Sejmiku Województwa Podlaskiego.
Rynek Zdrowia: - Naprotchnologia w Białymstoku będzie finansowana ze środków miejskich. Od początku ten pomysł wzbudzał Pana sprzeciw.
Prof. Marian Szamatowicz: - Zacznijmy od tego, że wiele osób stosuje termin naprotechnologia, nie wiedząc co się pod nim kryje. Naprotechnologia oferuje m.in. obserwację cyklu, badania hormonalne itd., funkcjonuje w klasycznej medycynie rozrodu. Natomiast metoda ta nie uznaje technik wspomagania prokreacji.
W związku z tym naprotechnologia stawiając rozpoznania, nie daje żadnej szansy na ciążę w sytuacji zaawansowanego czynnika męskiego, nieodwracalnie uszkodzonych jajowodów, zaawansowanej endometriozy oraz w sytuacji, gdy wszelkie poprzednie leczenie było nieskuteczne.
Uważam, że nie jest etyczne prowadzenie diagnostyki i rozpoznania, ustalenie przyczyny niepłodności, a na końcu stwierdzenie, że nie mamy nic do zaoferowania w zakresie skutecznego leczenia. Sprowadza się to do brania pieniędzy za nic.
Ministerialny program leczenia niepłodności metodą zapłodnienia pozaustrojowego zawierał w sobie wskazania, warunki, metody, raportowanie wyników na poszczególnych etapach i ich kontrolę. Naprotechnologia tego nie oferuje. Nazwa brzmi naukowo, ale to zmyłka, pseudoleczenie. Wniosek o dofinansowanie naprotechnologii z budżetu województwa czy jakiegokolwiek innego uważam za totalną bzdurę.
- Jak ocenia Pan zaprzestanie finansowania przez rząd programu leczenia niepłodności metodą zapłodnienia pozaustrojowego?
- Uważam, że to bardzo niedobra decyzja. Podstawową barierą w leczeniu niepłodności technikami rozrodu wspomaganego są finanse. Minister zdrowia Konstanty Radziwiłł likwidując ten program uderzył przede wszystkim w ludzi mniej zamożnych, a jako katolik to właśnie o nich powinien dbać. Bogatych to mniej dotknęło - oni znajdą pomoc, natomiast biedniejsi sobie nie poradzą.
Nie ma metody, która daje gwarancję urodzenia dziecka, ale in vitro daję na to bardzo realną szansę i tego typu leczenie powinno być refundowane. Natomiast naprotechnologia nie jest metodą naukową i funkcjonuje bez żadnego nadzoru. Szum wokół niej ma wyłącznie charakter propagandowy. Ta sytuacja ośmiesza Polskę jako kraj promujący pseudometody i pseudonaukę.
Warto przypomnieć, że w 2010 r. przyjechał do nas irlandzki ginekolog dr Phil Boyle. Mówił o wspaniałych wynikach w stosowaniu naprotechnologii w leczeniu niepłodności. Miał je ogłosić, i co? Jest autorem jednej nierecenzowanej pracy naukowej, żadnych wyników nie opublikował.
- Zatem być może potrzebna jest publiczna debata o leczeniu niepłodności? Według szacunków problem dotyczy już 10-15 proc. par w Polsce.
- Zdecydowanie tak, ale otwarta, publiczna i udziałem wszystkich stron: specjalistów medycyny rozrodu, ale i lekarzy stosujących naprotechnologię.
Osoby zmagające się z problemem niepłodności powinny poznać fakty, wyniki badań, potwierdzone rezultaty działania różnych metod leczenia. Owszem, naprotechnologia może doprowadzić do ciąży. Trzeba tylko wiedzieć, że w wielu przypadkach nie daje najmniejszej szansy. A jeśli ktoś mówi, że naprotechnologia może zastąpić in vitro - nie mówi prawdy.
Dr Tadeusz Wasilewski, właściciel kliniki, która w leczeniu niepłodności małżeńskiej, wykorzystuje naprotechnologię.
Rynek Zdrowia: Białostoccy radni zdecydowali o przeznaczeniu 100 tys. zł na dofinansowanie leczenia niepłodności za pomocą naprotechnologii. Jak ocenia Pan tę decyzję?
Dr Tadeusz Wasilewski: To bardzo dobry pomysł. Ta inicjatywa cieszy, ale kwestia dofinansowania tej metody powinna być rozstrzygnięta systemowo. Warto, by taki sposób postępowania z małżeństwami niepłodnymi miał usankcjonowanie finansowe w całym kraju. Należy policzyć koszty i określić, ile możemy wydać jako państwo na to leczenie.
Ochronna medycyna prokreacyjna jest skuteczna, opiera się na faktach i dowodach medycznych. Polega na poszukiwaniu chorób, które mają wpływ na szanse prokreacji. Gdy się je znajduje i eliminuje - szanse rosną. Dofinansowanie tej metody da możliwość skorzystania z różnych metod diagnostycznych małżeństwom, które cierpią z powodu niepłodności.
- Jak obecnie finansowane jest leczenie za pomocą naprotechnologii? Jaka jest dostępność do ośrodków, które oferują takie leczenie?
- Leczenie to nie jest w żaden sposób dofinansowywane przez NFZ, pary małżeńskie płacą za nie ze środków własnych. To nie są duże koszty - w porównaniu do programu in vitro, ale mimo wszystko są. Jeśli chodzi o dostępność, ośrodki takie działają m.in. w Białymstoku, Warszawie, Lublinie, Krakowie, Katowicach, Gdańsku i Poznaniu.
Obecnie stosowaniem ochronnej medycyny prokreacyjnej zajmuje się w Polsce ok. 30 wykwalifikowanych lekarzy, przy czym leczą oni pacjentów nie tylko z kraju, ale również z zagranicy.
- Czy naprotechnologia ma być oferowana zamiast zapłodnienia pozaustrojowego?
- Życie ludzkie zaczyna się od połączenia komórki jajowej z plemnikiem. W metodzie in vitro mamy do czynienia z zarodkami, które poddane są metodzie zapłodnienia pozaustrojowego. Nie wszystkie przeżyją, duża część zginie.
In vitro jest zatem metodą, która może dać urodzenie oczekiwanego dziecka, ale kosztem innych istnień ludzkich na etapie zarodka. Wobec tego jest metodą nieetyczną i nie powinna być stosowana.
Argument, że zabiegi in vitro przeprowadzane są na całym świecie i dlatego są dobre, jest nietrafiony, bo w wielu krajach toczą się wojny i też moglibyśmy powiedzieć, że to dobry sposób rozwiązywania konfliktów.
Tymczasem ochronna medycyna prokreacyjna to gastroenterologia, stomatologia, urologia, andrologia: wszystkie zakresy wiedzy medycznej mają tutaj zastosowanie i znaczenie. Oprócz tego stosujemy w niej obserwację przebiegu cyklu, wykorzystującą obecność wydzielin pochwowych, które będą obecne pod wpływem aktywności hormonów, ale będą również wynikały z pewnych nieprawidłowości, które mogą się toczyć w każdym miejscu w organizmie kobiety.
Obserwacja cyklu to tylko jeden z elementów diagnostyki, a następnie nadzoru nad prowadzonym leczeniem. Liczy się wiele różnych czynników, np. stany zapalne w obrębie zębów. Mają one wpływ na zdrowie, również na zdrowie prokreacyjne.
Komórki płciowe są bardzo wrażliwe na negatywne czynniki środowiska, np. stany zapalne. To ma wpływ na płodność. Eliminując te niekorzystne czynniki zwiększamy szanse na dziecko. Bardzo często w ramach programu in vitro nikt nawet nie zatrzymuje się nad takimi elementami, nie próbuje ich wyeliminować.
- Kim są pacjenci, którzy decydują się na leczenie za pomocą naprotechnologii?
- Spora grupa to osoby wierzące, ale jest też bardzo dużo małżeństw po trzech, czterech, a nawet dziewięciu nieudanych programach in vitro. Są też osoby, które nigdy nie skorzystają z zapłodnienia pozaustrojowego, bo je odrzucają, szukając metody etycznej, która będzie ochraniała życie ich poczętych dzieci.
Rynek dla osób zmagających się z niepłodnością jest bardzo obszerny i można z niego korzystać. Trzeba sobie jednak przede wszystkim zadać pytanie, czego chcę i jakim kosztem zamierzam to osiągnąć.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
ZOBACZ KOMENTARZE (0)