Tomasz Zieliński: POZ nie jest lubianą przez polityków częścią ochrony zdrowia. Przeczą deklaracjom
Na POZ nakładanych jest coraz więcej zadań. Jednak nie daje się nam narzędzi do ich realizacji, w tym środków na rozwój, dodatkową kadrę. I znowu będzie okazja, by uderzyć w podstawową opiekę, że się nie sprawdza - mówi Tomasz Zieliński, wiceprezes Porozumienia Zielonogórskiego*.

- Dodatkowe pieniądze w budżecie Narodowego Funduszu Zdrowia przeznaczane są przede wszystkim na szpitale, a nie podstawową opiekę zdrowotną. To samo dotyczy środków unijnych - mówi Tomasz Zieliński, lekarz rodzinny, wiceprezes Porozumienia Zielonogórskiego
- Dodaje: - Zarządzenie prezesa NFZ w sprawie dofinansowania cyberbezpieczeństwa w placówkach medycznych także zupełnie pomija świadczeniodawców POZ
- Wszyscy oczywiście mówią o tym, jak bardzo ważna jest POZ, że to podstawa systemu. Ale późniejsze działania decydentów przeczą tym deklaracjom - zauważa Tomasz Zieliński
POZ jest pomijany w rozdzielaniu środków na rozwój infrastruktury
Rynek Zdrowia: - Podczas spotkania członków Federacji Porozumienia Zielonogórskiego na Pomorzu, które odbyło się w miniony weekend, rozmawialiście o zagrożeniach i szansach placówek POZ w najbliższych miesiącach. Zacznijmy więc od zagrożeń.
Tomasz Zieliński, wiceprezes Federacji Porozumienie Zielonogórskie, lekarz rodzinny prowadzący NZOZ w miejscowości Wysokie w woj. lubelskim: - Główne zagrożenie polega na tym, że cały czas podstawowa opieka zdrowotna pozostaje nielubianym przez polityków elementem systemu ochrony zdrowia.
Wszyscy oczywiście mówią o tym, jak bardzo ważna jest POZ, ale późniejsze działania decydentów przeczą tym deklaracjom.
Wystarczy spojrzeć na finansowanie - dodatkowe środki w budżecie NFZ przeznaczane są przede wszystkim na szpitale, a nie na POZ. To samo dotyczy środków unijnych, w tym na inwestycje infrastrukturalne w ramach projektowanego programu "Fundusze Europejskie na Infrastrukturę, Klimat, Środowisko 2021-2027" (FEnIKS), od których podstawowa opieka została praktycznie odcięta.
RZ: - Wydaje się jednak, że NZOZ-y w podstawowej opiece zdrowotnej radzą sobie całkiem dobrze. Czy POZ wymaga w Polsce istotnego doinwestowania?
TZ: - Jak najbardziej! Przywołam przepisy dotyczące konieczności etapowego wdrażania opieki koordynowanej w POZ, w mniejszym lub większym zakresie opartej o wnioski z przebiegu pilotażu POZ Plus. Na podstawową opiekę zdrowotną nakłada się coraz więcej zadań i obowiązków, zgodne z deklarowanym przesuwaniem coraz większej liczby świadczeń z AOS i lecznictwa szpitalnego właśnie do POZ.
Dobrze, zgadzamy się z tym kierunkiem zmian w funkcjonowaniu systemu ochrony zdrowia, ale wraz z dokładaniem nam pracy powinny iść środki, w tym przeznaczane na inwestycje, a także zatrudnienie dodatkowych kadr.
Chodzi przecież o to, by jak najwięcej pacjentów w możliwie jak najlepszy sposób było przygotowywanych w placówkach POZ, między innymi do konsultacji specjalistycznych, a później konieczne jest wdrażanie efektów tychże konsultacji ponownie na poziomie POZ.
Dotyczy to również szeroko rozumianych telekonsultacji oraz zdalnych konsyliów, prowadzonych przez lekarzy rodzinnych, między innymi z najlepszymi specjalistami w danej dziedzinie w różnych regionach Polski, aby pacjent nie musiał wędrować ani po kraju, ani po systemie. Do takiego modelu musimy być jednak bardzo dobrze przygotowani nie tylko personalnie, ale także pod względem infrastruktury.
RZ: - A to kosztuje?
TZ: - Oczywiście. Tymczasem nawet wydane kilka dni temu zarządzenie prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia w sprawie dofinansowania działań mających na celu podniesienia poziomu cyberbezpieczeństwa w placówkach medycznych skierowane jest między innymi do szpitali i zupełnie pomija świadczeniodawców POZ.
Mam nadzieję, że to się zmieni i podstawowa opieka zdrowotna zostanie w tym zarządzeniu uwzględniona, o co upomnieliśmy się zarówno w Ministerstwie Zdrowia, jak i Ministerstwie Cyfryzacji.
RZ: - Bezpieczeństwo danych medycznych w POZ jest mniej ważne?
TZ: - Oczywiście nie. Jest jednak bardzo spektakularne, kiedy szpital, na przykład z powodu cyberataku, zostanie pozbawiony e-dokumentacji medycznej. Możną ją jednak jakoś odtworzyć, ponieważ jest zachowana na kopiach w kartach informacyjnych u pacjenta lub w placówce lekarza rodzinnego.
Natomiast naszej dokumentacji w POZ - jeżeli została ucyfrowiona, ale nie jest właściwie zabezpieczona - już się nigdzie nie odnajdzie i jej odtworzenie, w przypadku chociażby wspomnianego cyberataku, nie będzie możliwe.
Oczywiście staramy się w naszych placówkach jak najlepiej zabezpieczać i chronić gromadzoną elektroniczną dokumentację medyczną, ale jesteśmy tylko lekarzami. Nie mamy takiego informatycznego wsparcia jak szpitale.
Jeżeli więc placówkom POZ będzie się cały czas dokładać obowiązków, a jednocześnie nie przekazywać nam niezbędnych do ich realizacji narzędzi - między innymi w postaci środków finansowych na rozwój - wówczas, z oczywistych względów, nie będziemy w stanie należycie zrealizować nałożonych na nas zadań. I znowu będzie okazja, żeby uderzyć w POZ, że się nie sprawdza.
RZ: - Skoro mówimy o pieniądzach - w tym roku znowu rośnie stawka kapitacyjna za leczenie pacjentów w POZ. To nie stwarza szansy na rozwój placówek podstawowej opieki?
TZ: - Nie tylko nie daje takiej szansy, ale nie wpłynie też specjalnie na poprawę bieżącej sytuacji placówek podstawowej opieki zdrowotnej. Przypomnę, że zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami ministra zdrowia i prezesa NFZ, w tym roku stawka kapitacyjna w ogóle nie miała być podnoszona.
Jednak ze względu na wysoką inflację, ale też pod naciskiem środowisk medycznych, podjęta została decyzja o podniesieniu finansowania wszystkich rodzajów świadczeń, w tym stawek kapitacyjnych w POZ o 4,5 proc.
Taki poziom podwyżki wynikał z analizy dokonanej przez Agencję Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji. Ten wzrost wycen rzecz jasna nie rekompensuje nam inflacji - wynoszącej obecnie ponad 12 proc. - ani wzrostu innych kosztów funkcjonowania placówek medycznych, w tym znacznie wyższych niż „inflacyjne” 12 proc. podwyżek cen energii elektrycznej czy gazu.
RZ: - Za to w POZ nie odczuwacie tak silnej presji płacowej jak szpitale, w których regularnie jakaś grupa lekarzy rzuca papierami, aby w końcu wywalczyć większe lub mniejsze podwyżki.
TZ: - Ależ nic bardziej mylnego! Podobnie jakw wielu innych podmiotach ochrony zdrowia, także budżety POZ średnio w około 50 proc. składają się z wynagrodzeń pracowników. Drugą połowę stanowią pozostałe, w tym wcześniej wymienione koszty. Także w POZ szybko rosną koszty osobowe, ponieważ, co jest w pełni zrozumiałe, personel chce podwyżek wynagrodzeń.
Wracając do porównania sytuacji szpitali i POZ - jakaż to sensacja, że z tak niedużej jak moja placówki podstawowej opieki zdrowotnej z końcem maja odchodzi jedna pani doktor, bo przestaje się jej opłacać przyjeżdżanie do pracy.
Wziąwszy pod uwagę, że z trzech naszych lekarzy odchodzi jeden, to tracę 30 proc. personelu. Dla mediów to jednak żadna informacja. Co innego, jeśli ze szpitala zatrudniającego, na przykład 600 osób, chce odjeść 30 lekarzy. To już robi wrażenie i jest tematem dla mediów.
Jest natomiast jedno bardzo duże podobieństwo między szpitalami - konkretnie szpitalnymi oddziałami ratunkowymi - a POZ. Otóż zarówno placówki podstawowej opieki zdrowotnej, jak i SOR-y, są przez polityków traktowane jako swoiste wentyle bezpieczeństwa w systemie ochrony zdrowia. Stanowią pierwszą linię przyjmowania pacjentów i udzielania im profesjonalnej pomocy medycznej.
* Druga część rozmowy z Tomaszem Zielińskim - już wkrótce w portalu rynekzdrowia.pl
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
ZOBACZ KOMENTARZE (3)