Szpital na pierwszej linii uchodźczego frontu. "Najważniejsze było ratowanie tych ludzi"
Do Wojewódzkiego Szpitala w Przemyślu w pierwszych i kolejnych dniach wojny w Ukrainie trafiali uchodźcy, którzy po przekroczeniu polskiej granicy potrzebowali pomocy medycznej. - Przyjmowaliśmy wszystkich zanim weszła ustawa, bo dla nas najważniejsze było ratowanie zdrowia i życia tych ludzi - opowiadała dyrektor Barbara Stawarz podczas EEC 2022 w Katowicach.

- Jak wyglądała praca szpitala na „pierwszej linii frontu”? O wyzwaniach mówiła Barbara Stawarz, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala im. Św. Ojca Pio w Przemyślu podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach
- Na EEC 2022 dyskutowano m.in. o ochronie zdrowia w kontekście wojny w Ukrainie i napływu uchodźców, w tym również o praktycznych problemach w leczeniu obywateli Ukrainy
- Największym problemem w pierwszych dniach wojny były kwestie komunikacyjne. Pod względem medycznym cały zespół bardzo dobrze się zorganizował - mówiła Stawarz
- Przyjmowaliśmy wszystkich, zanim jeszcze weszła ustawa, bo dla nas najważniejsze było ratowanie zdrowia i życia tych ludzi - dodała
Szpital w Przemyślu na „pierwszej linii frontu”
Od momentu inwazji Rosji na Ukrainę, czyli od 24 lutego, Wojewódzki Szpital w Przemyślu przyjął około 800 uchodźców.
- W tym najwięcej dzieci oraz kobiet na oddziale ginekologiczno – położniczym. Do dziś urodziło się u nas 14 dzieci uchodźców, natomiast bardzo dużo przyjęliśmy kobiet, które będąc ciąży znalazły się w niebezpieczeństwo z uwagi na odwodnienie, wychłodzenie, długotrwały stres – wymieniała Barbara Stawarz, dyrektor przemyskiego szpitala im. św. Ojca Pio na Europejskim Kongresie Gospodarczym w Katowicach (EEC 2022).
Mimo że placówka niemal z dnia na dzień znalazła się na "pierwszej linii frontu" uchodźczego kryzysu - w ocenie Stawarz - podołała wyzwaniom.
- Od początku radziliśmy sobie. Organizacyjnie to było bardzo dobrze przygotowane dzięki wojewodzie i marszałkowi województwa podkarpackiego oraz służbom zarządzania kryzysowego. Otrzymaliśmy konkretne instrukcje i ogromne wsparcie. Poza tym byliśmy dobrze zorganizowani jako zespół szpitali działających w regionie. Podam przykład: gdy trafiło do nas dwoje dzieci z chorobą onkologiczną (szpital nie posiada kliniki onkologicznej dla dzieci), po wstępnym "opracowaniu" pacjentów, mogliśmy ich skierować do szpitala klinicznego w Rzeszowie. Ta współpraca zaowocowała.
"Najważniejsze było ratowanie zdrowia i życia uchodźców"
Jednocześnie dyrektor Stawarz przyznaje, że największym wyzwaniem w pierwszych dniach wojny w Ukrainie, w szpitalu wojewódzkim w Przemyślu nie były kwestie medyczne, a komunikacja.
- Pod względem medycznym cały zespół bardzo dobrze się zorganizował. Przyjmowaliśmy wszystkich pacjentów, bo dla nas - oprócz procedur ogólnych, zanim jeszcze weszła ustawa, - najważniejsze było ratowanie zdrowia i życia uchodźców - pacjentów - wspominała.
- Natomiast były problemy komunikacyjne, ponieważ w pierwszych dniach przybywali nie tylko uchodźcy pochodzenia ukraińskiego, ale było bardzo dużo uchodźców innych narodowości: Kenia, Turcja, Kongo. Cały wachlarz narodowości i pomimo, że nasz personel zna język angielski czy język ukraiński, to tu mieliśmy kłopot. Jednak z pomocą władz wojewódzkich udało nam się pozyskać tłumaczy, jak również sprzęt tłumaczący i powoli te trudności były pokonywane - opowiada.
Z czasem udało się również rozwiązać kwestię zgód na leczenie w obcych językach.
- Na początku pomagali nam tłumacze przysięgli, a dziś Centrum Monitorowania Jakości ma cały schemat i pakiet zgód, z których można korzystać. Jednak na samym początku rzeczywiście było to dla nas duże wyzwanie - przyznała.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
ZOBACZ KOMENTARZE (2)