Skąd się wzięły zgony nadliczbowe? Polska z 20 proc. wzrostem zgonów jest na 5. miejscu w Unii Europejskiej
Dodano: 12-06-2021 08:10 | Aktualizacja: 15-06-2021 10:15Skąd się wzięły zgony nadliczbowe? O przyczynach zgonów w okresie pandemii wiemy wszystko i nic. Intuicyjnie potrafimy wymienić powody nadmiernej śmiertelności, ale taki rodzaj wiedzy niewiele znaczy.
- W kwietniu MZ zapowiadało zaktualizowanie raportu o tzw. zgonach nadliczbowych, do dziś raportu nie ma
- Dlatego programy przeciwdziałania pandemii i odbudowy zdrowia Polaków nie są budowane w oparciu o pogłębione analizy przyczyn zgonów
- Wpierw powinien powstać aktualny raport o zgonach nadliczbowych wraz z wnioskami, a potem programy odbudowy zdrowia – nie odwrotnie
Jeśli mamy ograniczyć tragiczne skutki koronawirusa, musimy mieć rzetelne i sprawdzone dane. Badania opinii publicznej niewiele wnoszą.
Z badania SW Research dla "Rzeczpospolitej" wynika, że większość z nas (41,6 proc.) sądzi, iż duża liczba zgonów nadliczbowych jest spowodowana zakażeniami koronawirusem oraz ograniczeniem dostępu do systemu ochrony zdrowia w związku z pandemią (- uważa tak 30 proc. ankietowanych).
To wszystko podpowiada nam intuicja, codzienne doświadczenie życiowe, zasłyszane informacje. Ale to za mało, żeby stworzyć systemowe mechanizmy zabezpieczające nas przed tzw. zgonnymi nadliczbowymi. Do tego potrzebne są rzetelne analizy, a tych brak.
Wyjaśnijmy przy okazji, że wspomniane zgony nadliczbowe to różnica między liczbą zgonów w danym okresie a średnią liczbą zgonów w analogicznym okresie w ciągu ostatnich lat. Zatem występowanie zgonów nadliczbowych oznacza, że pojawił się czynnik, który w gwałtowny sposób zwiększył śmiertelność. Tym czynnikiem jest oczywiście koronawirus.
Polacy w czołówce zastawienia śmiertelności
Financial Times zebrał i przeanalizował dane na temat nadmiernej śmiertelności na świecie. W niektórych krajach liczba zgonów była nawet o ponad 50 procent wyższa niż zwykle. W wielu krajach te nadliczbowe zgony przekraczają wielokrotnie zgłoszone liczby zgonów z powodu COVID-19.
Polska w tym smutnym zestawieniu plasuje się na bardzo wysokich pozycjach. Z ok. 20 proc. wzrostem zgonów jesteśmy na 5. miejscu w Unii Europejskiej. Polska odnotowała także 4. wskaźnik zgonów nadliczbowych w przeliczeniu na milion osób, a także 3. w UE z najwyższą liczbą nadmiarowych śmierci.
Podchodziliśmy bardzo swobodnie do stanu swojego zdrowia: baliśmy się bardziej szpitala niż COVID-19. Pacjenci leczyli się sami w domach i kiedy saturacja spadała do poziomu 90-93 proc., a niejednokrotnie nawet niżej, pacjenci trafiali do szpitala prosto pod respirator - tak rzecznik prasowy resortu zdrowia Wojciech Andrusiewicz tłumaczył wysoką liczbę zgonów.
Powiedział też, że analiza dotycząca zgonów została zlecona przez ministra zdrowia i gdy zostanie przygotowany raport, zostanie on udostępniony. Te deklaracje padły 23 kwietnia br. na konferencji prasowej. W czerwcu poprosiliśmy MZ o udostępnienie najnowszego raportu.
„Minister Niedzielski zlecił jego aktualizację. Ten dokument jest w trakcie opracowywania” – poinformował nas resort zdrowia. W udzielonej Rynkowi Zdrowia odpowiedzi przypomniano, że powstał już Raport o zgonach w Polsce w 2020 r. Wspomniano również, że udostępniono też statystyki zgonów z powodu COVID-19 umożliwiające przedstawienie danych w przekrojach płci i grup wiekowych.
Sięgnęliśmy po te dokumenty. Informacja MZ z lutego 2021 r. o zgonach w Polsce w 2020 roku mówi o ich wzroście w stosunku do lat 2016-2019. „W 2020 roku względem 2019 roku odnotowano 67 tys. zgonów więcej” – czytamy. „Główną przyczyną wzrostu liczby zgonów jest pandemia SARS-CoV-2, której szczyt zakażeń w Polsce przypadł na jesień 2020 roku. Liczba zgonów zwiększyła się przede wszystkim u osób powyżej 60. roku życia – stanowią one aż 94 proc. nadwyżki liczby zgonów względem roku 2019”.
Odnosząc się do tych niepokojących danych, minister Adam Niedzielski chciał być bardzo precyzyjny, więc zaznaczył: - Jeżeli chodzi o tę wielkość (67 tys. zgonów – red.), to ona powinna być jeszcze skorygowana o pewien efekt starzenia się społeczeństwa, bo przy tym procesie tak naprawdę z roku na rok odnotowujemy większą liczbę zgonów. Według szacunków Eurostatu ten efekt dla roku 2020 to było mniej więcej 5 tys., dlatego ostatecznie ta nadwyżkowa liczba zgonów i to liczona nie na podstawie średniej z ostatnich lat, tylko ostatniego roku, to ta wielkość właśnie wynosi 62 tysiące”.
Kolejność ma znaczenie
W raporcie MZ są liczby, nie ma natomiast wniosków, które umożliwiałyby zaprogramowanie konkretnych kroków w celu ograniczania zgonów nadliczbowych. Nie dowiemy się na przykład, ilu pacjentów zrezygnowało z pójścia do lekarza, bo uznało, że i tak są bez szans na pokonanie bariery dostępności. Ilu zdecydowało się skorzystać z pomocy medycznej? Ilu nie uzyskało pomocy? Ilu uzyskało?
Żeby wdrożyć odpowiednie środki zaradcze, trzeba by poznać odpowiedzi na jeszcze bardziej konkretne pytania, m.in. o dostępność do poszczególnych usług medycznych i specjalistów. Tego w dokumentach nie ma. Jest mniej lub bardziej szczegółowy opis stanu w 2020 r. To stanowczo za mało, jeśli chcemy rozwiązać problem tzw. zadłużenia zdrowotnego z okresu pandemii i zmierzyć się z kolejną falą koronawirusa, która teraz, dzięki dobroczynnemu działaniu słońca (zwłaszcza promieniom UVA i UVB) i szczepieniom, chwilowo opadła. Wielu ekspertów mówi jednak o sezonowości wirusa Sars-Cov-2. Nie mają oni złudzeń, że to jeszcze nie koniec.
W kontekście braku aktualizacji raportu można zapytać o merytoryczne przesłanki wyboru przez MZ takich, a nie innych kierunków planu odbudowy zdrowia Polaków (w tym o raczej niewykonalne zniesienie limitów na wizyty u specjalistów), czy o program profilaktyki dla osób 40 plus.
W każdym razie kolejność powinna być taka: wpierw aktualny raport o zgonach nadliczbowych wraz z wnioskami, a potem programy odbudowy zdrowia czy przeciwdziałania pandemii – nie odwrotnie.