Rusza kompleksowa opieka po zawale serca: nadzieje, pytania, obawy
1 października, wraz z wdrożeniem tzw. sieci szpitali, zacznie też w praktyce funkcjonować kompleksowa opieka po zawale mięśnia sercowego, zwana w skrócie KOS-zawał. Na tym programie mają skorzystać pacjenci, lecznice i cały system. Czy tak się stanie?

Między innymi na takie pytanie starali się odpowiedzieć uczestnicy jednej z sesji podczas XXI Międzynarodowego Kongresu Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego (Katowice, 21-23 września 2017 r.).
Bonusy za kompleksowość
Zarządzenie prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia w sprawie KOS-zawał ukazało się w czerwcu br. Jeszcze we wrześniu szpitale zainteresowane udziałem w programie mogły składać odpowiednie wnioski w systemach informatycznych poszczególnych oddziałów NFZ.
Jak już informowaliśmy, w ramach podstawowego szpitalnego zabezpieczenia świadczeń opieki zdrowotnej (PSZ), czyli tzw. sieci szpitali, w kraju funkcjonować będzie 147 szpitali realizujących leczenie kardiologiczne.
Przypomnijmy, że program KOS-zawał składa się z czterech modułów:
• interwencyjnego leczenia zawału mięśnia sercowego oraz - jeśli jest taka potrzeba - leczenia kardiochirurgicznego
• elektroterapii (wszczepienia urządzenia stymulującego pracę serca)
• kompleksowej rehabilitacji kardiologicznej
• ambulatoryjnej opieki specjalistycznej (kardiologicznej).
To rozwiązanie ma na celu, między innymi, dodatkowo gratyfikowane: ułatwienie pacjentom po zakończeniu hospitalizacji skorzystania z wizyty ambulatoryjnej u kardiologa (powinna nastąpić do sześciu tygodni po wypisie); przyśpieszenie dostępu do rehabilitacji kardiologicznej osobom, które naprawdę jej wymagają.
Szpital może też uzyskać dodatkowe finansowanie w przypadku potwierdzenia przez kardiologa zdolności do podjęcia przez pacjenta - uczestniczącego w programie KOS-zawał - aktywności zawodowej. Jeden cykl koordynowanej opieki kardiologicznej ma trwać 12 miesięcy.
To ważny, ale tylko jeden z elementów opieki
Prof. Piotr Ponikowski, kierownik Katedry i Kliniki Chorób Serca Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego podkreślał podczas kongresu w Katowicach, że program KOS-zawał jest bardzo ważny, ale stanowi tylko jeden z elementów opieki nad pacjentami kardiologicznymi.
Po raz kolejny zwrócił uwagę, że coraz poważniejszym problemem zdrowotnym w Polsce staje się niewydolność serca. - Szacuje się, że obecnie liczba osób z niewydolnością serca wynosi w Polsce 600-700 tys. Liczba hospitalizacji z tego powodu sięga 179 tys. rocznie, a zgonów ok. 43 tysiące - informował.
- Nie jesteśmy skazani na porażkę. Jednym z istotnych elementów w tej batalii jest program kompleksowej prewencji, który powinien objąć miliony Polaków obciążonych czynnikami ryzyka chorób sercowo-naczyniowych - dodaje prof. Ponikowski.
Prezes PTK zwraca także uwagę na znaczenie szybkiej interwencji w fazie przedszpitalnej (w tym jak najszybszego dotarcia pacjenta do właściwego ośrodka) oraz optymalnej farmakoterapii.
- Ponadto w systemie koordynowanej opieki nad pacjentem po zawale musi być uwzględniona prewencja niewydolności serca, a więc optymalne leczenie nie tylko w ostrej fazie, ale także rehabilitacja - zaznaczył.
Dane mogą zaskakiwać
Również prof. Piotr Jankowski z I Kliniki Kardiologii i Elektrokardiologii Interwencyjnej UJ CM wskazuje, że opieka koordynowana po zawale serca jest formą profilaktyki niewydolności serca.
Przypomniał, w ciągu roku od wypisu ze szpitala po zawale serca w Polsce umiera co dziesiąty pacjent, a kolejnych 6% tracimy w drugim roku. - Skumulowana śmiertelność pacjentów po zawale w ciągu pięciu lat od wypisu sięga 29% - informował prof. Jankowski.
Dodaje: - Uwzględniając zgony w fazie przedszpitalnej oraz podczas hospitalizacji, okazuje się, że śmiertelność 5-letnia w zwale serca w Polsce wynosi ok. 50%. Dla wielu osób może to być zaskoczenie, ale takie są fakty.
Prof. Jankowski zastrzega, że przyczyn tego stanu rzeczy jest wiele. Jednym z powodów tych smutnych wskaźników jest bardzo niska jakość wtórnej prewencji. - Wystarczy przypomnieć, że rok po hospitalizacji polskich pacjentów z ostrym zespołem wieńcowym, zaledwie u 2,4% z nich jest odpowiednio kontrolowanych pięć głównych czynników ryzyka - podaje specjalista.
Po pierwsze świadomość problemu
W Polsce pacjenci po zawale serca mają utrudniony dostęp do rehabilitacji oraz wizyt w poradni kardiologicznej. Z baz danych prowadzonych przez Śląskie Centrum Chorób Serca w Zabrzu wynika, że średnio tylko co czwarty pacjent po szpitalnym leczeniu zawału jest następnie konsultowany przez kardiologa.
- Tymczasem wiemy ze statystyk, że nawet pojedyncza konsultacja po zawale serca zmniejsza o kilkadziesiąt procent ryzyko zgonu - przypomina prof. Jankowski.
Czy program KOS-zawał poprawi wskaźniki dotyczące efektów opieki nad tą grupą pacjentów? Jego wdrożenie było od dawna wyczekiwane przez kardiologów. Prace koncepcyjne nad takim modelem trwały w PTK od ponad sześciu lat.
- Przepisy są oczywiście ważne, ale same nie rozwiążą wszystkich problemów pacjentów po zawale serca - zaznacza prof. Piotr Ponikowski.
Podkreśla, że najważniejsza jest świadomość potrzeby skutecznego zmierzenia się z tym zdrowotnego problemu. - Aby wykorzystać możliwości jakie daje KOS, tę świadomość muszą mieć zarówno lekarze, pacjenci, jak i decydenci. Nie zapominajmy, że bez odpowiedniego finansowania trudno będzie osiągnąć założony cel - zauważa prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego.
Wątpliwości i obawy
Czy szpitalom będzie się opłacało realizować program KOS-zawał? Na to pytanie odpowie praktyka.
- Niestety, z leczenia inwazyjnego w ramach KOS wykluczono osoby z niestabilną dławicą piersiową - zwraca uwagę prof. Krystian Wita, zastępca dyrektora ds. lecznictwa Szpitala Klinicznego Nr 7 SUM Górnośląskiego Centrum Medycznego w Katowicach.
- Słabym elementem jest także sposób zdefiniowania w przepisach lekarza rehabilitacji medycznej. Stan pacjenta w ostrej fazie ma być podsumowany w trakcie jego pobytu na oddziale przez lekarza opiekującego się chorym oraz właśnie przez lekarza rehabilitacji medycznej - mówił prof. Wita podczas kongresu w Katowicach.
Dodał, że „do końca nie wiadomo, kim jest lekarz rehabilitacji medycznej”. - Ten przepis oznacza też dodatkowe koszty dla szpitala, związane z wyznaczeniem lekarza koordynatora, planującego i nadzorującego leczenie oraz prowadzenie dokumentacji medycznej - dodaje prof. Wita.
Zauważa ponadto, że pomiędzy 7. a 10. dniem leczenia pacjenta po ostrej fazie zawału musi odbyć się tzw. wizyta koordynująca. - Jeśli, z różnych powodów, nie będzie tej wizyty, pacjent wypadnie z programu KOS-zawał - podkreśla zastępca dyrektora ds. lecznictwa GCM.
Losy chorego decydują się po leczeniu naprawczym
Inny problem dotyczy rehabilitacji kardiologicznej. Prof. Wita przypomina, że obecnie potrzeba ok. 32 tys. miejsc do takiej rehabilitacji w trybie ambulatoryjnym, podczas gdy z danych za 2012 r. wynika, że mieliśmy wówczas miejsca tylko dla 5% pacjentów wymagających tych świadczeń. Wiele szpitali nadal nie jest przygotowanych do realizacji tego zadania.
Z kolei dr Zbigniew Eysymontt, dyrektor Śląskiego Centrum Rehabilitacji i Prewencji w Ustroniu stwierdził, że, niestety, leczenie - nawet na najwyższym poziomie, jak w przypadku polskiej kardiologii - ma u nas zbyt często charakter paliatywny.
- Nadal zapominamy o tym, że losy chorego decydują się w znacznej mierze po leczeniu naprawczym, dlatego tak ważny jest jest dobry dostęp do rehabilitacji, co ma zapewnić właśnie model opieki kompleksowej - podkreślał dr Eysymontt.
KOS jest dużą nadzieją dla pacjentów, ale...
- Udowodniono, że rehabilitacja kardiologiczna zmniejsza śmiertelność, zapobiega lub leczy niewydolność serca, edukuje i motywuje pacjenta do przestrzegania zaleceń lekarskich - wylicza.
Zdaniem dr. Eysymontta program KOS-zawał stwarza dużą nadzieję dla pacjentów kardiologicznych na wydłużenie życia, jednak w tym modelu jest niepokojący element dotyczący właśnie rehabilitacji.
- To jedyny moment dla pacjenta, kiedy na dłużej zatrzymuje się w całym procesie terapeutycznym. Rehabilitacja jest też bez wątpienia opłacalna dla systemu, ale pod warunkiem, że realizuje się ją prawidłowo - podkreśla.
Jego zdaniem, niestety, regulacja dotycząca tzw. sieci szpitali stwarza pokusę, aby rehabilitację „robić sobie i sprawozdawać przy okazji”, głównie w celu spełnienia wymogów NFZ. - Jakość rehabilitacji w tych ośrodkach może pozostawiać wiele do życzenia. W ten sposób nie wygramy batalii o zdrowie pacjentów - podsumował dr Zbigniew Eysymontt.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
ZOBACZ KOMENTARZE (0)