Rewolucja w teleporadach. Zespół ds. POZ ma dwa miesiące na reformę. Zieliński: "Siadamy do tego z czystą kartką "
W czasie dwóch wakacyjnych miesięcy ministerialny Zespół ds. reformy POZ ma wypracować rozwiązanie ws. teleporad, które obowiązywałoby od września. Siadamy do tego z czystą kartką - mówi wiceprezes PZ Tomasz Zieliński.

- Jeśli chodzi o finansowanie podstawowej opieki zdrowotnej, to naszym podstawowym postulatem i oczekiwaniem jest potwierdzenie, że bazą pozostaje stawka kapitacyjna. Po pierwszym spotkaniu Zespołu wiemy już, że minister zdrowia zgadza się z nami w tym zakresie - mówi Tomasz Zieliński
- W przypadku dokładania nowych zadań, może być ono - i co tego zgoda także jest po obu stronach - płacone w innej formule - wskazuje
- W zakresie teleporad najprostszym wyjściem jest pozostawienie tego, co obowiązuje obecnie, ale można znaleźć lepsze rozwiązanie. Teleporady należy różnicować, aby nie karać tych, którzy się rozwijają - zaznacza
- Na pewno będziemy chcieli wzmocnić rolę lekarza rodzinnego, jako przewodnika dla pacjenta po systemie ochrony zdrowia. Bardziej definiujemy tu lekarza jako zespół - dodaje
- Najbardziej krótkoterminowym celem Zespołu, który ma już za sobą pierwsze posiedzenie, jest wypracowanie mechanizmu kształtowania wysokości stawki kapitacyjnej w odniesieniu do wskaźnika udziału teleporad we wszystkich poradach lekarskich - przypomina Tomasz Zieliński, wiceprzewodniczący Porozumienia Zielonogórskiego, który uczestniczy w pracach Zespołu.
Trzeba rozwiązać kwestię teleporad: korzystnie dla pacjenta, sprawiedliwie dla lekarza
- Przez ostatnie półtora roku byliśmy namawiani do rozwijania teleporad, po czym MZ stwierdziło, że jednak nie tędy droga i zaczęły się poszukiwania metod karania za teleporady. Na etapie negocjacji związanych z przedłużeniem naszych umów przyjęliśmy na okres najbliższych dwóch miesięcy wakacyjnych, gdy pandemia jest chwilowo w odwrocie, następujące rozwiązanie: poniżej 25 proc. teleporad - NFZ wypłaca nagrodę, pomiędzy 25 a 75 proc. - mamy standard, a powyżej 75 proc. - jest kara - wskazuje.
- W czasie tych dwóch miesięcy Zespół ma wypracować rozwiązanie, które obowiązywałoby od września. Siadamy do tego z czystą kartką. W moim przekonaniu najprostszym wyjściem jest pozostawienie tego, co obowiązuje obecnie, oczywiście po ocenie obejmującej co najmniej miesiąc funkcjonowania przyjętych zasad. Byłby to kompromis, ale jednocześnie mówimy w ten sposób lekarzom: wracaj do tego, co robiłeś kiedyś, dostaniesz nagrodę - ocenia Tomasz Zieliński.
- Jeśli chcemy jednak wypracować lepsze rozwiązania, warto zacząć od stwierdzenia, że obecnie wszystkie teleporady wrzuciliśmy do jednego worka. Czym innym jest przecież wysłanie przez pacjenta sms-a z pytaniem do lekarza, a czym innym wideo porada, podczas której pacjent ma urządzenia monitorujące jego stan, lekarz widzi parametry, dysponuje elektronicznym stetoskopem, czy narzędziami, dzięki którym może obejrzeć gardło chorego - zauważa.
- Taka teleporada niemal w ogóle nie ustępuje wizycie pacjenta w gabinecie. Dlatego teleporady należy różnicować. Mam nadzieję, że wypracujemy rozwiązanie dobre dla pacjentów i sprawiedliwe dla lekarzy. Sprawiedliwe, bo nie będzie karać tych, którzy się rozwijają - zaznacza wiceprezes PZ.
Lekarz rodzinny przewodnikiem pacjenta po systemie
- Podczas posiedzeń Zespołu będziemy rozmawiać o tym jak przeobrazić POZ aby jak najlepiej wykorzystać jej potencjał i aby była prawdziwą, nie tylko w hasłach, podstawą opieki zdrowotnej. Potrzeba na to długiego czasu, nie tylko w zakresie zmiany struktur, ale także efektów, które dzięki temu osiągniemy. Jeśli poprawimy np. profilaktykę, efektów możemy spodziewać się po latach. W dodatku będą one niewidoczne, bo mniejszej liczby chorych, w przeciwieństwie do ich większej liczby, nie zobaczymy. Trudność w podstawowej opiece zdrowotnej jest zatem taka, że efektów nie widać wprost, za to bardzo dobrze widoczne są braki zmian - przekonuje.
- Co w ramach Zespołu zaproponuje Porozumienie Zielonogórskie? Na pewno będziemy chcieli wzmocnić rolę lekarza rodzinnego, jako przewodnika dla pacjenta po systemie ochrony zdrowia. Bardziej definiujemy tu lekarza jako zespół, zakładając wsparcie jego unikalnych kompetencji przez inny personel - pielęgniarki, położne, dietetyków, koordynatorów, ale także techników lub inżynierów informatycznych, którzy pomagaliby w zakresie rozwiązań telemedycznych - mówi Tomasz Zieliński.
- Telemedycynę należy bowiem rozwijać choćby ze względu na fakt, że w najbliższych latach personelu medycznego na pewno będzie nam brakowało. Tymczasem ludzie żyją dłużej, ale jednocześnie chorują więcej, co oznacza rosnące zapotrzebowanie na świadczenia. W tej sytuacji musimy szukać wsparcia w technologii. W przypadku POZ raczej w zakresie monitorowania pacjenta, czy automatyzacji pewnych procesów, co dotyczy głównie osób z chorobami przewlekłymi. Jeśli pacjent zmierzy sobie ciśnienie, nie musi od razu iść do lekarza, aby ten zinterpretował jego wynik. Może to zrobić np. przez aplikację. Generalnie chodzi o zabezpieczenie pacjenta, a jednocześnie zminimalizowanie jego kontaktów z personelem medycznym - precyzuje.
POZ powinna pośredniczyć między pacjentem i AOS
- Kolejna kwestia, do której będziemy dążyć, to ważna możliwość konsultowania się za pomocą telemedycyny w trójkącie: pacjent, lekarz rodzinny i lekarz specjalista. Rzecz w tym, aby pacjent nie musiał za każdym razem szukać lekarza w przychodni specjalistycznej - dodaje.
- Jest także jasne, że do każdej polskiej gminy nie ściągniemy specjalistów wszystkich dziedzin medycyny. Dlatego takie rozwiązanie bardzo poprawiłoby ich dostępność, a jednocześnie sprzyjało optymalizacji zasobów AOS, bo jeden lekarz mógłby, przy odpowiedniej organizacji, pomóc wielu pacjentom w wielu gminach. Pośrednikiem pomiędzy pacjentem a lekarzem specjalistą, który nie musi być fizycznie obecny podczas każdej konsultacji, mógłby być lekarz lub pielęgniarka POZ - argumentuje Tomasz Zieliński.
- Chcielibyśmy także zwiększyć poziom naszych usług, dlatego bardzo liczymy na środki unijne, dzięki którym moglibyśmy zainwestować w sprzęt, np. w holtery ciśnieniowe. To proste narzędzie wyeliminowałoby konieczność wysyłania pacjenta do kardiologia w celu rozpoznania, czy monitorowania nadciśnienia. Zamiast odsyłać każdego chorego do poradni kardiologicznej, kierowalibyśmy tam tylko takich, którzy tego rzeczywiście wymagają - zaznacza.
Aktualną bazę finansujemy stawką kapitacyjną. Dla nowych zadań możliwa inna formuła
- Jeśli chodzi o finansowanie podstawowej opieki zdrowotnej, to naszym podstawowym postulatem i oczekiwaniem jest potwierdzenie, że bazą pozostaje stawka kapitacyjna. Po pierwszym spotkaniu Zespołu wiemy już, że minister zdrowia zgadza się z nami w tym zakresie. Generalnie: bazę, którą mamy aktualnie, finansujemy stawką kapitacyjną, która nie będzie zmniejszana. Stawka kapitacyjna jest najprostsza do rozliczenia dla płatnika, podczas gdy inne metody wymagają już znacznie bardziej skomplikowanych rozliczeń i systemów, zarówno po stronie lekarzy POZ, jak i NFZ. To oczywiście znacznie podnosi koszty administracyjne - zauważa wiceprzewodniczący PZ.
- Jeżeli natomiast chodzi o dokładanie nowych zadań, może być ono - i co tego zgoda także jest po obu stronach - płacone w innej formule. Warto zauważyć, że jeśli jakiś obszar jest uwzględniony w stawce kapitacyjnej, muszą go realizować wszyscy lekarze POZ. Jeżeli natomiast pojawią się dodatkowe zadania, które będą płacone za wykonaną usługę, lekarz, który z różnych powodów, np. technicznych, nie będzie w stanie ich wykonać, nie będzie musiał tego robić. Będzie się to oczywiście wiązało z tym, że otrzyma mniej środków, ale jednocześnie nie będzie na niego wywierana presja - mówi Tomasz Zieliński.
Nie wylejmy dziecka z kąpielą
- W ten sposób można będzie również sterować systemem. Jeśli chcemy, aby większa liczba pacjentów miała możliwość korzystania z rejestracji on-line, więcej płacimy lekarzom, którzy zapewniają takie rozwiązanie. Tak możemy uzyskać efekt pożądany przez pacjentów, przez płatnika, przez cały system. Kolejne tego typu obszary, także ten związany z EDM, będziemy analizować w ramach Zespołu. Należy je sparametryzować i ustalić, za co płatnik jest gotów zapłacić - podkreśla.
- Oczywiście parametry te nie mogą być tak wyśrubowane, że nikt nie będzie ich w stanie osiągnąć, bo wówczas zamiast rozwijać system, będziemy z niego rezygnować. Granica, do której ludzie są skłonni iść ku nowemu, istnieje i trzeba uważać, aby jej nie przekroczyć. Za pozostawieniem fakultatywności dodatkowo przemawia fakt, iż mamy w systemie wielu lekarzy w wieku emerytalnym, którym należy jednak pozostawić możliwość wyboru czy chcą się podjąć realizacji nowych zadań, czy też nie - podsumowuje.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
ZOBACZ KOMENTARZE (3)