• Kościoły mogą być ważnym miejscem rozprzestrzeniania się wirusa - mówi prof. Wysocki
• Podpowiadamy także, że trzeba zamknąć przedszkola i żłobki - dodaje
• Wyniki dodatnie badań w kierunku Covid-19 są teraz trzykrotnie częstsze u dzieci niż jesienią - zaznacza

Członek Rady Medycznej przy premierze, wiceprzewodniczący Polskiego Towarzystwa Wakcynologii zwrócił uwagę w rozmowie na antenie RMF FM, że kościoły mogą być ważnym miejscem rozprzestrzeniania się wirusa.

- Gromadzą głównie starszych ludzi i trudno prawdopodobnie utrzymać tam reżim odległości. A pamiętajmy, że idą święta Wielkanocne, gdy zwykle ludzi w kościołach jest więcej i na pewno o utrzymanie limitów będzie bardzo trudno. Jeśli chodzi o cmentarze, to zagrożenie na otwartej przestrzeni jest jednak znacząco niższe. Ryzyko jest inne, niż w pomieszczeniach zamkniętych - stwierdził ekspert.

Argumenty za zamknięciem przeważają

- Podpowiadamy także, że trzeba zamknąć przedszkola i żłobki, choć robimy to z ciężkim sercem, bo jednak uderzy to także w służbę zdrowia - lekarze i pielęgniarki także mają dzieci. Ale dziś sytuacja jest taka, że argumenty za zamknięciem przeważają nad tymi przeciw - zaznaczył.

Jak dodał, coraz więcej dzieci zgłasza się do lekarzy rodzinnych z infekcjami górnych dróg oddechowych. - Mnóstwo tych dzieci jest kierowanych na badaniach w kierunku Covid-19 i wyników dodatnich jest trzy razy więcej niż było jesienią - mówił prof. Wysocki.

- Dzieci nie chorują wprawdzie na covid tak ciężko, żeby duży ich odsetek wymagał hospitalizacji, ale powstają inne problemy. Jeśli zakażone dziecko trafi do szpitala z innego powodu niż Covid-19, musi być położone na oddziale covidowym, bo zakaża inne osoby - wyjaśnił.

Kto kogo zakaża?

Można się też zastanawiać, czy fakt, iż choruje coraz więcej młodych osób ma związek z tym, że mają one dzieci w klasach I-III, które jeszcze niedawno chodziły do szkoły. Trudno jednak na razie określić, kto się od kogo zakaża: rodzice od dzieci, czy na odwrót. W połowie sytuacji, które mam na oddziale, dziecko nie jest zakażone, ale rodzic już tak. Dlatego trudno powiedzieć - wskazał profesor.

- Patrząc na liczbę zachorowań patrzymy na jej konsekwencje: ilu ludzi trafia do szpitali, czy szpitale są w stanie ich przyjąć, i zapewnić im należytą opiekę.
Do niedawna, gdy szacowaliśmy możliwości systemu ochronny zdrowia, zakładaliśmy, że gdy liczba zachorowań zbliży się do 30 tys. dziennie, to będzie to będzie bardzo zły znak. Teraz tak się właśnie dzieje - przypomniał.

- Jesteśmy pytani, czy Rada Medyczna przy premierze nie podpowiada teraz, że trzeba wprowadzić godzinę policyjną i wyprowadzić wojsko na ulice. My jesteśmy lekarzami i koncentrujemy sie na tym co zrobić, by zakażenia się nie szerzyły. Pełny lockdown i zamknięcie ludzi w domach to już decyzja polityczna - podkreślił prof. Wysocki.
 

Podobał się artykuł? Podziel się!