Prof. Simon: tylu zgonów można było uniknąć, ale rekomendacje nie przebijały się przez zaplecze rządu
- Rekomendacje nie przebijały się przez skrajnie konserwatywną tzw. zjednoczoną prawicę, czyli zaplecze premiera i ministra zdrowia, w związku z czym doszło do katastrofy jaką jest 500-700 zgonów dziennie - mówi prof. Krzysztof Simon, były już członek Rady Medycznej.

- W ubiegłym tygodniu Rada Medyczna przy premierze zakończyła swoją działalność. 13 z 17 jej członków - w ramach protestu - zrezygnowało z zasiadania w radzie
- - To nie miało dalej sensu w kontekście braku podjęcia jakichkolwiek decyzji - tłumaczy w Newsroom WP prof. Krzysztof Simon, były już członek Rady Medycznej
- Kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu podkreślił, że takiej liczby dziennych zgonów można było uniknąć
"Nasze zalecenia to nie są jakieś wymysły, a są zgodne z walką z epidemią"
W piątek, 14 stycznia, doradzająca rządowi Rada Medyczna praktycznie przestała istnieć. W ramach protestu przeciwko braku podejmowania rekomendowanych decyzji 13 z 17 jej członków złożyło dymisje.
- Jestem rozczarowany ponieważ współpraca Rady Medycznej pod kierownictwem prof. Horbana układała się między nami znakomicie. Różniliśmy się poglądami, ale wspólnie produkowaliśmy dokumenty i było to odbierane w sposób racjonalny - mówi w rozmowie w Newsroom WP prof. Krzysztof Simon.
- Nasze zalecenia to nie są jakieś wymysły, a są zgodne z tradycjami i tendencjami światowymi w walce z epidemią. Ale niestety nie przebijało się to przez skrajnie konserwatywną tak zwaną zjednoczoną prawicę, czyli zaplecze pana premiera i pana ministra zdrowia, w związku z czym doszło do katastrofy jaką jest 500-700 zgonów dziennie od kilku miesięcy - podkreśla były już członek Rady Medycznej.
- To nie przebijało się przez pozostałe towarzystwo, które absolutnie moralnie i etycznie odpowiada za to co się dzieje. To mnie zirytowało - dodaje.
"Kim obsadzimy łóżka, wojskiem? To jest opowiadanie dla gawiedzi"
Profesor przestrzega, że zbyt długo zwlekano z przygotowaniem się na kolejną falę koronawirusa, a zapowiadana przez ministra zdrowia Adama Niedzielskiego pomoc wojska niewiele wniesie.
- Za tydzień, za dwa uderzy Omikron i jestem ciekawe co to będzie. Będziemy kolejne łóżka stawiali bez personelu? Kim to obsadzimy, wojskiem? To jest opowiadanie dla gawiedzi - przyznaje ekspert.
- Ani paszportów covidowych, ani kontroli, ani egzekwowania, ani jakieś walki z ruchami antycovidowymi. Jak tak można funkcjonować? - pyta profesor.
- W przypadku, gdy umiera 700 osób dziennie, żadna ideologiczna dyskusja nie ma sensu. Tu trzeba ratować społeczeństwo, a ci się uparli, żeby to wszystko blokować. Sygnalizujemy to od września i nic się nie zmieniło. Jest epidemia, są kolejne warianty koronawirusa łatwiej zaraźliwe, a to co my przekazujemy nie przechodzi. Jest sabotowane przez tak zwaną zjednoczoną prawicę, przez antyszczepionkowców - dodaje.
"Zazdroszczę wybranych polityków, którzy mają pro publiczne działania"
Profesor przytoczył głośny w ostatnich dniach przypadek, kiedy to słynny tenisista Novak Djoković, który nie jest zaszczepiony przeciw COVID-19, został wyrzucony z turnieju i deportowany z Australii.
- Proszę zobaczyć, jak pięknie postąpił rząd Australii. Wyrzucił Novaka Djokovicia, świetnego gracza, ale zwykłego warchoła - zauważa prof. Simon.
- Zazdroszczę świadomości tamtego społeczeństwa, zazdroszczę tam wybranych polityków, którzy mają pro publiczne działania, a nie jakieś własne absurdalne ego. Jeżeli ktoś ma nowotwór i chce umrzeć, jego prywatna sprawa, ale jak jest choroba zakaźna, którą może zakazić w takiej skali, gdzie nie ma miejsc w szpitalach, nie ma personelu, to to jest już zupełnie inna skala - przyznaje.
"Tylu zgonów można było uniknąć"
Profesor pytany, czy gdyby zalecane przez Radę Medyczną obostrzenia weszły wcześniej, można było uniknąć tylu zgonów z pełnym przekonaniem odpowiedział, że to jest oczywiste.
- To tej stuprocentowo pewne, a my dalej przy tej liczbie dyskutujemy jakie restrykcje i czy je w ogóle prowadzić. Ja rozumiem, że najważniejsza jest wolność, ale ta wolność się kończy gdy grozi to drugiemu człowiekowi - podkreśla.
- To jest epidemia, epidemia choroby zakaźnej i niech to do niektórych pustych mózgów w końcu się przebije - tłumaczy prof. Simon.
Minister zdrowia grozi dymisją
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
ZOBACZ KOMENTARZE (2)