Prezes NIL: podwyżki zrujnowały finanse szpitali, nie stać nas na system lekarskocentryczny
Podwyżki płac minimalnych zrujnowały finanse szpitali. Dosypywanie kolejnych medyków do systemu tylko pogłębi ten problem - uważa prezes Naczelnej Izby Lekarskiej. Potrzeba włączać pozostały personel medyczny w proces leczenia i korzystać z nowoczesnych technologii.

- Podczas I Kongresu Lekarzy Innowatorów "NIL IN Summit" (15-16 września 2023 r.) dyskutowano o roli lekarza w nowoczesnym systemie ochrony zdrowia
- Paneliści byli zgodni, że problemem nie jest liczba medyków, lecz ich nierównomierne rozłożenie na mapie Polski, struktura specjalizacji oraz wiek
- Powinno się zatem zwiększać udział pozostałego personelu medycznego w procesie leczenia pacjenta
- Zdaniem ekspertów nowoczesne technologie poprawią skuteczność i wydajność terapii, ale też dadzą czas na zindywidualizowane podejście do chorych
Liczba lekarzy to "tylko" statystyka?
- W Polsce nie brakuje lekarzy, przynajmniej na papierze. Bo gdy przestaniemy skupiać się na wskaźniku liczby medyków na tysiąc mieszkańców, dostrzeżemy, że ważniejsze są: wiek lekarzy i innego personelu medycznego, ich struktura specjalizacyjna oraz rozrzucenie po mapie Polski – mówiła dr Małgorzata Gałązka-Sobotka, dyrektor Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego podczas debaty zorganizowanej w ramach I Kongresu Lekarzy Innowatorów "NIL IN Summit". Rynek Zdrowia był partnerem medialnym tego wydarzenia.
Doktor Gałązka-Sobotka wskazywała, że są województwa np. lubuskie czy warmińsko-mazurskie, gdzie jest absolutna zapaść pod kątem dostępu do wszystkich profesjonalistów medycznych. To oznacza, że obywatele mają nierówne szanse na długie życie w dobrym zdrowiu. To też sygnał dla decydentów, że przy dokonywaniu jakichkolwiek reform trzeba brać pod uwagę potrzeby regionów doświadczających najwięcej problemów.
Wtórował jej Łukasz Jankowski, prezes Naczelnej Izby Lekarskiej. Mówił, że średnia wieku lekarza wynosi obecnie 51 lat, przy czym niemal jedna trzecia medyków jest w wieku emerytalnym. Większość lekarzy stanowią też kobiety – które wcześniej niż mężczyźni są uprawnione do świadczeń emerytalnych.
- System lekarskocentryczny jest najdroższy i nas na niego nie stać. Podwyżki płac minimalnych zrujnowały finanse szpitali. Są placówki wydające na wynagrodzenia nawet 90 proc. budżetu. Dorzucanie kolejnych lekarzy do systemu tylko pogłębi ten problem. A i nie poprawi jakości pracy lekarzy, którzy już dziś bywają przemęczeni i statystycznie umierają szybciej niż przeciętni obywatele – wyliczał Łukasz Jankowski.
Do tych wypowiedzi odniosła się Małgorzata Zadorożna, dyrektor departamentu rozwoju kadr w Ministerstwie Zdrowia. Przyznała, że pod kątem liczby lekarzy przypadających na tysiąc mieszkańców Polska jest już tylko odrobinę w tyle za średnią OECD (3,5 w Polsce i 3,7 w OECD).
- A zatem z jednej strony nie jest tak źle. Z drugiej jednak nie słyszy się, żeby szpital zamykał oddział z innego powodu niż przez braki kadrowe. Bo dziś szpital nie jest już głównym miejscem pracy medyków i atrybutem prestiżu. Rośnie zainteresowanie AOS, specjalizacjami z neurologii i medycyny rodzinnej – mówiła Zadorożna.
Odniosła się też do wsparcia resortu zdrowia dla otwierania nowych uczelni i kierunków medycznych. Zasugerowała, że może to mieć pozytywny wpływ na zwiększenie dostępności do lekarzy w miejscach, gdzie dziś ich brakuje. Bo tak jak w miejscach, gdzie jest wiele szkół pielęgniarskich, jest dobra dostępność pielęgniarek, tak MZ uważa, że może być podobnie z lekarzami.
"Tkwiąc w paradygmacie szpitalnym nigdy nie pójdziemy do przodu"
Dyskutanci byli zgodni, że w leczenie pacjentów coraz bardziej powinni być włączani przedstawiciele innych zawodów medycznych.
– Kadry, w rozumieniu nie tylko lekarzy, ale także m.in. pielęgniarek, diagnostów, fizjoterapeutów, farmaceutów, psychologów i dietetyków; innowacyjne technologie oraz e-zdrowie. To komponenty potrzebne do tego, aby nowoczesny system ochrony zdrowia był nie tylko dostępny dla pacjentów, ale też był przyjazny, skuteczny oraz efektywny kosztowo – wskazywała dr Małgorzata Gałązka-Sobotka.
Zgadzał się z nią Łukasz Jankowski. Mówił, że potrzeba zindywidualizowanego podejścia do pacjenta i jego potrzeb. Prezes NIL zaznaczał, że nie wszystko musi robić sam lekarz, bo mogą mu pomagać inni specjaliści z sektora medycznego. W Stanach Zjednoczonych pojawiają się już tzw. szpitale bez łóżek, w których wyspecjalizowane zespoły monitorują stan zdrowia pacjentów przebywających w domu, przy pomocy zdalnych systemów e-zdrowia i urządzeń medycznych (np. gdy pielęgniarka przykłada stetoskop do ciała pacjenta, a dźwięk przesyłany jest do komputera lekarza oddalonego o setki kilometrów).
- Tkwiąc w paradygmacie szpitalnym nigdy nie pójdziemy do przodu. Potrzeba tu rewolucji, a nie tylko ewolucji – postulował Łukasz Jankowski.
Podobnego zdania był Paweł Krzesiński, profesor Wojskowego Instytutu Medycznego. Zauważał, że dziś nie ma zachęt finansowych do tego, by lekarze budowali własne zespoły specjalistów. To zawsze wiąże się z koniecznością wyłożenia pieniędzy z budżetu szpitala.
Również Jakub Adamski, dyrektor departamentu współpracy w biurze Rzecznika Praw Pacjenta, przyznawał, że pacjenci są bardzo elastyczni i najbardziej brakuje im poczucia, że ich potrzeby zostały wysłuchane.
– Nie trafiają do nas skargi od pacjentów, że zaopiekowała się nimi niewłaściwa osoba, np. pielęgniarka zamiast lekarza. Nawet jeśli dziś wydaje się, że chorzy wyznają kult lekarza i to najlepiej specjalisty, to doświadczenia z innych krajów pokazują, że pacjenci potrafią dostosować się do innych form opieki. Niemniej w polskim stanie prawnym to wciąż lekarz ma decydujący głos i to na nim spoczywa obowiązek podjęcia decyzji co do leczenia – opowiadał Jakub Adamski.
Głos w dyskusji zabrał również Mirosław Markowski z Narodowego Funduszu Zdrowia. Dostrzegał, że system lekarskocentryczny nie przynosi już odpowiednich efektów. Ale krążenie tylko wokół potrzeb pacjentów to też zły kierunek, bo personel medyczny mógłby z czasem stać się niejako zakładnikiem takiego systemu.
– Wniosek jest taki, że musi istnieć komunikacja i partnerstwo pomiędzy wszystkimi zaangażowanymi stronami. Warto wychodzić poza sztywną koncentrację dostępności zasobów, a zwiększać udział parametrów efektów. Ustawa o jakości może pozwolić na ocenę, która alokacja środków finansowych jest najbardziej efektywna – stwierdził Mirosław Markowski.
Sztuczna inteligencja ma kupić lekarzom czas
Prof. Paweł Krzesiński dostrzegał, że udział technologii oraz sztucznej inteligencji może w niedalekiej przyszłości istotnie wesprzeć diagnostykę pacjenta, ale póki co powinniśmy skupić się na przyspieszeniu i ułatwieniu codziennej pracy lekarza. Bo medyk przyszłości nie powinien raczej poświęcać czasu np. na formatowanie epikryzy.
Potrzeba też pilnie wdrożyć narzędzia przygotowujące pacjentów do badań i zabiegów. Chodzi o to, żeby wiedzieli, co mają zrobić, by być zakwalifikowanymi do danej procedury medycznej, zanim przekroczą próg placówki medycznej. I żeby mogli swobodnie przeczytać niezbędne dokumenty, a nie wyrażać zgodę na zabieg, gdy już są wołani na salę operacyjną.
Zdaniem prof. Krzesińskiego lekarz przyszłości nie będzie się już mógł zamykać w wąskiej specjalizacji, bo będzie otrzymywał coraz więcej danych i wskaźników dotyczących pacjenta.
– Będzie musiał zatem holistycznie patrzył na stan zdrowia chorego. I, co ważne, technologia kupi nam wszystkim czas na empatię. Istotna stanie się rozmowa z pacjentem, co dla niego znaczy choroba. Sztuczna Inteligencja nie powinna bowiem dehumanizować medycyny – konkludował prof. Paweł Krzesiński.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
ZOBACZ KOMENTARZE (0)