Ponad pół roku oczekiwania na opis badań obrazowych. NIK przeprowadziła kontrolę
Choć zniesienie limitów do specjalistów miały rozładować kolejki i zapewnić pacjentom krótszy czas oczekiwanie na wizytę, to doprowadziły paradoksalnie do długiego oczekiwania m.in. na opis badań obrazowych. NIK wylicza w raporcie, iż wyniki były opisywane ponad dwa miesiące w przypadku pilny i ponad pół roku w przypadku stabilny.

- "Dziennik Gazeta Prawna" powołała się na dane z analizy Najwyższej Izby Kontroli, z których wynika, że narasta problem w ochronie zdrowia
- Kontrolerzy skupili się na wykorzystaniu w polskim systemie ochrony zdrowia nowoczesnej aparatury diagnostycznej i ocenili, jak długo czeka się na opis
- Jak relacjonuje "DGP", wyniki okazały się zaskakujące - wyszedł duży odsetek opisywania przez lekarzy wyników badań obrazowych w terminie powyżej 2 tygodni
Zniesienie limitów do specjalistów i czekanie na opis
Przypomnijmy: od 1 lipca 2021 roku nie obowiązują limity przyjęć do lekarzy specjalistów. To jeden z elementów Polskiego Ładu, czyli programu społeczno-gospodarczego rządu PiS. Nowe przepisy miały za zadanie rozładować kolejki i zapewnić pacjentom krótszy okres oczekiwania na wizytę.
Jednak jak przypomina "Dziennik Gazeta Prawna" choć limity zostały zniesione, zaczął narastać inny problem - niektórzy pacjenci muszą czekać na opis badania obrazowego dłużej niż na samą wizytę.
"DGP" powołuje się na wyniki kontroli NIK. Kontrolerzy bowiem sprawdzali wykorzystanie w polskim systemie ochrony zdrowia nowoczesnej aparatury diagnostycznej i przy okazji ocenili, ile czeka się na opis takiego badania. Wyniki są niepokojące:
"Wyszedł niepokojąco duży odsetek opisywania przez lekarzy wyników badań obrazowych w terminie powyżej dwóch tygodni. Zdarzało się wręcz, że wyniki były opisywane ponad dwa miesiące w przypadku pilny i ponad pół roku w przypadku stabilnym" – podaje "DGP".
Tym samym opisy zostały wykonane znacznie później, niż wynika to z terminów określonych w umowach z lekarzami radiologami.
MZ zmienia zasady testów urządzeń radiologicznych
Pogłębiający się problem
"DGP" przypomina również – powołując się na dane NIK – że wspomniana sytuacja oznacza ryzyko braku ciągłości leczenia. Według dziennika zaistniały problem wynika zarówno z braku radiologów, jak również zbyt wysokich wynagrodzeń. Jak czytamy, "dosypanie pieniędzy na wypłaty dla specjalistów sprawiło, że lekarze osiągają ten sam przychód co kiedyś, wykonując mniejszą liczbę badań".
W podsumowaniu "DGP" wskazuje także, że wciąż jest zauważalny problem z diagnostami, którzy wymykają się statystykom. W końcu kolejki maleją, ale narasta problem prawidłowej oraz szybkiej diagnozy, przez co efekty leczenia wciąż się nie poprawiają.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
ZOBACZ KOMENTARZE (2)