Paraliż SOR-u dezorganizuje pracę innych szpitali. Rosną kolejki, zabiegi z opóźnieniem
Ograniczenie pracy Szpitalnego Oddziału Ratunkowego w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym we Wrocławiu dezorganizuje pracę pozostałych SOR-ów. - Mamy dziennie około 30 pacjentów więcej, przez co zmniejsza się nasza możliwość realizacji planowych zabiegów - zwraca uwagę Monika Kowalska, rzeczniczka prasowa Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego.

- W Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym we Wrocławiu z początkiem miesiąca zwolniło się z pracy 19 ratowników medycznych, a kolejnych 17 przedłożyło zwolnienia L4
- Tutejszy SOR najpierw został zamknięty, obecnie pracuje w mocno ograniczonym zakresie. Jak szacuje dyrektor szpitala, prof. Wojciech Witkiewicz, taki stan rzeczy może potrwać jeszcze dwa tygodnie
- Michał Nowakowski, rzecznik prasowy Marszałka Województwa Dolnośląskiego przyznaje, że pozostałe trzy oddziały ratunkowe w mieście odnotowują w tej sytuacji wzmożony ruch. - Nie mamy jednak informacji, aby utrudniało to pracę pozostałym jednostkom - zapewnia
- W Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym usłyszeliśmy jednak, że to istotny problem. - Mamy dziennie około 30 pacjentów więcej. Trafiają w trybie ostrodyżurowym do naszych klinik, przez co zmniejsza się nasza możliwość realizacji planowych zabiegów - zwraca uwagę Monika Kowalska, rzeczniczka prasowa USK we Wrocławiu
Ratownicy odeszli z pracy. SOR działa w trybie awaryjnym. Co dalej?
Szpitalny Oddział Ratunkowy w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym we Wrocławiu najpierw wstrzymał przyjęcia, a od kilku dni działa, ale w ograniczonym zakresie.
Powodem są braki kadrowe. Na początku miesiąca z pracy zrezygnowało 19 zatrudnionych ratowników medycznych, kolejnych 17 przedłożyło zwolnienia lekarskie. Poszło o podwyżki. Ratownicy domagali się podniesienia stawki z 50 do 60 zł za godzinę.
Dyrekcja szpitala rozpoczęła rekrutację nowych pracowników. W dalszym ciągu prowadzi też rozmowy płacowe z ratownikami medycznymi, którzy zdecydowali się odejść z pracy.
- Zaproponowana ratownikom przez dyrekcję stawka wynagrodzenia godzinowego w szpitalu przy ul. Kamieńskiego wynosi 55 zł i jest na poziomie porównywalnym w stosunku do innych szpitali - zapewnia Michał Nowakowski, rzecznik prasowy Marszałka Województwa Dolnośląskiego.
Dyrektor szpitala prof. Wojciech Witkiewicz podkreśla w rozmowie z Rynkiem Zdrowia, że jak na możliwości szpitala to optymalna stawka.
- Część pracowników wróciła do pracy, a sześciu kolejnych udało się zatrudnić, w tym dwóch ratowników medycznych. Następni chętni zgłaszają się, rekrutacja cały czas trwa - zaznacza.
Nowakowski podkreśla, że SOR przy ul. Kamieńskiego - mimo kłopotów kadrowych - nadal zaopatruje pacjentów. - W ujęciu dobowym przyjmuje około 80 osób. To liczba zbliżona do normalnego, pełnego działania oddziału ratunkowego - zaznacza.
Niemniej apel o to, aby dyspozytornia kierowała zespoły pogotowia ratunkowego z pacjentami do pozostałych trzech SOR-ów działających w mieście, nadal jest aktualny. Proszeni są o to również pacjenci indywidualnie zgłaszający się na oddział.
Prof. Wojciech Witkiewicz szacuje, że taki stan rzeczy, także z powodu trwającej po covidzie przebudowy SOR-u, może potrwać jeszcze do dwóch tygodni.
Na pozostałych SOR-ach kolejki pacjentów. Odwoływane są też planowane zabiegi
Ograniczenie pracy SOR-u przy ul. Kamieńskiego odbija się na trzech pozostałych oddziałach ratunkowych w mieście. Michał Nowakowski przyznaje, że w tej sytuacji odnotowują wzmożony ruch. - Nie mamy jednak informacji, aby utrudniało to pracę pozostałym jednostkom - dodaje.
W Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym usłyszeliśmy jednak, że większa liczba pacjentów nie tylko wydłuża czas oczekiwania chorych, ale i dezorganizuje harmonogram planowych zabiegów na pozostałych oddziałach.
Nawet, gdy wszystkie SOR-y w mieście działają na pełnych obrotach, oddział ratunkowy szpitala klinicznego potrafi przyjąć w ciągu doby 160 osób. Teraz przyjmuje jeszcze ok. 20 dodatkowych pacjentów i ok. 10 więcej przyjeżdżających karetek pogotowia.
- Mamy dziennie łącznie około 30 pacjentów więcej. Trafiają w trybie ostrodyżurowym do naszych klinik, przez co zmniejsza się możliwość realizacji planowych zabiegów - zwraca uwagę Monika Kowalska, rzeczniczka prasowa USK we Wrocławiu.
Więcej pacjentów notuje także SOR w Dolnośląskim Szpitalu Specjalistycznym im. T. Marciniaka przy ul. Fieldorfa.
- Obserwujemy większy napływ pacjentów, od kilkunastu do kilkudziesięciu dziennie - wylicza Agnieszka Czajkowska-Masternak, specjalistka ds. kontaktów z mediami w szpitalu im. T. Marciniaka.
Przyznaje, że w związku z tym zdarza się, że pacjenci muszą dłużej poczekać na przyjęcie. - Nasz zespół radzi sobie jednak z tą sytuacją. Przyjmowani są wszyscy chorzy, którzy wymagają pomocy - podkreśla.
Prof. Witkiewicz przypomina natomiast, że kiedy pozostałe SOR-y miały problemy kadrowe, oddział ratunkowy Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego również je zastępował.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
ZOBACZ KOMENTARZE (0)