Zwiększona śmiertelność potęguje problem z brakiem lekarzy uprawnionych do potwierdzania zgonu osób objętych kwarantanną lub zakażonych, które zmarły poza szpitalem. W całym kraju odnotowano w październiku blisko 40 proc. zgonów więcej niż w analogicznym okresie ub.r.
Problem deficytu koronerów jest odczuwalny w skali całego kraju Fot. Archiwum
Lekarze rodzinni nie mają czasu, aby stwierdzać zgony i wydawać odpowiednie dokumenty, nie są też wyposażeni w odpowiednie środki ochrony osobistej. Przeciążone pogotowie także nie jest rozwiązaniem. Mieli nim być lekarze - koronerzy. Na ich powołanie wojewodowie mieli czas do kwietnia. Nie wszystkim jednak udało się w tym terminie znaleźć chętnych do podjęcia tej funkcji.
Na szczęście sytuacja się poprawia. Do listopada 2020 r. - jak informuje z kolei biuro prasowe Łódzkiego Urzędu Wojewódzkiego - wojewoda zawarł umowę z 3 lekarzami na takie świadczenia. Nieco lepiej wygląda to na Mazowszu, gdzie koronerów jest 6 i Małopolsce, gdzie jest ich 8. Zdecydowanie lepiej sytuacja wygląda na Lubelszczyźnie, gdzie udało się powołać, aż 20 lekarzy do stwierdzania zgonów związanych z epidemią koronawirusa.
Jak mówi Agnieszka Muchla-Łagosz z biura prasowego wojewody zachodniopomorskiego, na obszarze województwa działa dwóch koronerów. Od 29 września 2020 roku do 16 listopada w Zachodniopomorskiem stwierdzali oni zgon w 28 przypadkach. W większości dotyczyło to osób, u których zachodziło podejrzenie zakażenia, a nie ze stwierdzonym zakażeniem.
Problem deficytu koronerów jest odczuwalny w skali całego kraju. Od początku pandemii zanotowano w Polsce ponad 10 tys. zgonów pacjentów chorujących na Covid-19.
Więcej: gk24.pl