Nieubezpieczonego pacjenta z Afryki nie ma gdzie przekazać. Szpital od dwóch lat ponosi koszty
Szpital kliniczny nr 4 w Lublinie zapłacił ponad milion złotych za leczenie pacjenta z Zimbabwe, który nie jest ubezpieczony. W Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie zadłużenie cudzoziemców wobec placówki sięga już dwóch milionów, a w Radomskim Szpitalu Specjalistycznym wzrosło rok temu o 50 tys. zł. To problem systemowy, nie ma w Polsce stosownych rozwiązań prawnych - wskazują eksperci w rozmowie z TOK FM.

- Na antenie radia TOK FM pracownicy Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego Nr 4 w Lublinie opowiedzieli historię studenta z Zimbabwe, który prawie dwa lata temu uległ wypadkowi
- Trafił w ciężkim stanie do szpitala, gdzie przebywa do dzisiaj. Nie chodzi, nie mówi, potrzebuje stałej opieki, ale nie ma go gdzie przenieść
- A koszty szpitala rosną. Wydatki na opiekę nad pacjentem przekroczyły już milion złotych. Z niezapłaconymi rachunkami za leczenie cudzoziemców zmagają się praktycznie szpitale w całej Polsce
- - Kwoty na niezapłaconych rachunkach wahają się od 100 zł do nawet pół miliona złotych za osobę - wylicza w TOK FM Maria Włodkowska, rzeczniczka Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie
Kto zapłaci za leczenie pacjenta z Zimbabwe? Koszty opieki przekroczyły milion zł
Historię 27-letniego pacjenta z Zimbabwe, który prawie dwa lata temu trafił po wypadku do Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego Nr 4 w Lublinie, nagłośniło radio TOK FM. Mężczyzna przebywał w Polsce legalnie, miał wizę i był studentem. W 2021 roku uległ jednak poważnemu wypadkowi samochodowemu. Najpierw przebywał na oddziale intensywnej terapii. Od stycznia 2022 roku hospitalizowany jest w klinice neurologii. Nie chodzi, nie mówi, choć jego stan jest ciężki, to jednak stabilny i mógłby zostać ze szpitala wypisany. Potrzebuje jednak stałej opieki, ale nie ma go gdzie przenieść. A koszty szpitala rosną.
- Żadna instytucja nie chce z nami rozmawiać, bo nie ma gwarancji finansowania pobytu tego pacjenta. Każdy inny, który miałby PESEL i ubezpieczenie, byłby przeniesiony do Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego. Na ten moment, w tym przypadku nie ma takiej możliwości - mówił na antenie radia prof. Konrad Rejdak, kierownik klinicznego oddziału neurologii SPSK Nr 4 w Lublinie.
Szpital prosił o wsparcie Ambasadę Zimbabwe w Berlinie, kontaktował się też z rodziną pacjenta, ale ta nie wykazała chęci przejęcia nad nim opieki.
Wojewoda lubelski Lech Sprawka szukając rozwiązania z sytuacji miał zwrócić się w czerwcu do Ministerstwa Zdrowia, ale otrzymał odpowiedź, że nie ma podstaw prawnych do sfinansowania przez resort kosztów świadczeń udzielonych cudzoziemcowi.
Tymczasem wydatki na opiekę nad pacjentem przekroczyły już milion złotych. Z niezapłaconymi rachunkami za leczenie cudzoziemców zmagają się praktycznie szpitale w całej Polsce.
Szpitale leczą i liczą straty. "Nie mamy polityki migracyjnej"
Jak podaje TOK FM, w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie zadłużenie cudzoziemców wobec placówki sięga już dwóch milionów, a w Radomskim Szpitalu Specjalistycznym tylko rok temu koszt 17 niezapłaconych przez obcokrajowców faktur wyniósł 50 tys. zł (w pierwszym półroczu tego roku wzrósł o kolejnych ponad 10 tys. złotych).
- Kwoty na niezapłaconych rachunkach wahają się od 100 zł do nawet pół miliona złotych za osobę - wyliczyła w TOK FM Maria Włodkowska, rzeczniczka prasowa krakowskiego szpitala.
Anna Chmielewska, członkini zarządu Fundacji Ocalenie i koordynatorka Centrum Pomocy Cudzoziemcom w Warszawie tłumaczy, że cudzoziemcy przyjeżdżający do pracy w Polsce często nie wiedzą nawet, że nie zostali ubezpieczeni. - Wielu myśli, że skoro podpisało "jakąś" umowę z pracodawcą, to może liczyć na bezpłatną pomoc medyczną - tłumaczy.
Szpitale w sytuacji zagrożenia życia muszą natomiast przyjąć pacjenta. Wobec nieubezpieczonych mają obowiązek żądać potem zwrotu kosztów realizowanych świadczeń (art. 50 ust. 11 ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej). Nie zawsze jednak udaje się odzyskać pieniądze.
Medycy w obliczu sytuacji rozkładają ręce. Jeden z lekarzy w rozmowie z dziennikarką TOK FM podkreśla, że w kraju brakuje rozwiązań systemowych, a lekarze nie mogą nikomu odmówić pomocy. Pochodzenie, religia, orientacja seksualna czy narodowość są tu bez znaczenia.
Na brak rozwiązań prawnych w tym zakresie zwróciła uwagę w radiu także Patrycja Matusz, politolożka z Uniwersytetu Wrocławskiego. - Nie mamy polityki migracyjnej, która regulowałaby wiele kwestii, w tym szczegółowy dostęp do służby zdrowia, bo najczęściej traktujemy migrantów jako uzupełnienie niedoborów na rynku pracy - zaznaczyła.
Systemowego podejścia do tematu życzyłby sobie także wicedyrektor SPSK 4 w Lublinie Michał Szabelski. Przyznaje, że co prawda kwestie finansowe dla szpitala są istotne, to kluczowe jest wypracowanie odpowiednich rozwiązań prawnych. Bo takich pacjentów - jak sugeruje - w dobie rosnącej liczby migrantów z różnych państw - na pewno będzie więcej.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
ZOBACZ KOMENTARZE (2)