MZ: wracają porody domowe
W kwietniu przyszłego roku wejdzie w życie rozporządzenie ministra zdrowia, które daje kobietom prawo wyboru miejsca porodu.

Tym samym poród może odbyć się w szpitalu albo, jeśli tak zażyczy sobie rodząca, w jej domu.
Lekarze w większości są przeciwni porodom domowym. Ich zdaniem, porody domowe są obarczone większym ryzykiem niż szpitalne.
‒ Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, że pacjentki nagminnie będą rodzić w domach. Co się będzie, jeśli dojdą komplikacje? To się przecież zdarza ‒ mówi Gazecie Wyborczej profesor Maciej Kinalski, konsultant do spraw położnictwa i ginekologii województwa podlaskiego.
Innego zdania są położne. Uważają, że poród w domu to bezpieczeństwo i komfort dla rodzącej, ponieważ nie ma zagrożenia szpitalnymi szczepami bakterii, które mogą wywoływać groźne infekcje. Poza tym kobieta w domu czuje się psychicznie pewniej niż w szpitalu.
Położne podkreślają, że porodami domowymi zainteresowane są zwłaszcza te kobiety, które rodzą kolejny raz, a przy wcześniejszych porodach miały negatywne doświadczenia związane z pobytem w szpitalu.
‒ Kilka pań, które przychodzą do mnie na zajęcia, zastanawia się na takim rozwiązaniem. Uważam, że ma ono rację bytu. O takim rozwiązaniu myślą głównie te mamy, które kolejny raz spodziewają się dziecka i przy pierwszym miały jakieś traumatyczne przeżycia w szpitalu ‒ powiedziała Gazecie Wyborczej Małgorzata Tymińska, która prowadzi szkołę rodzenia w Białymstoku.
Na razie większość Polek woli rodzić w szpitalu, a porody domowe stanowią promil wszystkich porodów: szacuje się, że jest ich ok. 200 rocznie na ok. 400 tys. wszystkich porodów w skali kraju.
Nie wykluczone jednak, że w związku ze zmianą przepisów nastąpi z czasem zmiana nastawienia do porodów domowych i ‒ wzorem niektórych krajów zachodnich ‒ poród domowy przestanie być traktowany jako ekstrawagancja.
Więcej: Gazeta Wyborcza
ZOBACZ KOMENTARZE (0)