MZ: 1500 nowych lekarzy to realne zasilenie. "Niektórzy leczą przeziębienie sokiem z malin"
- Dokonujemy uproszczeń mówiąc o lekarzach z Ukrainy. Są lekarze, którzy od razu mogą leczyć u nas na europejskim poziomie, a są medycy, którzy leczą przeziębienie sokiem z malin - mówi prezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie Łukasz Jankowski. Czy medycy zza granicy mogą być realnym wsparciem dla polskiej ochrony zdrowia?

- - Przez rok funkcjonowania ustawy upraszczającej procedury mamy już 1500 nowych lekarzy w systemie. To realne zasilenie - mówił w trakcie Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach minister zdrowia Adam Niedzielski
- - Na początku byłam większą optymistką, teraz patrzę na to realniej i nie jest to taka prosta sprawa - przyznała prezes zarządu LUX MED Anna Rulkiewicz
- - Mamy osoby zatrudnione, które zakładamy, że zostaną u nas na dłużej. Pracują na innych pomocniczych stanowiskach, aby miały czas na nauczenie się języka - tłumaczyła dyrektor Górnośląskiego Centrum Medycznego Klaudia Rogowska
- Prezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie Łukasz Jankowski przestrzegał, że wśród medyków przybywających do Polski są lekarze specjaliści na odpowiednim poziomie, ale też i tacy, co "przeziębienie leczą sokiem z malin, a na zapalenie płuc nie robią RTG, bo zwyczajnie nie mają do niego dostępu"
Kryzys kadrowy w ochronie zdrowia. "Mamy już 1500 nowych lekarzy w systemie"
W trakcie Europejskiego Kongresu Gospodarczego minister zdrowia Adam Niedzielski odniósł się do problemów kadrowych dotykających polską ochronę zdrowia.
- Najważniejsi są ludzie w systemie i zapewnienie stabilności pracy i kadr - podkreślał szef resortu zdrowia.
- Mówiąc o kadrach chcę powiedzieć, że idąc wzorem innych krajów, które kiedyś drenowały nasze kadry, doszliśmy do sytuacji, w której zaproponowaliśmy rozwiązania analogiczne, to znaczy teraz lekarze z zagranicy mogą pracować w Polsce, mogą dostawać te uprawnienia w sposób bardzo uproszczony - tłumaczył Niedzielski.
- Przez rok funkcjonowania ustawy upraszczającej procedury, mamy już 1500 nowych lekarzy w systemie. To realne zasilenie, ludzie, którzy pracują i pomagają w tym systemie - dodawał minister.
Lekarze z Ukrainy lekiem na kryzys? Jeżeli 20 proc z nich zostanie, będę zadowolona"
Czy rzeczywiście przybywający z Ukrainy medycy mogą w realny sposób wesprzeć polską ochronę zdrowia?
M.in. na to pytanie odpowiedzi szukali prelegenci w trakcie sesji pt. "System ochrony zdrowia doświadczony pandemią - szanse i wyzwania" w trakcie EEC2022..
- Na początku byłam większą optymistką, teraz patrzę na to realniej i nie jest to taka prosta sprawa - przyznała prezes zarządu LUX MED Sp. z o.o. Anna Rulkiewicz.
- Proces przystosowywania jest trudny, język jest ogromną barierą, z której początkowo nie zdawałam sobie sprawy, że aż taką. Ci, którzy znają język, będą chcieli zostać i będzie z nich pożytek. Widzę jednak, że już część z nich wróciła do siebie - dodała.
Prezes Rulkiewicz wyliczała, że otrzymała około 800 aplikacji, z czego w jej spółce fizycznie zostało zatrudnionych 120 osób.
- Na razie wszyscy pracują jako asystenci lekarza i jeżeli z tych 120 osób zostanie 20 proc., to będę zadowolona. Zdecydowaliśmy się im pomóc, pomagamy im w formalnościach i teraz to ich decyzja, gdzie oni będą chcieli żyć, czy w Polsce, czy będą chcieli wrócić do siebie. Pamiętajmy, że w Ukrainie mają rodziny i wiedzą, że ich kraj ich potrzebuje - tłumaczyła szefowa LUX MED Sp. z o.o.
EEC 2022. "Są lekarze, którzy leczą przeziębienie sokiem z malin"
Na problem z adaptacją lekarzy z Ukrainy do polskiego systemu ochrony zdrowia zwracał uwagę również Łukasz Jankowski, prezes Okręgowej Izby Lekarska w Warszawie.
- Dokonujemy uproszczeń mówiąc o lekarzach z Ukrainy. Tam są lekarze, którzy są świetnie wyszkoleni, z dużych jednostek klinicznych, którzy mogliby od zaraz leczyć polskich pacjentów na europejskim poziomie - mówił Jankowski.
- Są też lekarze, którzy leczą przeziębienie sokiem z malin i nie widzą potrzeby robienia RTG na zapalenie płuc, bo po prostu nie jest dostępny. Myśląc o lekarzach z Ukrainy musimy myśleć o wszystkich tych lekarzach - podkreślił.
- Rezygnując z weryfikacji ich umiejętności, języka narażamy się na to, że ich proces przystosowywania się do wejścia w zawód będzie dużo dłuższy. A niestety nasz pomysł, żeby to był sześciomiesięczny staż adaptacyjny, tak jak ma to miejsce w przypadku lekarzy, którzy na przykład przez 5 lat nie wykonywali w Polsce zawodu, nie zyskał akceptacji - tłumaczył.
"Problem językowy sprawia kłopoty. Nie wszystko da się załatwić przez translator"
- Specjaliści z Ukrainy jak najbardziej, nasz ośrodek też jest otwarty na nich, ale absolutnie zgadzam się, że problem językowy sprawia kłopoty. To nie jest tak, że wszystko da się załatwić przez translator - tłumaczyła Klaudia Rogowska, dyrektor Górnośląskiego Centrum Medycznego im. prof. Leszka Gieca Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach.
- Mamy osoby zatrudnione, które zakładamy, że zostaną u nas na dłużej. Pracują na innych pomocniczych stanowiskach, aby miały czas na nauczenie się języka - dodała.
- My nikogo z lekarzy ukraińskich nie zmusimy do pozostania w Polsce - przyznał Bolesław Piecha, wiceprzewodniczący Sejmowej Komisja Zdrowia.
- Sądzę, jednak że cześć z nich zostanie, bo zmuszą ich do tego warunki finansowe, które są zdecydowanie lepsze niż na Ukrainie - dodał były wiceminister zdrowia.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
ZOBACZ KOMENTARZE (4)