Lekarze, uchodźcy i kierunki polskiego systemu ochrony zdrowia - o tym dyskutowano na EEC 2022
Zoptymalizowana, kompletna [pomoc] daje gwarancję ograniczenia ryzyka krążenia zagubionego pacjenta w systemie z następczym ryzykiem destabilizacji zdrowia - mówił podczas EEC 2022 gen. Grzegorz Gielerak, odnosząc się do nowych, ukraińskich pacjentów.

- 25 kwietnia rozpoczął się XIV Europejski Kongres Gospodarczy. W pierwszej sesji zdrowotnej udział wziął m.in. minister zdrowia Adam Niedzielski
- Podkreślone zostały kierunki, jakie miałby obrać system ochrony zdrowia: postawiono na finansowanie i kadry
- Dyskutanci zwrócili uwagę również na kwestię uchodźców przede wszystkim jako pacjentów, ale także - lekarzy, którzy chcą podejmować w Polsce pracę w zawodzie
Zmiana filozofii systemu ochrony zdrowia
- Zmieniamy filozofię systemu ochrony zdrowia. Przedmiotem rozliczenia w tym systemie nie będzie sztuka dostarczonego świadczenia, tylko będzie prowadzona stała ocena jego jakości - mówił szef resortu zdrowia Adam Niedzielski podczas inauguracji pierwszej sesji zdrowotnej na tegorocznym XIV Europejskim Kongresie Gospodarczym.
System ochrony zdrowia ponadto ma być odporny - ale co to znaczy? Jak wyjaśnił Niedzielski, zagadnienie to może być podnoszone w zakresie "nie tylko poprawiania efektywności, nie tylko poprawiania dostępności dla pacjenta, ale budowania odpornych systemów opieki zdrowotnej", czyli takich, które "potrafią w sytuacjach kryzysowych wykazać elastyczność i i poradzić sobie z kryzysem". Zwrócił uwagę na czynniki, jakie wpływają na tę odporność: finanse i kadry medyczne.
Uchodźcy to poważny problem i ogromne wyzwanie dla systemu polskiej opieki zdrowotnej
W głównej części panelu dyrektor Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie gen. dyw. prof. dr hab. n. med. Grzegorz Gielerak odniósł się do medycznej pomocy dla uchodźców.
- Widać wyraźnie, że jest i będzie to poważny problem dla systemu ochrony zdrowia - przyznał. Wyzwania dla polskiego systemu ochrony zdrowia podzielił na dwa etapy: pierwszy, będący napływem rannych, wyziębionych i zainfekowanych, gdzie interwencje miały charakter doraźny oraz drugi, w którym do polskiej opieki zdrowotnej weszło 2,8 mln dodatkowych osób, z których dziennie hospitalizowanych jest 2 tysiące. Generał zwrócił uwagę na konieczność uwzględnienia struktury tej populacji - głównie kobiet i dzieci - w przygotowywaniu programów opieki medycznej. - Powinniśmy, mając świadomość kosztów systemowych, zrobić wszystko, aby nie ograniczyć i zagwarantować sobie, że opieka, którą będziemy sprawować, byłaby realizowana w sposób najbardziej adekwatny do potrzeb - zaznaczył generał.
- Nigdy nie zderzyliśmy się z sytuacją wydatków niekwalifikowanych w tej kwocie, po drugie sytuacją, w której nagle pojawia się dodatkowe około 6 proc. populacji na terenie kraju i jednocześnie jest to populacja osób, które nie posiadają żadnej dokumentacji medycznej czy informacji medycznej na temat stosowanych leków czy wykonanych zabiegów operacyjnych - wyjaśniał gen. Gielerak.
- Zoptymalizowana, kompletna [pomoc] daje gwarancję ograniczenia ryzyka krążenia zagubionego pacjenta w systemie z następczym ryzykiem destabilizacji zdrowia, ze skutkami, które będą wymagać interwencji w szpitalnym oddziale ratunkowym lub hospitalizacji, co dodatkowo podniesie koszty systemowe - kontynuował. - Musimy zadbać, aby powstały takie wyspecjalizowane podmioty, które będą dysponowały szerokimi możliwościami wyjściowej oceny stanu chorego, postawienia wstępnego rozpoznania z równoczesnym określeniem stopnia zaawansowania choroby, po to, aby rozpocząć właściwe leczenie - tłumaczył profesor.
Finansowanie i potrzeba pełnej ewidencji
Aby mogło to działać sprawnie, potrzebne są dodatkowe źródła finansowania, do których odniósł się były minister zdrowia Bolesław Piecha.
- Pan premier Morawiecki i pan minister Niedzielski dokładnie wiedzą, że są określone środki w budżecie państwa które możemy wydawać (...). Dobrze, żebyśmy zaczęli rejestrować tych wszystkich uchodźców, nadawali tak zwany PESEL - bo pewnie to troszeczkę różni się od PESEL-u polskiego - po to, żeby mieć ich w statystykach systemu i w polskiej ochronie zdrowia. Systemy informatyczne są na tyle rozwinięte, że jesteśmy w stanie każdorazowo później wyciągnąć [dane], zanalizować i przekazać do rozliczenia - mówił.
Jacek Krajewski, prezes Federacji Związków Pracodawców Ochrony Zdrowia podtrzymał konieczność rejestrowania uchodźców. - Jeżeli zostaną uprawnieni do korzystania ze świadczeń i wreszcie Narodowy Fundusz Zdrowia pozwoli nam ich rejestrować na listach aktywnych, będą naszymi pacjentami, którzy przychodzą do POZ-u i są w podstawowej opiece zdrowotnej zabezpieczeni (...) - mówił. - Nie wszyscy są oczywiście chorzy, ale to, żeby oni mieli poczucie bezpieczeństwa, że lekarz jest zaraz obok, żeby mogli pójść, poradzić się w sytuacji, kiedy mają np. przewlekłe choroby (...).
Krajewski zaznaczył też, że "nie ma sytuacji, że będziemy np. robić część opieki zdrowotnej dla Ukraińców i część opieki zdrowotnej dla polskich pacjentów". Podkreślił, że kiedy pacjent jest zewidencjonowany, powinien "bezpośrednio mieć możliwość zapisać się do lekarza rodzinnego i tam uzyskiwać pomoc, a lekarz rodzinny będzie go już kierował po systemie".
System potrzebuje solidnych fundamentów
Dyrektor Górnośląskiego Centrum Medycznego w Katowicach Klaudia Rogowska przyznała, że aby system był odporny, musi mieć fundamenty.
- Te fundamenty nie są dzisiaj najlepsze - zaznaczyła Rogowska. - To że przetrwaliśmy pandemię - to prawda, ale pandemię w dużej mierze przetrwaliśmy również z powodu zrywów społecznych: te wszystkie szpitale tymczasowe to w dużej mierze przecież było zaangażowanie zespołów i dzięki temu zaangażowaniu, dzięki dodatkowemu finansowaniu to wszystko się udało - zauważyła.
Dyrektor zaznaczyła jednak, że od powyższych nie przybyło profesjonalistów medycznych. - Ani lekarzy, ani pielęgniarek, ani system szpitalnictwa nie został uporządkowany. Wiemy, których specjalności nam brakuje - o tym nam mówią mapy potrzeb zdrowotnych. Nie zostały one przełożone do rzeczywistości, bo też nie nie było takich możliwości - kontynuowała Rogowska.
Trzeba postawić na profilaktykę
W ocenie generała Grzegorza Gieleraka profilaktyka jest sposobem, aby "dług zdrowotny narastał jak najwolniej". - Zawsze taniej jest zapobiegać niż leczyć powikłania i czas, abyśmy przestali traktować profilaktykę w Polsce jako zdarzenie okazjonalne - zaznaczył.
- Ten sposób myślenia o profilaktyce nie przełoży się na poprawę jakości i bezpieczeństwa życia Polaków - mówił. Przytoczył dane, które mówią że w Polsce 75 proc. osób o chorobie wieńcowej dowiaduje się w trakcie pierwszego ostrego incydentu wieńcowego. - Na zachodzie 75 proc. osób ma stawiane rozpoznanie choroby wieńcowej w trakcie diagnostyki nieinwazyjnej, realizowanej w warunkach ambulatoryjnych: to jest ta przepaść, to jest ta różnica, która dzisiaj nas dzieli - podkreślił generał. Zaznaczył, że "inwestycja w profilaktykę jest inwestycją po pierwsze racjonalną, po drugie budującą odporność państwa, zdrowie społeczeństwa i bezpieczeństwo". - Trudno mówić, że państwo jest bezpieczne, jeśli społeczeństwo jest chore - przyznał.
Zatrudnianie lekarzy-uchodźców: czy to dobry pomysł?
- Ministerstwo dopuszcza lekarzy, którzy oczywiście składają oświadczenie, że znają język polski w stopniu wystarczającym, ale nie jest to nigdzie weryfikowane i widzimy w Okręgowej Izbie Lekarskiej również lekarzy, którzy nie mówią po polsku i składają do nas papiery, żeby dostać prawo wykonywania zawodu. Ci lekarze mają leczyć polskich pacjentów - podkreślił Łukasz Jankowski, prezes OIL w Warszawie.
Zaznaczył, że "widzi dwie przeciwstawne strony". - Z jednej strony mówimy: trzeba karać lekarzy, bo będą robić błędy medyczne, stawiajmy na kształcenie - a z drugiej strony: dopuśćmy do wykonywania zawodu w zasadzie każdego, kto tylko chce, na podstawie ksera, które nam dostarczy - komentował Jankowski.
- Spróbujcie państwo podjąć pracę, nie znając języka niemieckiego, jako lekarz w Niemczech, albo nie znając angielskiego w Anglii - mówił. - My nie robimy tego jak kraje Europy Zachodniej: my przyjęliśmy lekarstwo, które jest gorsze niż choroba, my wpuszczamy po prostu każdego, kto chce, do zawodu regulowanego i wciąż uważamy, że to jest remedium na brak kadr medycznych - kontynuował prezes warszawskiej OIL.
Prezes Grupy LUXMED Anna Rulkiewicz przyznała z kolei, że "praktycznie jeszcze tego nowego nabytku nie widać w systemie", ale podkreślała, że "coś się dzieje" i "widać, że jednak prace są". - Walczymy o tych lekarzy, żeby oni zostawali, ale trzeba to bardziej konkretyzować i wdrażać w życie - przyznała.
- Nie wiadomo, kto z nich zostanie, to są ludzie, którym dobrze żyło się tam, którzy wiedzą, czego chcą - zauważyła Rulkiewicz. Dodała, że grupa otrzymała 800 aplikacji, a zatrudnia już 120 osób z Ukrainy - na razie jako asystenci lekarza, ponieważ proces przyznania pełnych lekarskich uprawnień trzeba sformalizować. Jednak przyznała, że "język jest naprawdę dużą barierą". Zaznaczyła, że ci lekarze są szansą.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
ZOBACZ KOMENTARZE (0)