×
Subskrybuj newsletter
rynekzdrowia.pl
Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.
Podaj poprawny adres e-mail
  • Musisz zaznaczyć to pole

Lekarze nie muszą pracować w szpitalu lub przychodni. "Mają sporo innych możliwości"

Autor: Wojciech Kuta • Źródło: Rynek Zdrowia   • 10 listopada 2021 08:28

Jeśli osoba studiująca medycynę uzna, że praca w kontakcie z pacjentem nie będzie jej mocną stroną, ma sporo innych możliwości funkcjonowania w ochronie zdrowia lub innej branży. Lekarzy brakuje w Polsce nie tylko w placówkach medycznych - przekonują eksperci.

Lekarze nie muszą pracować w szpitalu lub przychodni. "Mają sporo innych możliwości"
Lekarze i osoby po studiach medycznych nie muszą pracować w szpitalu lub przychodni FOT. Shutterstock
  • Odsetek lekarzy pracujących w swoim zawodzie w naszym kraju utrzymuje się na dość wysokim poziomie sięgającym - zależnie od specjalizacji - od 85 do 98 proc. - mówi dr Jerzy Gryglewicz z Uczelni Łazarskiego
  • Studenci oraz absolwenci medycyny w Polsce świetnie radzą sobie na rynku pracy także poza podmiotami leczniczymi - uważa kardiolog i internista Jarosław Fedorowski
  • Widziałem zabieg sprawnie wykonany w ciągu 20 minut oraz ten sam zabieg, który innemu chirurgowi zajmował 2 godziny i jeszcze pojawiły się powikłania - opisuje dr Gryglewicz
  • Dodaje: Dla pacjentów i tegoż sfrustrowanego chirurga najbardziej wskazana byłaby zmiana miejsca pracy na niezabiegowe

Lekarzy brakuje nie tylko w placówkach medycznych

Eksperci zgodnie wskazują, że możliwości pracy lekarzy poza placówkami ochrony zdrowia, nie tylko w Polsce, jest całkiem sporo.

- Studenci oraz absolwenci medycyny w Polsce świetnie radzą sobie na rynku pracy także nie związanym bezpośrednio z podmiotami leczniczymi. Naprawdę potrafią zagospodarować swoje talenty, niekoniecznie wiążąc karierę z pracą wymagającą bezpośredniego kontaktu z pacjentami - uważa kardiolog i internista Jarosław Fedorowski, prezes Polskiej Federacji Szpitali.

Zwraca uwagę, że absolwenci medycyny mają bardzo duży wybór aktywności zawodowych, a wiele z nich nie musi wiązać się pracą w szpitalu lub przychodni. - Po pierwsze ten szeroki wybór dotyczy specjalizacji, których w Polsce jest kilkadziesiąt. Część z nich praktycznie nie wymaga codziennego kontaktu z pacjentami - dodaje prezes Fedorowski.

- Po drugie mamy cały mocno rozwijający się rynek start-upów medycznych pracujących nad innowacyjnymi rozwiązaniami i terapiami. Tam również coraz bardzie potrzebni są lekarze lub przynajmniej osoby po studiach medycznych. Podobnie dzieje się w przypadku firm dostarczających lub produkujących sprzęt medyczny oraz oczywiście w przemyśle farmaceutycznym - wymienia prezes PFSz.

Jarosław Fedorowski przyznaje, że w obecnej bardzo trudnej sytuacji kadrowej w polskiej medycynie, właściwie należałoby ubolewać, że część absolwentów uczelni medycznych oraz lekarzy mający już za sobą staż w placówkach ochrony zdrowia, decyduje się ostatecznie na przejście, na przykład do przemysłu lub biznesu.

"W NFZ lekarz zarobi mniej niż w szpitalu"

- Instytucjami, w których bardzo brakuje lekarzy lub osób po studiach medycznych, m.in. na kierunku lekarskim, są: Ministerstwo Zdrowia, NFZ, Urząd Rejestracji Produktów Leczniczych, a także instytucje kontrolne. Szczególnie ważne jest, aby lekarze brali udział w pracach nad rozporządzeniami czy zarządzeniami regulującymi funkcjonowanie systemu ochrony zdrowia - zaznacza dr Jerzy Gryglewicz, ekspert Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego.

Dodaje: - Problem polega jednak na tym, że obecnie płace w administracji państwowej są generalnie mniej atrakcyjne niż w placówkach ochrony zdrowia. Wielu instytucjom trudno dziś rywalizować, na przykład ze szpitalami o pracowników z wykształceniem medycznym. Kiedyś w NFZ zarobki bywały wyższy niż w szpitalach. Teraz sytuacja się odwróciła.

Czytaj też:

Nie ma już limitów przyjęć do lekarzy specjalistów. Efekt? "Kolejki były i są"

Bezpośredni kontakt pacjenta z lekarzem stanie się luksusem? Dr Siewiera: nie ma odwrotu

- Osoby po studiach medycznych nadal są też łakomym kąskiem dla firm farmaceutycznych, a także towarzystw ubezpieczeniowych. Nie zapominajmy też, że jest część stanowisk czy funkcji, ustawowo mogą pełnić wyłącznie lekarz lub osoba z wyższym wykształceniem medycznym - to, na przykład orzecznik ZUS czy dyrektor szpitala ds. medycznych - wskazuje ekspert.

Zaznacza, że część lekarzy uzupełnia i poszerza swoje kompetencje. - Niektórzy decydują się na studia prawnicze, ekonomiczne lub na przykład z zakresu zarządzania. Można powiedzieć, że to właśnie lekarze z dodatkowymi kwalifikacjami są liderami w branży HTA (health technology assessment - ocena technologii medycznych - red.). Ten rynek cały czas się rozwija, wraz z postępem i pojawianiem się kolejnych technologii medycznych - mówi dr Jerzy Gryglewicz.

"Ta specjalizacja jednak nie jest moim powołaniem"

Podkreśla, że oczywiście w sytuacji braków kadrowych w placówkach medycznych, m.in. w szpitalach, celem strategicznym państwa jest to, by jak najwięcej absolwentów uczelni medycznych - których wykształcenie wiąże się ze znacznymi koszami - trafiało do pracy w podmiotach leczniczych.

- Zresztą analizy map potrzeb zdrowotnych dowodzą, że w ostatnich latach odsetek lekarzy pracujących w swoim zawodzie w naszym kraju utrzymuje się na dość wysokim poziomie, sięgającym - w zależności od specjalizacji - od 85 do 98 proc. - informuje ekspert.

- Natomiast jeśli lekarz nawet dłuższy pracował poza zawodem, ale zmieni zdanie, może wrócić do swojej profesji po spełnieniu określonych warunków w ramach procedur stosowanych przez izby lekarskie - dodaje.

Powody, dla których czynni zawodowo lekarze decydują się na zmianę ścieżki kariery mogą być bardzo różne. Zdarza się także i tak, że już będąc czynnym zawodowo lekarzem ktoś może dojść do wniosku, że dana specjalizacja nie jest jednak jego powołaniem. - Np. chirurgia wymaga, między innymi określonych zdolności manualnych - zaznacza dr Gryglewicz.

"Nie każdy może być chirurgiem"

- Pracując jako anestezjolog widziałem zabieg sprawnie wykonany w ciągu 20 minut i ten sam zabieg, który innemu chirurgowi zajmował 2 godziny i jeszcze pojawiały się powikłania. Może więc dla pacjentów, systemu i tegoż sfrustrowanego chirurga najbardziej wskazana byłaby zmiana miejsca pracy na takie, które nie wymaga przeprowadzania interwencji chirurgicznej - mówi ekspert.

- Należy też mieć na względzie fakt, że wśród około 70 specjalizacji są również takie, które nie wymagają kontaktu z pacjentami. Dotyczy to chociażby diagnostyki, analityki, radiologii, genetyki - wylicza dr Jerzy Gryglewicz.

Z kolei prezes Jarosław Fedorowski wskazuje, że w Stanach Zjednoczonych osoby, które studiując medycynę uznają, że praca w kontakcie z pacjentem nie będzie ich najmocniejszą stroną, mogą stosunkowo szybko wybrać ścieżkę kariery naukowej. - Zostają nawet profesorami, ale nie medycyny klinicznej - podsumowuje prezes Polskiej Federacji Szpitali.

Czytaj też:

Niedzielski o protestach i pomysłach rządu na kryzys: trzeba zmniejszyć liczbę specjalizacji

Perinatolog, angiolog, balneolog. Znacie te specjalizacje medyczne?

Dowiedz się więcej na temat:
Podaj imię Wpisz komentarz
Dodając komentarz, oświadczasz, że akceptujesz regulamin forum
    PARTNERZY SERWISU
    partner serwisu
    partner serwisu
    partner serwisu
    partner serwisu

    Najnowsze