Lekarz z Kijowa o sytuacji na Ukrainie: medycy są wykończeni, ale muszą walczyć
- Przez dwa lata pandemii pracę medyków porównywało się do wojny, teraz można to porównywać do wojny wręcz nuklearnej. Są wykończeni, ale czy mają inne wyjście? Muszą - tak jak żołnierze - walczyć o Ukrainę - mówi Yurii Tkachenko, anestezjolog ze szpitala w Grudziądzu pochodzący z Kijowa.

- Pochodzący z Kijowa Yurii Tkachenko przyznaje, że na Ukrainie o potencjalnej wojnie rozmawiało się od dłuższego czasu, ale nikt tak naprawdę nie wierzył, że to się może wydarzyć
- - Każdy zachowywał spokój, choć z drugiej strony jakoś się przygotowywał do tego. Może nikt nie wykupywał na potęgę cukru, mąki, nie tankował paliwa na zapas, ale jeżeli ktoś miał możliwość, to zaopatrywał się w broń - opowiada anestezjolog pracujący na co dzień w szpitalu w Grudziądzu
- Medykowi trudno namówić rodzinę do ucieczki z Kijowa, szczególnie, że matka, która na co dzień jest dyrektorem Instytutu Ginekologii i Położnictwa, została właśnie kierownikiem obrony cywilnej
- Ojciec zaś jest krajowym konsultantem anestezjologii i intensywnej terapii, i wspólnie chcą walczyć o ojczyznę
- Lekarz właśnie ruszył w podróż na granicę rumuńsko-ukraińską, gdzie ma odebrać swoich przyjaciół, którzy ewakuują się z Ukrainy
"Jeżeli ktoś miał możliwość, to zaopatrywał się w broń"
- O rozpoczęciu wojny dowiedziałem się od rodziny, która powiadomiła mnie SMS-em - mówi Yurii Tkachenko, anestezjolog ze szpitala w Grudziądzu, pochodzący z Kijowa.
- O potencjalnej wojnie rozmawialiśmy od dłuższego czasu, ale nikt tak naprawdę nie wierzył, że to się może wydarzyć. Każdy zachowywał spokój, choć z drugiej strony jakoś się przygotowywał do tego. Może nikt nie wykupywał na potęgę cukru, mąki, nie tankował paliwa na zapas, ale jeżeli ktoś miał możliwość to zaopatrywał się w broń - tłumaczy.
- Niemniej wszyscy wierzyli, że nie dojdzie do wojny. Dlatego był to szok dla wszystkich, jak już okazało się to faktem. Inaczej niż szok nie mogę tego nazwać - dodaje.
Rodzina lekarza z Kijowa walczy
Tkachenko, który 10 lat temu zdecydował się na wyjazd do Polski w poszukiwaniu pracy, pochodzi z lekarskiej rodziny.
- Mama jest dyrektorem ds. medycznych Instytutu Ginekologii i Położnictwa i Pediatrii w Kijowie. Obecnie została kierownikiem obrony cywilnej i organizuje schrony dla ciężarnych pacjentek, dla niemowlaków. Kobiety oraz dzieci są ewakuowane do tych schronów, gdzie tworzy się im opiekę na kształt intensywnej terapii - opowiada.
- Od momentu wojny, w codziennych rozmowach, mama wspomina o strzelaninach w okolicach szpitala i trwających zabiegach czy operacjach, które toczą się w tych trudnych warunkach - dodaje.
Ojciec lekarza jest zaś krajowym konsultantem anestezjologii i intensywnej terapii w zakresie ginekologii i położnictwa.
- Część swojej rodziny wywiózł poza Kijów i chce wracać, chce walczyć, choć mówię mu, że to co potrafi robić, to leczyć i mam nadzieję, że to właśnie będzie robił - mówi Yurii Tkachenko
"Wszystkie siły zostały rzucone na walkę"
Medyk, na co dzień mieszkający w Gdyni, tłumaczy, że od kiedy ogłoszono stan wojenny na Ukrainie, nastąpiła powszechna mobilizacja.
- Lekarze wojskowi zostali zmobilizowani, natomiast cywilni pracownicy ochrony zdrowia pracują w trybie normalnym, o ile normalnym można nazwać warunki wojenne - przyznaje.
- W przypadku Kijowa wiem, że wszystkie siły zostały rzucone na walkę. Matka wspominała, że organizują się na przyjęcie rannych, organizują potrzebny sprzęt jak np. generatory prądu. Każdy organizuje się na tyle ile może - dodaje.
Zbierają pampersy i mleko dla dzieci na Ukrainie
"Lekarze są wykończeni pandemią, ale muszą - tak jak żołnierze - walczyć o życie Ukrainy"
Od dwóch lat wszystkie kraje walczą z pandemią koronawirusa. Jak wygląda kondycja ochrony zdrowia Ukrainny, którą dodatkowo teraz dotknęła wojna?
- Paradoksalnie ochrona zdrowia zyskała przez pandemię. Już sam sprzęt, którego przez lata brakowało. COVID-19 wymusił i przyśpieszył wyposażanie szpitali, zakupiono naprawdę bardzo dużo sprzętu do wielu jednostek. Przez lata w wielu miejscach brakowało nawet podstawowych urządzeń, a teraz w końcu pracownicy medyczni doczekali się sprzętu, dzięki któremu mogą leczyć, ratować pacjentów - odpowiada Tkachenko.
- W tej chwili nikt jednak nie myśli o COVID-19. Cała ochrona zdrowia skupia się teraz na pomocy rannym żołnierzom, rannym cywilom. Koronawirus nie tyle, że odszedł na drugi plan, ale w ogóle został wykreślony z porządku dziennego, bo nikt teraz nie ma na to czasu - dodaje.
- Co nie zmienia faktu, że przez ostatnie dwa lata wszyscy pracownicy ochrony zdrowia byli wyczerpani walką z COVID-19. Przez dwa lata pandemii pracę medyków porównywało się do wojny, teraz można to porównywać do wojny wręcz nuklearnej. Są wykończeni, ale czy mają inne wyjście? Muszą - tak jak żołnierze - walczyć o życie Ukrainy w tym okrutnym czasie… - kończy Tkachenko.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
ZOBACZ KOMENTARZE (0)