• Chcemy poprawy warunków pracy pielęgniarek i położnych tu i teraz, nie 2027 r. - mówi Krystyna Ptok
•  W Polsce przy stu łóżkach covidowych mamy pół pielęgniarki, a w UE - jedną - wskazuje
• Planujemy 2-godzinny strajk w maju, ale jeszcze nie wiadomo, w jakiej odbędzie się formie - zaznacza

- Dziś mamy Światowy Dzień Zdrowia ogłaszany w rocznicę powstania Światowej Organizacji Zdrowia. Rok 2020 miał być rokiem pielęgniarki, ale całkowicie „przykrył” go covid. Dzisiaj chcemy powiedzieć rządzącym, że chcemy poprawy warunków pracy tu i teraz, nie mamy czasu czekać na perspektywę 2027 r. Wtedy przeciętny wiek pielęgniarki będzie wynosił 58 lat - wskazywała w środę na antenie Radia Zet przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych.

Na co może liczyć pacjent?

- Jeśli chodzi o strajk generalny pielęgniarek i położnych, to w tej chwili na pewno go nie będzie, bo byłoby to bardzo nie w porządku w stosunku do pacjentów. W niektórych zakładach pracy jesteśmy natomiast na etapie mediacji i już teraz możemy decydować o 2-godzinnym strajku. Sądzę, że odbędzie się on w maju - dodała.

- Czy odejdziemy od łóżek? Są inne formy protestu. Związek się nad nimi zastanawia. Ważne będzie również, jak będzie wyglądała sytuacja epidemiologiczna, bo mamy świadomość, że zarówno państwo, jak i opinia publiczna potraktowałyby nas w razie czego bardzo ostro - podkreśliła Krystyna Ptok.

- Dramatyczny brak pielęgniarek w Polsce wynika z wieloletnich zaniedbań wielu polskich rządów. Przez lata nie poprawiano warunków pracy pielęgniarek i personelu medycznego. Teraz pandemia odkryła ubogość systemu ochrony zdrowia. Jednocześnie pokazała, ile środków ochrona zdrowia jest w stanie pochłonąć, żeby ratować ludzkie życie - zaznaczyła.

- Taki niedobór kadr odbija się oczywiście na pacjentach. Słyszymy o karygodnych sytuacjach w szpitalach tymczasowych, gdzie na 80 chorych przypadają dwie pielęgniarki i dwóch lekarzy. Jeśli pielęgniarka udaje się do innego sektora, pozostali chorzy są automatycznie pozostawiani bez opieki. Prawda jest taka, że w Polsce przy stu łóżkach covidowych mamy pół pielęgniarki, a w Europie - jedną. O brakach kadrowych świadczy również fakt, że pielęgniarki w Polsce pracują na dwóch lub więcej etatach - mówiła Krystyna Ptok.

Nie możemy pomóc wszystkim

- Pielęgniarki są już tą sytuacją zmęczone, rozdrażnione, wściekłe. Widzą, że nie są w stanie pomóc wszystkim pacjentom. Pozostają np. nierozdysponowane antybiotyki, które powinny być podane o określonej godzinie, bo akurat w tym czasie trwa reanimacja lub przywożony jest nowy pacjent, którego trzeba podłączyć do aparatury. Kiedy na OIOM-ie układa się pacjenta w najlepszej dla niego pozycji brzusznej, potrzebnych jest do tego pięć osób. W tym czasie pozostali chorzy nie mogą liczyć na nic - powiedziała.

- Zaczynają się poważne dylematy: gdy umiera pacjent, pielęgniarka zaczyna się zastanawiać, czy doszło do tego przez jej zaniedbanie, bo akurat była przy innym chorym. Personel medyczny zostaje z tym wszystkim zostawiony sam sobie. Można już mówić o stresie pourazowym. Słyszę od koleżanek, że nawet nocą, we śnie, widzą przesuwającą się „taśmę” z wydarzeń, których doświadczają w szpitalu. To nie jest normalna sytuacja i zagraża ona zdrowiu ludzi pracujących w tak ogromnym natężeniu - oceniła przewodnicząca OZZPiP.

Podobał się artykuł? Podziel się!