Europoseł o polskiej służbie zdrowia: najbardziej postkomunistyczna dziedzina. Bukiel komentuje
"W żadnym innym zakresie Polska nie pozostała tak bardzo obrzydliwym państwem i społeczeństwem postkomunistycznym, jak w dziedzinie służby zdrowia. Nie mówię o wyjątkach, o poszczególnych lekarzach i pielęgniarkach, lecz o całym systemie" - napisał na Twitterze poseł do Parlamentu Europejskiego z ramienia PiS, prof. Zdzisław Krasnodębski.

W kolejnym tweecie prof. Krasnodębski, zwracając się do prezydenta i premiera, zaznacza, że jeśli chcemy rzeczywiście zbudować w Polsce państwo dobrobytu, należy dokonać głębokiej zmiany w służbie zdrowia, w tym radykalnie zmienić stosunek lekarzy i pielęgniarek do pacjentów.
Do słów Krasnodębskiego odniósł się zarówno na Twitterze, jak i w oddzielnym felietonie opublikowanym na stronie OZZL, szef tego Związku, Krzysztof Bukiel.
"Brawo za odwagę mówienia publicznie takich rzeczy. A wie Pan, że partia, którą Pan reprezentuje, ma duży udział w tym, że nadal tak jest i że partia ta ignoruje wszelkie uwagi krytyczne w tej sprawie idące np. od OZZL, traktując je jako walkę polityczną? A wie Pan jaki jest inny wymiar "postkomunizmu" w publicznej służbie zdrowia w Polsce? W roku 1958 komuniści ustalili dla lekarzy, których traktowali jako wrogów klasowych, pensje na wyższym poziomie niż dzisiejszy rząd (1,4 - 1,7 średniej krajowej vs 1,27 - 1,5 obecnie)" - zripostował na Twitterze Bukiel.
W autorskim felietonie zatytułowanym "Obrzydliwy relikt postkomunizmu” podkreślił, że taki charakter nadają systemowi ochrony zdrowia przede wszystkim powszechne kolejki do leczenia, które są odzwierciedleniem jego trwałej niewydolności (jak trwale niewydolna była komunistyczna gospodarka).
Według Bukiela "postkomunistyczna" jest administracyjna reglamentacja świadczeń zdrowotnych, przyjmująca formę limitów ustalanych przez NFZ (porównuje to do dawnych "kartek" na żywność, buty itp.); reliktem komunizmu są też - jak pisze - wynagrodzenia w publicznej ochronie zdrowia, zwłaszcza te ustalane przez państwo.
Zauważa, że "postkomunistyczne" jest powszechne dorabianie przez lekarzy - i przedstawicieli innych zawodów medycznych - w praktykach prywatnych do państwowych pensji.
"Źródłem sukcesu finansowego niektórych z tych praktyk jest wyłącznie to, że stanowią one „dojście” do publicznego szpitala, co przypomina trochę „fuchy” wykonywane przez robotników „za komuny” z wykorzystaniem fabrycznych urządzeń" - czytamy w tekście Bukiela.
"Postkomunistyczny" charakter według szefa OZZL ma przede wszystkim centralny, etatystyczny sposób zarządzania publiczną ochroną zdrowia w Polsce.
"Mamy jednego płatnika, całkowicie zależnego od rządu" - pisze. Za relikt komunizmu uznaje też sposób powoływania dyrektorów większości publicznych placówek. "Stają się nimi z reguły nominaci lokalnych partii" - czytamy.
Według Bukiela wprowadzenie tzw. sieci szpitali częściowo wyeliminowało konkurencję między takimi lecznicami, co też kojarzy się z PRL-em. "Postkomunistyczne" - jak ocenia Bukiel - są też: stosunek obecnych władz do prywatnej własności w ochronie zdrowia czy rezygnacja z zasady działania placówek medycznych „dla zysku” na rzecz działania „dla misji”.
Bukiel pyta w felietonie, czy apel prof. Krasnodębskiego do prezydenta i premiera spotka się z odpowiednią reakcją, skoro - jak ocenia - "Prawo i Sprawiedliwość, a zwłaszcza jej prezes, za receptę na postkomunizm w ochronie zdrowia uważa wprowadzany przez siebie postkomunizm z ludzką twarzą".
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
ZOBACZ KOMENTARZE (0)