×
Subskrybuj newsletter
rynekzdrowia.pl
Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.
Podaj poprawny adres e-mail
  • Musisz zaznaczyć to pole

Antagonizowanie sektora publicznego z prywatnym nie przyniesie nikomu korzyści. Zwłaszcza pacjentom

Autor: Jacek Janik • Źródło: Rynek Zdrowia29 stycznia 2023 06:00

Czy lekarze specjaliści, za wysokie premie, zrezygnowaliby z pracy w prywatnym sektorze ochrony zdrowia? Minister Adam Niedzielski, w swoich wypowiedziach przeciwstawia sektor publiczny prywatnemu, twierdząc, że dzisiaj coraz częściej można skorzystać szybciej z usług specjalisty, korzystając z wyszukiwarki NFZ, niż posiadając tzw. abonament medyczny.  Co na to lekarze? "Żadne antagonizowanie sektora publicznego z prywatnym nie przyniesie nikomu korzyści, a zwłaszcza pacjentom" - przyznają zgodnie.

Antagonizowanie sektora publicznego z prywatnym nie przyniesie nikomu korzyści. Zwłaszcza pacjentom
Publiczna i prywatna ochrona zdrowia powinna się uzupełniać. Fot. PAP/Leszek Szymański
    • Pomysł premiowania lekarzy specjalistów za pracę tylko w placówkach publicznych, wzorowany jest na systemie hiszpańskim
    • Czy skorzystanie z takiego rozwiązania jest możliwe w Polsce? 
    • Dr Łukasz Kołtowski: Nie wiem, bo wiele zależy od konkretnej specjalizacji. Część lekarzy podejmuje pracę w prywatnym sektorze ze względu na zarobki, część jednak robi to by dopełnić kompleksowość zajmowania się pacjentem. Pewnych rzeczy w szpitalach się po prostu nie robi
    • - Nie widzę powodu, by antagonizować sektor prywatny z publicznym. To taki przysłowiowy „kij w mrowisko”, bardzo medialny, o którym dobrze się pisze i dobrze czyta, bo takie tematy budują emocje. Nie wiem natomiast, czemu ma to służyć - dodaje dr Michał Chudzik, kardiolog i internista w CM Szpital św. Rodziny w Łodzi 

Praca specjalistów tylko w placówkach publicznych?

Jak mówi dr hab. Łukasz Kołtowski, pomysł pracy lekarzy tylko w placówkach publicznych, obwarowany zakazem podejmowania pracy w placówkach prywatnych albo premiowanie tego, że nie pracuje się nigdzie indziej poza systemem, wzorowany jest na systemie hiszpańskim.

- Nie wiem jakby lekarze zareagowali w Polsce na takie rozwiązanie, bo wiele zależy od konkretnej specjalizacji. Część lekarzy podejmuje pracę w prywatnym sektorze ze względu na zarobki, część jednak robi to by dopełnić kompleksowość zajmowania się pacjentem. Pewnych rzeczy w szpitalach się po prostu nie robi – mówi dr Kołtowski.

Dr Michał Chudzik, kardiolog i internista w CM Szpital św. Rodziny w Łodzi zauważa jednak, że Hiszpania nie jest dobrym przykładem organizacji systemu ochrony zdrowia. Także Hiszpanie, jako społeczeństwo, są zdrowsi, mają też inne potrzeby w tym zakresie.

- Wprowadzanie zakazów kończy się źle. Jest nieefektywne w każdym systemie, niezależnie czy mówimy o polityce, gospodarce czy ochronie zdrowia. Zawsze też znają się sposoby na ich obejście – podkreśla dr
Chudzik, dodając, że lepiej jest przyciągać i zachęcać lekarzy do pracy w publicznych placówkach, niż wprowadzać jakieś zakazy czy obostrzenia.

- Jestem tego najlepszym przykładem, bo praktycznie nie pracuję w obszarze medycyny prywatnej. Pracuję w niepublicznych placówkach zdrowia, które mają kontrakty z NFZ. Wybieram takie placówki, bo te niepubliczne oferują mi kulturę pracy, jaką miałem kiedyś w prywatnym sektorze. I nie chodzi tu o stawki, bo często te w AOS- ach, które ma szpital publiczny, są wyższe niż w placówkach niepublicznych. Często państwowa placówka ma większy potencjał finansowy i powinno tam być lepiej, ale nie jest – mówi dr Chudzik.

- Często w placówkach publicznych jest zła organizacja pracy. Problemem jest kadra menadżerska. Wciąż sektor publiczny organizacji pracy i zarządzania zasobami ludzkimi może się uczyć od sektora prywatnego. To, w mojej ocenienie, klucz do poprawy funkcjonowania systemu ochrony zdrowia. Jeśli się tego nie poprawi, to każde pieniądze, jakie się w ten sektor "wpompuje", po prostu bez efektów się „rozpłyną” - dodaje.

Jak podkreśla dr Kołtowski, rzeczywistość nie jest czarno – biała. W każdej specjalizacji jest inna. Takie obwarowania pracy tylko w sektorze publicznym w jednych uderzyłyby bardziej, w innych mniej.

- Być może przytrzymałaby trochę lekarzy w szpitalach i być może poprawiłaby się do nich dostępność. Może to jednak okazać niekorzystne dla pacjentów. Pamiętajmy także, że prywatne gabinety są przede wszystkim czynne wówczas, kiedy publiczne placówki już nie pracują -mówi lekarz. 

Jak podkreśla, prywatne gabinety, funkcjonujące często od 17.00 do 22.00, są wydłużeniem czasu pracy lekarzy i poprawiają dostępność pacjentów do opieki. Są też prywatne, bardzo popularne tzw. gabinety sobotnie, a w niektórych specjalizacjach oferuje się wizyty domowe, których w sektorze publicznym właściwie nie ma.  

Nie tylko pieniądze

Często w rozmowach lekarze specjaliści podkreślają, że praca w prywatnych placówkach zdrowia to nie tylko pieniądze. To także możliwość przeprowadzania innych zabiegów, a także system prywatny jest bardziej uporządkowany.

- Na pewno w placówkach prywatnych jest inaczej niż w publicznych. Wiele zależy od specjalności. Są typowo prywatne jak medycyna estetyczna, stomatologia, w których wymagania pacjenta w zakresie poziomu obsługi, często niemedycznego, są na wysokim poziomie. W specjalizacjach zabiegowych jest jeszcze inaczej. Osobiście nie pracuję prywatnie i w mojej branży – kardiologii – patrząc na koszty potrzebnych inwestycji, to system publiczny ma to na bardzo przyzwoitym poziomie, jeśli nawet nie wyższym, jeśli na przykład myślimy o nowych technologiach, na przykład przezskórnego leczenia wad zastawek przedsionkowo-komorowych – mówi dr Kołtowski.

- Dzisiaj takiej oferty w sektorze prywatnym nie ma, bo to są pacjenci trudni, wymagający często wielospecjalistycznego wsparcia i odpowiedniego zaplecza. Nie wiem, czy byłoby to w sektorze prywatnym opłacalne – dodaje specjalista.

Szybciej do specjalisty z wyszukiwarki NFZ?

Dr Chudzik przyznaje, że rzeczywiście czasami w wyszukiwarce NFZ można znaleźć propozycje szybszych terminów wizyty u specjalisty niż w prywatnych gabinetach. Mankamentem jest to, że nie zawsze jest to poradnia blisko miejsca zamieszkania.

- Czasami, by skrócić czas oczekiwania na wizytę, trzeba pojechać gdzieś dalej. Dla pacjenta seniora to nie jest prostą sprawą. Jeśli nawet ma pojechać z jednego końca miasta na drugi, żeby wykonać w poradni badania — echo czy holter — jest to już dla niego dużym wyzwaniem. Ktoś z rodziny musi mu często w tym pomóc – córka, syn, wnuczka, a to wymaga już pewnej logistyki. Takie placówki z wyszukiwarki NFZ mogą być dobrym rozwiązaniem dla osób młodych, dla których odległość nie stanowi problemu – wskazuje dr Chudzik.

Jak podkreśla, czasami dłuższe terminy do prywatnych placówek i konsultacji ze specjalistami wynikają także z ich renomy. Zawsze do tych bardziej uznanych, mających większe doświadczenie specjalistów, czas oczekiwania jest dłuższy.

Ci, którzy chcą robić karierę naukową, praktycznie nie mają innej możliwości jak praca w dużych, publicznych ośrodkach klinicznych. Z drugiej strony sektor prywatny jest uzupełnieniem oferty sektora publicznego, często oferuje dostępność do świadczeń, których w publicznym szpitalu nie ma albo czeka się na nie bardzo długo.

Niepotrzebne antagonizowanie

- Nie widzę powodu, by antagonizować sektor prywatny z publicznym. To taki przysłowiowy „kij w mrowisko”, bardzo medialny, o którym dobrze się pisze i dobrze czyta, bo takie tematy budują emocje. Nie wiem natomiast, czemu ma to służyć. W tej chwili dużo istotniejsza jest kwestia ogromnej liczby nadmiarowych zgonów, pomimo tego, że Covidu jako problemu medycznego już nie ma, o czym mówi Ministerstwo Zdrowia – mówi dr Chudzik.

Wtóruje tym słowom dr Kołtowski: - Jestem przeciwny jakiejkolwiek „wojnie” publicznej ochrony zdrowia i prywatnej, bo to osłabia wszystkich, a przede wszystkim działa na niekorzyść pacjentów. Współpraca tych dwóch segmentów systemu jest najbardziej dla nich korzystna. Przekazywanie pacjentów pomiędzy placówkami prywatnymi i publicznymi, ze względu na ich stan i na to, kto może im pomóc, jest niezwykle ważne. Mieliśmy pandemię, kiedy sektor prywatny nam pomógł, natomiast w czasach po pandemii często zdarza się, że prywatna placówka przekazuje pacjenta w cięższym stanie do publicznego ośrodka, bo tam jest lepsze zaplecze.

- Jeśli popatrzymy na referencyjność ośrodków, to im jest ona wyższa, tym więcej jest placówek publicznych, im niższa, tym więcej prywatnych. To nie jest specyfika Polski, wszędzie tak to funkcjonuje, a pacjenta powinno się przenosić po tej drabinie, w zależności od jego stanu i potrzeb. Takie „wojny” pomiędzy sektorem publicznym i prywatnym powodują, że blokujemy ten system i traci na tym pacjent – dodaje.

- Ludzie umierają i nie ma o tym dyskusji na poziomie ministerstwa, Naczelnej Izby Lekarskiej, konsultantów krajowych, a także sektora prywatnego. Nie dyskutuje się o tym, co zrobić, by tę dramatyczną sytuację zmienić. Trzeba sobie uzmysłowić, że w Polsce zmarło nadmiarowo w ciągu roku tylu pacjentów, ile osób cywilnych i żołnierzy na bardzo okrutnej wojnie w Ukrainie, by dostrzec skalę tego zjawiska. To jest dla mnie ważniejsze niż dywagacje, która kolejka jest dłuższa, czy do lekarza prywatnego, czy do specjalisty w ramach NFZ – podkreśla dr Chudzik.

Dowiedz się więcej na temat:
Podaj imię Wpisz komentarz
Dodając komentarz, oświadczasz, że akceptujesz regulamin forum