W rozmowie z portalem rynekzdrowia.pl Andrzej Włodarczyk wyjaśnił, że daje sobie czas na podjęcie decyzji w tej drugiej sprawie, tym bardziej, że nie należał nigdy do żadnej partii, zatem kwestia ewentualnego członkostwa wymagałoby z jego strony poważnego namysłu. Bez wahania zgodził się natomiast na rolę doradcy w zakresie ochrony zdrowia.

- Współpraca z partią Janusza Palikota daje mi możliwość występowania na szerszym forum z propozycjami konkretnych rozwiązań. Są one wynikiem moich przemyśleń i wieloletnich doświadczeń, które zdobyłem pełniąc różne funkcje - podkreślił Włodarczyk.

W jego ocenie potrzebny jest koszyk świadczeń gwarantowanych, który otwierałby możliwość funkcjonowania rynku dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych. Kolejną kwestią wymagającą uregulowania jest ustawa o zdrowiu publicznym, ”o której resort mówi od półtora roku”.

- Przygotowałem taką ustawę, wzorowaną na rozwiązaniach australijskich. Wymaga jedynie drobnych poprawek - przypomniał.

Włodarczyk skrytykował też pomysł podziału NFZ na 16 samodzielnych jednostek i przekazania w gestię wojewodów spraw związanych z ustalaniem potrzeb zdrowotnych. - Tym bardziej, że nie ma wiarygodnych danych epidemiologicznych. Te które są, zostały zafałszowane pod kontrakty z NFZ, na przykład pod ostre zespoły wieńcowe, które Fundusz najlepiej opłaca - ocenił nowy doradca RP.

Ekspert Ruchu Palikota zastrzegł, że program dotyczący ochrony zdrowia będzie dopiero tworzony i uwzględni opinie i postulaty partii, z którymi RP prowadzi rozmowy w sprawie współpracy.

Andrzej Włodarczyk ujawnił też, że cierpi na chorobę nowotworową. - Zamierzam wygrać z nowotworem. Obecnie, jako pracownik Instytutu Reumatologii w Warszawie, przebywam na zwolnieniu lekarskim - wyjaśnił.

Przypomnijmy, że w lutym 2012 r. minister Bartosz Arłukowicz odwołał Włodarczyka z funkcji wiceministra zdrowia. Wówczas powrócił on do Instytutu Reumatologii, z którego był urlopowany na czas pracy w resorcie. Został dyrektorem IR, jednak Bartosz Arłukowicz odwołał go z tej funkcji. Sprawa trafiła do sądu pracy.

Podobał się artykuł? Podziel się!