Wypadki z udziałem elektrycznych hulajnóg coraz liczniejsze i groźniejsze
Choć nikt nie prowadzi statystyk związanych z liczbą wypadków z udziałem elektrycznych hulajnóg, lekarze alarmują, że jest ich coraz więcej i są coraz groźniejsze. Wiele kolizji powodują nietrzeźwi użytkownicy.

Osoby po wypadkach zazwyczaj trafiają na urazówki. Jednak część wypadków jest na tyle poważna, że pacjenci są przewożeni do szpitali specjalistycznych - informuje Dziennik Gazeta Prawna.
Jak wskazuje Maciej Zabelski, zastępca dyrektora Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego WUM, szpital - mimo braku urazówki - notuje 3-4 przypadki tygodniowo "hulajnogowych" wypadków. Bartosz Krasiński, ratownik ze szpitala Copernicus w Gdańsku, mówi o jednym takim przypadku tygodniowo.
Z kolei w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu ratownicy nie ukrywają, że "nie ma dnia, żeby nie było osoby z mniejszym lub większym urazem po wypadku na elektrycznej hulajnodze". Sytuacja nasila się w weekendy. Pacjenci mają głównie otarcia, ale są także złamania i urazy głowy. Monika Kowalska, rzeczniczka placówki, precyzuje, że połowa to piesi, na których wjechała hulajnoga.
Ortopeda z Carolina Medical Center w Warszawie, dr Krzesimir Sieczych, w wywiadzie dla TVN wyjaśniał, że ofiary to najczęściej osoby w przedziale wiekowym 35-50 lat, które wsiadają na hulajnogę bez żadnego przygotowania. Do kliniki trafia wiele osób ze złamaniami - wiele z nich wymaga szybkiej interwencji, zwłaszcza gdy urazy dotyczą kolan, a wśród nich zerwania łąkotek, więzadeł, złamania rzepki.
"Podsumowując, we wszystkich miastach, do których weszły elektryczne hulajnogi, problem narasta. Dotyczy to stolicy, Wrocławia, Poznania, Łodzi, Krakowa oraz Trójmiasta" - pisze Dziennik Gazeta Prawna. Czytamy ponadto, że taki elektryczny pojazd stał się kuszącym środkiem transportu dla imprezowiczów - hulajnogą można jeździć po chodniku, bo na razie zgodnie z przepisami traktowana jest jak pieszy.
Więcej: gazetaprawna.pl
ZOBACZ KOMENTARZE (0)