Powstał nowy serial o pracy ratowników medycznych. Spodobał się, ale...
W środę (4 listopada) kanał telewizyjny TLC pokazał nowy program dokumentalny ''Gwiazdy w karetce''. Przed emisją sypały się gromy, że jeszcze tam gwiazd nie widziano i pytania, czy nie można po prostu pokazać pracy ratowników. Po pierwszym odcinku część ratowników była pozytywnie zaskoczona, ale są i tacy, którzy nie zostawiają na ''Gwiazdach w karetce'' suchej nitki.

Przypomnijmy, że na początku 2014 r. TVP2 pokazała pierwszy odcinek serialu medycznego ''Na sygnale''. Telewizja chwaliła się sukcesem i wysoką oglądalnością - 3,6 mln widzów, czyli co czwarty Polak siedzący tego wieczoru przed telewizorem. Entuzjazmu nie podzielali ratownicy medyczni. Na Facebooku kilka tysięcy z nich poparło profil: Organizacja na rzecz usunięcia serialu ''Na sygnale'' z ramówki telewizji.
Na producentów posypała się krytyka. Oburzeni uważali, że serial podważa kompetencje ratowników i utrudni im codzienną pracę. Padały słowa: ”żenada, kompromitacja, to nie jest film o nas!”
Czytaj: Awantura o serial: lekarz-bohater i ratownicy sprowadzeni do roli noszowych?
Cykl dokumentalny ''Gwiazdy w karetce'' wzbudził kontrowersje jeszcze przed emisją. Gdy pojawiły się pierwsze zajawki, zaczęto żartować, że to kolejny hit typu ''Taniec z gwiazdami'' czy ''Gwiazdy tańczą na lodzie'' i oburzać się, że co to za gwiazdy i co one do cholery robią w karetkach itd. Wyjaśniamy.
Program ”Gwiazdy w karetce” powstał w oparciu o holenderski hit TLC ''On the Ambulance with…''. Seria składa się z 6 odcinków. Wszystkie przedstawione w nich sytuacje są prawdziwe i nie były reżyserowane. Ratownicy, których widzimy w programie, pracują w jednej z trzech stacji ratownictwa medycznego Falck: Piaseczno, Pruszków oraz Żyrardów. Gwiazdy to Weronika Książkiewicz, Rafał Cieszyński, Olga Bołądź, Radosław Pazura, Agnieszka Więdłocha, Piotr Głowacki.
Ratownicy mają coś takiego z nieba
W pierwszym odcinku do zespołów medycznych dołączyła aktorka Weronika Książkiewicz. Wydarzenia, które pokazano to m.in. pacjent po zawale, u którego w czasie interwencji ratowników nastąpiło zatrzymanie krążenia; fałszywe wezwanie do osoby z myślami samobójczymi; zasłabnięcie starszej osoby w sklepie; starszy mężczyzna, który na melinie pod opieką nietrzeźwego brata od kilku dni leżał we własnych odchodach.
A więc... prawdziwe życie. Żadnych lukrowanych obrazków. Za to sporo celnych obserwacji. M.in. jak karetka przedziera się przez ruch uliczny - kto ustępuje, kto nie; akcja ratunkowa w sklepie, podczas której jedna z klientek niewzruszona, dosłownie między głowami ratowników, sięga do zamrażarek; fałszywe wezwanie do próby samobójczej - ''miłosna'' rozgrywka między kobietą a mężczyzną, w wyniku której na miejscu zjawiają się ratownicy i policjanci, choć mogli być potrzebni gdzie indziej.
Do tego aktorka Weronika Książkiewicz - poruszona i pełna uznania dla pracy ratowników, ich profesjonalizmu i oddania - mówi o nich, że to ludzie na bardzo wysokim poziomie, z wrażliwością, ale ''taką, która nie przeszkadza''.
- Mają coś takiego z nieba - dodaje.
To powinna puszczać telewizja publiczna
W sumie wszyscy powinni być zadowoleni. A jak jest w rzeczywistości? W wypowiedziach ratowników na profilu na Fb ''Ratownictwo Medyczne - łączy nas wspólna pasja'' czytamy, że program jest ogólnie dobry i że ''chyba TLC zrobiło robotę zdecydowanie lepszą od jakiegokolwiek wcześniejszego programu w tym stylu''. Podoba im się też to, że pokazano, jak ratownicy jeżdżą do ''śmierdzących wezwań'', a nie tylko ładnych i pachnących ludzi. I to, że karetki nie wzywa się do kataru.
Za minus uznano to, że cykl puszczany jest na kanale, który dostępny jest w ofercie kablówek, a nie w telewizji publicznej, a także późną porę emisji (w środę była to godz. 22.30). Ubolewano, że nie ma nic o niskich zarobkach i trudnych warunkach pracy ratowników. Było też sporo narzekania na słowo ''gwiazdy'', ale to raczej kwestia wyboru nazwy programu, bo tłumaczony z oryginału brzmiałby po prostu: ''W karetce z...''.
Jakub Nelle, ratownik medyczny oraz administrator profilu ''Ratownictwo Medyczne - łączy nas wspólna pasja'' i blogu www.rm-twojapasja.blogspot.com przyznaje, że środowisko ratownicze z niecierpliwością oczekiwało premiery programu "Gwiazdy w karetce".
- Pojawiło się bardzo dużo komentarzy, czy to nie będzie kolejny program, mimo tematyki ratowniczej, nie mający nic wspólnego z codzienną pracą ratowników medycznych, a skupiony na kreowaniu wizerunku aktorów - mówi Rynkowi Zdrowia Jakub Nelle.
Teraz nie ma za co krytykować
Jak zauważa, po emisji na profilu pojawiło się dużo pozytywnych opinii, że zawód ratownika medycznego został pokazany w prawdziwym świetle. Według Nelle, rola aktorów w tym programie to głównie narracja nt. działań ratowników. W jego opinii przedstawione przez laika komentarze, dobrze trafiają do opinii publicznej.
- W tej chwili nie ma powodu krytykować programu, który ukazuje Polakom zmiany funkcjonowania Państwowego Ratownictwa Medycznego, Nie były one nagłaśniane w mediach ogólnopolskich. Do dziś istnieje przekonanie, że ratownik medyczny nic takiego nie robi. Te czasy dawno się skończyły - zaznacza ratownik medyczny.
Podkreśla, że medycyna ratunkowa rozwija się, a w zespołach ratownictwa medycznego pracują profesjonaliści.
- Nie są to osoby po kursach, jak miało to miejsca dawno, dawno temu, tylko ludzie, którzy zdobywali swój zawód w szkołach przez 2 do 5 lat, a po ich ukończeniu nadal się dokształcają - podkreśla administrator profilu ''Ratownictwo Medyczne - łączy nas wspólna pasja''.
Kto na to pozwolił?
Roman Badach-Rogowski z Krajowego Związku Zawodowego Pracowników Ratownictwa Medycznego przyznaje, że serial ''Gwiazdy w karetce'' budzi w nim mieszane uczucia.
- Z jednej strony jest to dokument jakiego wcześniej nie było i pokazuje prawdziwy obraz pracy ratowników medycznych - ich umiejętności, empatię, poświęcenie i zagrożenia mogące ich spotkać. Taki sposób przekazu zapewne najlepiej trafia do widza, bo dotyczy realnych zdarzeń - mówi Rynkowi Zdrowia Badach-Rogowski.
Jednocześnie pokazywanie prawdziwych przypadków budzi w nim sprzeciw - ocenia, że to negatywna strona programu.
- Uważam za karygodne robienie show przy okazji ludzkich dramatów, nawet gdy dobre idee przyświecały twórcom serialu. Zastanówmy się, jak byśmy sami zachowali się, gdybyśmy wezwali karetkę na ratunek, bo np. nasz bliski padł nieprzytomny i nie oddycha, a tu przyjeżdża zespół ratowników z tzw. gwiazdą, kamerzystą i filmują akcję ratowniczą. Może i dobrze się taki dokument ogląda, ale gdy nas to nie dotyczy - zaznacza ratownik medyczny.
Zwraca też uwagę, że osoba postronna jaką jest ''gwiazda'' znajduje się w ambulansie, jest podczas badania i wykonywania medycznych czynności ratunkowych, poznaje dane drażliwe dotyczące pacjenta.
- Co z intymnością pacjenta? Gdzie tu etyka zawodowa? Uważam to za pogoń za sensacją, szokowaniem, epatowaniem tragediami, wypadkami, chorobami… Pamiętajmy, że tam jest pacjent, żywy człowiek z jego strachem i oczekuje od nas pomocy, a nie udziału w serialu w jednej z ról - podkreśla Roman Badach-Rogowski.
Niech pokażą umowy śmieciowe
Ma nadzieję, że mimo wszystko twórców serialu będzie obowiązywała jakaś cenzura i nie pokażą najdrastyczniejszych przypadków, lecz to z kolei nie odzwierciedli w pełni pracy ratowników medycznych.
- Ciekaw jestem czy pokazana zostanie też prawda o zatrudnianiu ratowników za głodowe stawki na ''umowach śmieciowych'', braku pomocy psychologicznej, wypaleniu zawodowym, łamaniu norm BHP przez zespoły dwu osobowe. Czy zostanie powiedziane, że ratownictwo medyczne to nie służba, a ratownik medyczny może pomarzyć tylko o przywilejach np. strażaka. Że będąc na umowie cywilno-prawnej, musi pracować do 67. roku życia? - pyta Badach-Rogowski.
Jest też ciekaw, co sądzi o takim programie wojewoda mazowiecki odpowiadający za ratownictwo medyczne w województwie lub konsultant w dziedzinie medycyny ratunkowej.
- Nie dziwi mnie natomiast, że to w zagranicznej firmie, czyli Falck Medycyna Sp. z o.o. odbywa się coś takiego. Podejrzewam, że żaden publiczny dysponent zespołów ratownictwa medycznego nie pozwolił by na taki proceder. Odrażające jest nachalne lokowanie nazwy firmy w serialu, na wszystkim na czym się da widnieje nazwa Falck. Zdania ratowników medycznych co do ''Gwiazd w karetce'' są podzielone. Jednym podoba się, że pokazana jest prawdziwa praca ratowników. Inni, tak jak ja, są przeciwnikami tego typu produkcji - podsumowuje Badach-Rogowski.
Powtórkę pierwszego odcinka cyklu dokumentalnego ''Gwiazdy w karetce'' można zobaczyć na kanale TLC w niedzielę (8 listopada) o godz. 22 oraz w poniedziałek (9 listopada) o godz. 21.30.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
ZOBACZ KOMENTARZE (0)