"Pani Jadzia z sanepidu" nadal aktywna. "Policja sanitarna? To niehumanitarne!"
Teraz należy myśleć i działać inaczej. Jeżeli w Chinach pojawia się nowy patogen, to należy strzyc uszami, jak mój mały chihuahua na słowo „spacer” - komentuje Jadwiga Caban-Korbas, bohaterka programu "Uwaga!" TVN i była szefowa słubickiego sanepidu.

Jadwiga Caban-Korbas, znana jako "pani Jadzia z Sanepidu", kilka dni temu wystąpiła w programie TVN "Uwaga!". Z reportażu dowiadujemy się, czym zajmuje się obecnie ekscentryczna, była szefowa słubickiego sanepidu, co myśli na temat polityki rządu związanej z pandemią koronawirusa w Polsce i jakie ma "plany na siebie".
"Nie zgadzam się, by sanepid był policją sanitarną"
- Nie zgadzam się z karaniem ludzi i z tym, że wymaga się, żeby sanepid był policją sanitarną. To jest po prostu niehumanitarne w okresie, kiedy ludzie tracą pracę i dorobek życia. Nie tędy droga. Nie zgadzam się również z tym, że ukryto lekarzy rodzinnych i leczą teraz przez telefon. Uważam, że w tym czasie szczególnie powinni przyjmować ludzi osobiście. Moim zdaniem również lockdown niczego nie załatwia, to jest ucieczka na moment – komentuje w "Uwadze" była szefowa sanepidu w Słubicach.
- Uważam, że mała gastronomia powinna być odblokowana i uwolniona – dodaje.
Pani Jadwiga jest obecnie na emeryturze, ale planuje spełniać się zawodowo i - jak zdradza jej mąż - "ostatnio intensywnie uczy się angielskiego". Przeprowadziła się do Warszawy i twierdzi, że ma kilka propozycji współpracy z portalami promującymi zdrowie.
Ostatnio stała się także jedną z bohaterek książki "Oddział zakaźny. Historie bez cenzury" finalistki konkursu „Grand Press” dla twórców reportaży Agnieszki Sztyler-Turovsky, w której opowiedziała o swojej dotychczasowej pracy i nawiązała do medialnego zamieszania, jaki wywołała.
Czym namieszała "pani Jadzia"
Przypomnijmy: o szefowej slubickiego sanepidu zrobiło się głośno, gdy do sieci trafił film z zebrania sztabu zarządzania kryzysowego, gdzie w marcu ub.r. pani Jadwiga mówiła o pierwszym przypadku COVID-19 w Polsce. Pacjentem zero okazał się 66-letni Mieczysław Opałka, który wrócił z Niemiec do Cybinki, niedaleko Słubic.
Skrócone nagranie z godzinnego, w wielu momentach ekscentrycznego i zabawnego wystąpienia "pani Jadzi z sanepidu" szybko obiegło internet i stało się tzw. viralem. Po kilku tygodniach Jadwiga Caban-Korbas zrezygnowała ze stanowiska, które pełniła od 30 lat.
- Żona tego pana, z którą jest w separacji, i syn tej pani z pierwszego małżeństwa, tej żony, bo nie wiem, czy już określać byłą żonę, czy żonę, z którą jest w separacji. Państwo na szczęście mieszkają w jednym wprawdzie domu, ale w dwóch odrębnych mieszkaniach, bez komunikacji - mówiła podczas swojego "sławnego" przemówienia Caban-Korbas.
Zapytana w "Uwadze", czy teraz ugryzłaby się w język, odpowiada: -A skąd!
- Ten smaczek był potrzebny po to, żeby lokalna społeczność zrozumiała, że moje właściwe zaopiekowanie się pacjentem i kontaktami z pacjentem gwarantują im bezpieczetwo, że nic im nie grozi - wyjaśniła.
"Pani Jadzia" pozwalała sobie także na żarty i swobodne zachowanie: - No, spoko, spoko, obejmiemy nadzorem szpital. - Nie całujcie się z nikim, kto wykazuje objawy infekcyjne i nie jest mężem. A nawet może i z mężem nie, bo po co chłop ma się zarazić - doradzała. Dała nawet krótki popis swoich umiejętności wokalnych, śpiewając "Jak się masz kochanie" Happy End.
Obrona "pani Jadzi"
- Myślę, że pani dyrektor chciała w jakiś sposób uspokoić środowisko, które było przerażone. To był pierwszy pacjent, więc wywołało to sensację – skomentował w "Uwadze" dr Jacek Smykał z oddziału chorób zakaźnych w Szpitalu Uniwersyteckim w Zielonej Górze.
- Robiłam wszystko, żeby ogarnąć powiat już w styczniu, nie czekając na żadne rządowe dyrektywy i rozkazy. Sprawdziłam, ile mamy odzieży ochronnej czy płynów dezynfekujących i dokupiłam więcej. Potworzyłam zespoły ludzi dedykowanych do walki z koronawirusem – podsumowała w reportażu "pani Jadzia".
- Następnego dnia dostałem z samego rana co najmniej kilkanaście telefonów o tym, że mam panią dyrektor natychmiast wyrzucić z pracy. Nie zrobiłem tego, bo znałem tę panią i wstawili się za nią wszyscy pracownicy sanepidu. Nie widziałem podstaw, aby ją zwalniać – mówi Leszek Bajon, starosta słubicki.
Gdy na szefową sanepidu wylewała się krytyka, to wszystko się działo, lokalni mieszkańcy przygotowali baner „Zostawcie Cabankę”. - To niepowetowana strata. Będziemy tęsknić. Kochamy panią doktor – mówi teraz jedna z mieszkanek Słubic.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
ZOBACZ KOMENTARZE (0)