Owoce w małej szkole: będą, jak gmina dogada się z dostawcą
"Owoce w szkole" to drugi po "Szklance mleka" narodowy program wdrażania dobrych nawyków żywieniowych w szkołach. Pytanie jednak, czy codzienna porcja witamin będzie mogła dotrzeć także do małych, wiejskich placówek.

Na program przeznaczonych jest 12 mln euro, przy czym kwotą 9 mln finansuje go UE. Na pozostałe 3 mln zł składają się resorty rolnictwa, edukacji i zdrowia. W ramach projektu uczniowie z klas I-III przez dziesięć tygodni, od połowy października do połowy lutego, codziennie będą otrzymywać zestaw z wybranym owocem i warzywem (np. porcjowana marchew) i sokiem - przypomina Metro.
Szkoły do piątku (11 września) mogły zgłaszać chęć do udziału w programie. W większości województw zrobiło to około 70 proc. podstawówek.
- Na razie mamy 370 szkół na 548 w województwie - mówi Andrzej Milkiewicz, dyrektor warmińsko-mazurskiego oddziału Agencji Rynku Rolnego, która koordynuje akcję. - Jest dużo lepiej niż przy "Szklance mleka". Wtedy akcją zainteresowana była co dziesiąta szkoła - dodaje.
Rekordowo dużo wniosków trafiło do lubelskiego oddziału ARR. Codzienną dostawę owoców chce mieć 715 na blisko tysiąc szkół.
Henryk Igliński, dyrektor ARR w Bydgoszczy, zwraca jednak uwagę, że dostawcom może nie opłacać się dostarczanie owoców do małych szkół, gdzie uczy się np. kilkanaścioro dzieci. Od samych szkół zależy zatem, czy porozumieją się z pośrednikami.
- Jeżeli małym gminom nie uda się zawrzeć umów na dostawy, nie wezmą udziału w akcji - potwierdza gazecie Metro Krzysztof Iwanków z ARR we Wrocławiu.
W ocenie Jacka Pruszkowskiego, przewodniczącego Związku Sadowników Rzeczpospolitej Polskiej, zanim owoce i warzywa dotrą do dzieci, przejdą przez długi łańcuch pośredników. Zarobią głównie oni, nie producenci owoców i warzyw.
- Ale dobrze, że program jest, bo jego wartość dla dzieci jest bezdyskusyjna - dodaje Jacek Pruszkowski.
Dr Magdalena Białkowska, Instytut Żywności i Żywienia w Warszawie nie ma wątpliwości, że akcja powinna dotrzeć do jak największej liczby dzieci.
- Dzięki codziennej porcji owoców mamy szansę zmienić ich nawyki żywieniowe, często oparte na czipsach i słodzonych, gazowanych napojach. Powinno nam także zależeć na tym, by z akcji skorzystały dzieci zaniedbane i niedożywione. Dla nich taka codzienna porcja witamin to skarb - ocenia dr Białkowska.
ZOBACZ KOMENTARZE (0)