Kolejna teoria spiskowa w internecie. Tym razem chodzi o fluor
W sieci pojawili się zwolennicy rzekomego dentystycznego spisku, który ma polegać na dodawaniu przez producentów past do zębów więcej fluoru. Według internetowych "ekspertów" efektem takiego zabiegu jest zatruwanie osób dbających o higienę jamy ustnej.

Sporo osób, ulegając internetowym trendom, zastępuje pasty do zębów z fluorem ziołowymi zamiennikami. Najbardziej radykalni internauci straszą, że fluor w pastach może powodować artretyzm, spadek męskiej płodności, choroby tarczycy, ryzyko zachorowania na nowotwór, a nawet... obniżenie ilorazu inteligencji.
Jak podkreślają dentyści, fluoru w dawkach dostarczanych w pastach do zębów na pewno nie trzeba się obawiać. Pasta z fluorem pomaga w utrzymaniu naszych zębów w dobrej kondycji, gdyż fluor pobudza mineralizację i wzmacnia szkliwo. Dzięki temu zęby zyskują większą odporność na próchnicę i działanie czynników prowadzących do nadwrażliwości.
Dentyści zalecają, aby dorośli pacjenci nakładali na szczoteczkę do 2 cm pasty z fluorem. Tyle w zupełności wystarczy. Jeśli chodzi o dzieci, to tutaj dawka może być zbliżona objętościowo jedynie do przysłowiowego ziarenka grochu - pisze natemat.pl.
Dawka fluorku z past, żeli do fluoryzacji lub używana w gabinecie stomatologicznym podczas fluoryzacji, jest bezpieczna. Jak wskazują eksperci, przeciętnie pasta dla dorosłej osoby zawiera pomiędzy 500 a 1500 ppm fluoru. Pasty przeznaczone dla niemowląt i dzieci zawierają go odpowiednio mniej. W 1,5 ml pasty do zębów dla osób dorosłych, czyli takiej, którą z reguły wyciska się na szczoteczkę podczas pojedynczego mycia, znajduje się 2,25 mg fluorku. Natomiast śmiertelną dawkę fluoru dla osoby o wadze 70 kg szacuje się na 5-10 g, czyli ponad 2,2 tys. razy więcej.
ZOBACZ KOMENTARZE (0)