Iluzje i mity w medycynie: od sceptycyzmu wobec szczepień po wiarę w innowacyjne terapie
Iluzje i mity w medycynie to temat bardzo szeroki i dotyczący nie tylko pacjentów, ale też ich rodzin, lekarzy i pozostałego personelu medycznego, celebrytów, a nawet - jak pokazała kampania wyborcza - samego urzędującego prezydenta, który zakwestionował zasadność niektórych szczepień. O tym, jak odczarowywać medycynę, podpowiadali podczas HCC Online prof. Krzysztof Składowski i dr Leszek Borkowski.

- Tarczą przeciwko medycznym mitom powinny być dobre wykształcenie i światły rozum. Może w tym pomóc internet, ale pamiętajmy, że są w nim i perły, i śmieci, a pacjenci nie zawsze potrafią szukać. Z prostej przyczyny - nie mają określonej wiedzy, kompetencji informacyjnych i informatycznych - wskazywał 2 lipca podczas V Kongresu Wyzwań Zdrowotnych Online dr Leszek Borkowski, były prezes Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, a obecnie szef Fundacji ''Razem w Chorobie''.
- Iluzje i mity będą nam towarzyszyły zawsze, bo są częścią sposobu odbierania rzeczywistości przez każdego z nas. Jednak nadzieję - niezłudną i prowadzącą do sukcesu - daje tylko prawda - mówił prof. Krzysztof Składowski, konsultant krajowy w dziedzinie radioterapii onkologicznej, dyrektor Narodowego Instytutu Onkologii im. Marii Skłodowskiej-Curie - Państwowego Instytutu Badawczego Oddział w Gliwicach.
Eksperci wzięli udział w pojedynku w formule "jeden na jednego" w debacie zatytułowanej "Iluzje i mity w medycynie".
Pacjenci nie ufają lekarzom?
- Nie zgodzę się z opinią, że pacjenci nie ufają lekarzom, bo inaczej nie byłoby ich w szpitalach, przychodniach, ambulatoriach - mówił dr Borkowski, zapytany o ponoć często występujący rodzaj relacji lekarz-pacjent, w której chory jest nieufny, nadmiernie roszczeniowy, co może prowadzić do pułapek, iluzji.
Dr Borkowski zaznaczył, że sam jako chory na dwa nowotwory, zawsze starał się aktywnie uczestniczyć w prowadzonej terapii i także w swojej pracy lubi pacjentów aktywnych. - Musi być żywa komunikacja, ale też pacjent musi wiedzieć, że to on najbardziej odpowiada za swoje zdrowie, a nie np. państwo. Drugim elementem w komunikacji jest dobry kontakt z rodziną. To ona jest drogowskazem dla prawidłowych zachowań bliskiego chorego - mówił.
Obejrzyj retransmisję debaty.
Prof. Składowski zwracał uwagę, że zarówno pacjent zbyt uległy i nadmiernie ufający lekarzowi, jak i nieufny i roszczeniowy, to skrajności, pomiędzy którymi większość stanowią poprawne relacje.
- Zanim jednak dojdzie do zawiązania więzi, musi upłynąć trochę czasu. W przypadku chorób długotrwałych, które często są też nieuleczalne, ta więź jest bardzo potrzebna. I przeważnie chorym udaje się ją nawiązać - wskazywał.
Profesor podkreślił, że lekarz nie może się bać pacjenta, który - chociażby na podstawie wiedzy zaczerpniętej z internetu - jest ''mniej lub bardziej wyedukowany medycznie''. - Nie należy wówczas odmawiać dyskusji, rezygnować z naprowadzenia na właściwe tory i z ewentualnego korygowania błędnych wniosków – mówił.
- Pacjent jest największą skarbnicą indywidualnych objawów na temat swojej choroby. I tę wiedzę lekarz musi wydobyć. Jeżeli pacjent rozumie istotę choroby, zasadność działań, akceptuje je, to jednocześnie wspomaga samo leczenie - skonstatował profesor.
Gdy chory pyta lekarza, czy może skorzystać z usług znachora
Wyobraźmy sobie sytuację, w której przychodzi pacjent onkologiczny do lekarza i mówi: - Doceniam leczenie za pomocą medycyny opartej na faktach, ale równocześnie chciałbym skorzystać z usług bioenergoterapeuty, znachora, uzdrowiciela. Jak wówczas powinien zareagować lekarz? Zakazywać, pozwalać czy milczeć?
- Mam negatywny stosunek do znachorów, uzdrowicieli, cudownych bioenergoterapeutów. Jednak rozmawiając z pacjentami nie prezentuję swojego krytycznego stanowiska, a zawsze staram się - w sposób bardzo umiarkowany i łagodny - przekonać ich, by przede wszystkim nie odstępowali od oficjalnej terapii - mówił dr Leszek Borkowski.
Przyznał przy tym, że zdarza się, iż pacjenci wykazują pewną nieufność w stosunku do tzw. klasycznej medycyny. - Ja ich rozumiem. Każdy człowiek chce być wyleczony. Często brak spektakularnych rezultatów terapii jest ze strony pacjenta utożsamiany z brakiem aktualnej wiedzy medycznej - tłumaczył.
Dr Borkowski podkreślił, że chory nie jest ubezwłasnowolniony i "może zrobić co chce", ale warto go poinformować, że zanim będzie korzystał z "cudownych specyfików", może zapytać swojego lekarza, czy te nie będą interferować z właściwym leczeniem onkologicznym.
- W swoich poglądach i działaniach jestem jeszcze bardziej radykalny. Być może wynika to z faktu, że bardzo często osobiście ponoszę odpowiedzialność za skutki leczenia, które ja i moi lekarze proponujemy i realizujemy. Zanim udzieliłbym pacjentowi odpowiedzi na tak postawione pytanie, zapytałbym, dlaczego mi je zadaje - mówił z kolei prof. Krzysztof Składowski.
Zaznaczył, że ustosunkowywanie się do tzw. paramedycyny "absolutnie nie leży w kompetencjach fachowca, eksperta i kogoś, kto podejmuje się wzięcia odpowiedzialności za leczenie".
- Zezwalając pacjentowi na przyjmowanie pozornie bezpiecznych preparatów, ale przecież nieprzebadanych, wkraczamy na bardzo grząski grunt niepewności i dzielenia odpowiedzialności. Zbyt często mam do czynienia z sytuacjami, gdzie potajemnie przyjmowany paralek nie tylko wpływa negatywnie na stan chorego i losy terapii, ale również zmienia wyniki badań laboratoryjnych, których interpretacja jest bardzo istotna w ocenie skuteczności leczenia - tłumaczył. prof. Składowski.
Skonstatował, że tak radykalne podejście stosuje i rekomenduje w sytuacjach, gdy szansa wyleczenia pacjenta, choćby z choroby nowotworowej, jest wysoka. - Co innego, gdy chodzi tylko o przedłużenie życia i często działania lekarzy są nieskuteczne. Wówczas nie widzę przeciwwskazań, by pacjent - jeśli chce - poszukał pomocy w paramedycynie. Dlaczego? Bo to mu da nadzieję - zakończył.
Mity niebezpieczne i nieoczywiste
- Mity i legendy funkcjonują nie tylko w sferze pozamedycznej, ale także we współczesnej medycynie. Pracuję jako farmakolog kliniczny w szpitalu, konsultuję również inne lecznice i ze zdziwieniem dowiaduję się, że ''gdzieś tam'' zasypuje się ranę antybiotykiem, co jest czynnością w przypadku biofilmu mocno dyskusyjną - wskazywał dr Borkowski.
Farmakolog zaznaczył, że wśród lekarzy i pozostałego personelu medycznego można spotkać się ze sceptycyzmem wobec szczepionek, a przy tym z brakiem propozycji innego rozwiązania.
- Dla mnie jest to skandaliczne. Mogą się komuś szczepionki nie podobać, ale nie szczepiąc się, ryzykuje się życie i zdrowie nie tylko swoje, ale również osób z otoczenia. Choć nie preferuję publicznego karcenia za takie poglądy, to jednak reagować trzeba, chociażby w postaci wskazywania, że ktoś postępuje niewłaściwie, szerząc postawy, które są sprzeczne z aktualną wiedzą medyczną - podkreślał dr Borkowski.
Podkreślił, że najbardziej niebezpieczne jest ''zatrzymanie się w zdobywaniu wiedzy'' - To dotyczy każdego, także lekarzy. Jeżeli się nie uczę, to się cofam – podsumował.
Jak stwierdził prof. Składowski, szczepionki i antybiotyki to ''rzeczywiste źródło postępu cywilizacji'' i bez tych odkryć byłby on niemożliwy. - Jeżeli ktoś uważa, że jest inaczej, cofa nas o 100, 200 lat - do czasów, kiedy byliśmy bezradni wobec banalnych zakażeń - ocenił.
Według prof. Składowskiego wśród lekarzy dość powszechna jest wiara w skuteczność drogich, innowacyjnych terapii, ''które dopiero opuszczają miejsce wykonywania badań klinicznych''.
- Przekonanie, że jest w nich natychmiastowe źródło wyleczeń, a pacjenci powinni mieć do nich dostęp za wszelką cenę, to bardzo niebezpieczne i kosztowne złudzenie. Prawda sprowadza się do tego, że często postępy to drobne kroczki polegające na wydłużeniu życia o miesiące, a nie o lata czy skutkujące wyleczeniem - zaznaczył.
Medycynę opartą na faktach tez trzeba „odczarować”?
Część pacjentów czy specjalistów od zdrowia publicznego narzeka, że w profilaktyce/leczeniu opieramy się głównie na farmaceutykach, gdy tymczasem na recepcie powinny zaleźć się ruch, dieta. Czy nie jest to swego rodzaju iluzja?
- Profilaktyka w Polsce faktycznie nie daje takich rezultatów, jakie chcielibyśmy uzyskać. Natomiast ordynowanie na recepcie ruchu czy diety nie powinno mieć miejsca, ponieważ jest to dokument finansowy, na podstawie którego uruchamia się określone czynności. Na recepcie nie wskazujemy drogi terapeutycznej, a chory jedynie otrzymuje produkt leczniczy. Warto się jednak zastawić, jak do przypominania o zdrowym stylu życia, w tym o niepaleniu papierosów czy niepiciu alkoholu, wykorzystać szerokozasięgowe media - mówił dr Borkowski.
Z kolei dla prof. Składowskiego wyleczenie z choroby i zdrowie nie są celem tylko dla samego lekarza, ale dla całego zespołu profesjonalistów, którzy w tym procesie uczestniczą. - Wyrazem takich działań, np. w onkologii, jest powoływanie tzw. unitów (BCU - Breast Cancer Unit - red.) i zajmowanie się kompleksowe, w sposób skoordynowany, całością problemów związanych z daną chorobą - zaznaczył.
Ekspert podsumował, że zawód medyka zawsze powinien być poostrzegany w kontekście humanizmu i refleksji znacznie wykraczającej poza świat medyczny.
Z dyskusji "pacjenta" i "lekarza" wyniknął też inny, bardzo istotny wniosek. Celem dla obu stron zawsze jest uratowanie najcenniejszego kapitału pacjenta, jakim jest jego zdrowie, a nierzadko życie. Tego celu obie strony nigdy nie powinny tracić z oczu - nawet, gdy do procesu terapeutycznego "wkradnie się" jakaś iluzja.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
ZOBACZ KOMENTARZE (0)