Od 2023 roku nowy obowiązkowy egzamin dla medyków. Akademicy mają obawy
Rozporządzenie w sprawie standardów kształcenia przygotowującego do zawodu lekarza i lekarza dentysty czeka na podpis ministra Przemysława Czarnka. Gdy wejdzie w życie, studenci kierunków medycznych będą musieli obowiązkowo zdawać jednolity wystandaryzowany egzamin praktyczny (OSCE - Objective Structured Clinical Examination). Co to takiego? Czy jest potrzebny? Czy to tylko dodatkowe obciążenie w przeładowanym programie studiów?

- W dotychczasowych standardach kształcenia przygotowującego do wykonywania zawodów lekarza i lekarza dentysty zbyt duży nacisk kładziony jest na teorię. Praktyka na kierunkach medycznych kuleje
- Ma się to zmienić. Sprawdzianem umiejętność samodzielnego wykonywania określonych czynności i procedur medycznych od roku akademickiego 2023/2024 ma być obowiązkowy egzamin typu OSCE
- Egzaminy tego typu nie powinny być zaskoczeniem dla studentów i uczelni medycznych. Korzystając ze swej autonomii wprowadzały one jednolity wystandaryzowany egzamin praktyczny, nie oglądając się na odgórne decyzje
Nowe standardy kształcenia medyków
Do 11 stycznia 2023 r. trwały konsultacje publiczne projektu rozporządzenia ministra edukacji i nauki zmieniającego rozporządzenie w sprawie standardów kształcenia przygotowującego do wykonywania zawodu lekarza, lekarza dentysty, farmaceuty, pielęgniarki, położnej, diagnosty laboratoryjnego, fizjoterapeuty i ratownika medycznego. Minister Przemysław Czarnek jeszcze go nie podpisał, a ma obowiązywać od roku akademickiego 2023/2024.
W uzasadnieniu projektu podnoszone są argumenty, z którymi trudno się nie zgodzić: że program studiów przeładowany jest wiedzą teoretyczną, że grupy, w których studenci odbywają zajęcia, są zbyt liczne. Projekt rozporządzenia podziela te krytyczne opinie.
W dokumencie czytamy, że „w opinii środowiska akademickiego, w tym również studentów, w obowiązujących standardach kształcenia przygotowującego do wykonywania zawodów lekarza i lekarza dentysty kładziony jest zbyt duży nacisk na kształcenie obejmujące treści o charakterze teoretycznym”.
Dlatego zaproponowano rozwiązania polegające na poszerzeniu zajęć praktycznych. Ich sprawdzianem będzie jednolity wystandaryzowany egzamin praktyczny (Objective Structured Clinical Examination, OSCE) na końcu studiów, który pozwoli zweryfikować umiejętności studenta i jego przygotowanie do zawodu.
- Standardy zostały zmienione, by upraktycznić naukę medycyny i dostosować do aktualnej wiedzy. Uwzględniliśmy głosy studentów - mówił jakiś czas temu Rynkowi Zdrowia prof. Leszek Domański, uczestniczący w pracach ministerialnego zespołu opracowującego zmiany.
- Wyszliśmy z założenia, że student musi mieć zadaną konkretną czynność do wykonania z pacjentem podczas zajęć praktycznych. Taką, którą sam przeprowadzi. W nowych standardach zawarto wprowadzenie wystandaryzowanego egzaminu praktycznego, obowiązkowego, zamykającego VI rok studiów na kierunku lekarskim – wyjaśniał prof. Domański, prorektor ds. klinicznych Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie.
OSCE - zaskoczenia raczej nie będzie
Egzaminy typu OSCE nie będą zaskoczeniem dla studentów i uczelni medycznych. Korzystając ze swej autonomii w tworzeniu programów nauczania, uczelnie już dawno wprowadziły OSCE.
Tego rodzaju egzaminy zyskały na popularności, kiedy zaczęły powstawać centra symulacji medycznej. Przykładem może być Uniwersytet Medyczny w Lublinie, który - jak informował Rynek Zdrowia - w maju 2015 r. po raz pierwszy przeprowadził egzamin OSCE dla prawie 300 studentów, którzy przeszli kurs z podstawowych umiejętności klinicznych, m.in. z zakładania wkłuć, mierzenia ciśnienia, cewnikowania, pomiaru tętna.
Studenci wykonywali różne procedury medyczne w każdej z pięciu stacji Centrum Symulacji Medycznej. W każdej stacji zamontowano kamerę, przekazującą obraz do pomieszczenia egzaminatorów.
Natomiast pierwszy egzamin OSCE dla kierunku lekarskiego (dla 284 studentów) VI roku przeprowadzono w 2018 r. Rok później przeegzaminowano 275 osób, w 2020 egzamin się nie odbył z powodu pandemii, ale w 2021 r., kiedy życie wróciło do normy, do egzaminu przystąpiło 297 studentów, zaś w 2022 – 372.
- Wyniki zdawalności są zróżnicowane. Przy każdej formie weryfikowania wiedzy, a szczególnie egzaminie, opinie zdających również są zdywersyfikowane. W sytuacji niepowodzenia studentowi przysługują dwie poprawki – wyjaśnił nam dr Wojciech Brakowiecki, rzecznik prasowy Uniwersytetu Medycznego w Lublinie.
Jeszcze wcześniej, bo od 2012 r., egzaminy OSCE wprowadził Śląski Uniwersytet Medyczny w Katowicach. Zdawali go studenci Wydziału Nauk o Zdrowiu na kierunkach pielęgniarstwo i położnictwo.
- Egzamin OSCE dla kierunku pielęgniarstwo przeprowadzany jest na 1 i 2 roku studiów, zdawalność wynosi 60-70 proc. Na położnictwie egzaminem objęci są studenci 1. i 3. roku studiów, zdawalność waha się między 50 a 60 proc. – poinformowała Agata Pustułka, rzecznik prasowy SUM. - W odczuciu władz Uczelni oraz studentów egzamin OSCE daje poczucie sprawiedliwości w ocenie i uznawany jest za przydatny - dodała.
Egzaminy OSCE organizowane są od 2020 r. w Centrum Symulacji Medycznej Kolegium Nauk Medycznych Uniwersytetu Rzeszowskiego.
- Dotyczą studentów na kierunku lekarskim, a także na kierunku pielęgniarstwo i położnictwo - wyjaśniła Joanna Wilk z Działu Promocji UR. Dodała, że zdawalność egzaminu w pierwszym terminie sięga zazwyczaj 80 – 90 proc. W przypadku niepowodzenia na egzaminie OSCE obowiązują takie same zasady jak przy pozostałych formach zaliczeń i egzaminów, czyli II termin, sesja poprawkowa itd.
- OSCE jest niezwykle użyteczny w edukacji medycznej. Pozwala jego uczestnikowi na demonstrację własnych umiejętności klinicznych w wystandaryzowanych, powtarzalnych, jednakowych dla każdego studenta warunkach, czy też w kompleksowych, skompilowanych scenariuszach medycznych. W tej formie można sprawdzać, testować i egzaminować różny zakres umiejętności – zarówno technicznych, jak i nietechnicznych. Każdy egzamin jest przygotowywany przez doświadczony zespół dydaktyków – powiedziała Joanna Wilk.
Problem z egzaminatorami
Rozporządzenie o standardach kształcenia w zawodzie lekarza, lekarza dentysty zmieni jednak sytuację uczelni. Egzamin OSCE ma być obowiązkowy na VI roku studiów we wszystkich uczelniach kształcących przyszłych medyków.
Będą musiały go przeprowadzać nie tylko "stare" uniwersytety medyczne, ale również uczelnie, które od niedawna mają kierunek lekarski. Stąd obawy o jakość kształcenia. Nie chodzi jedynie o deficyt kadry dydaktycznej, ale również o to, że wystandaryzowany egzamin praktyczny odbywa się z reguły w centrum symulacji medycznej, a jego stworzenie to koszt rzędu kilkudziesięciu mln zł.
- Mamy nadzieję, że Ministerstwo Zdrowia, Ministerstwo Edukacji i Nauki oraz Polska Komisja Akredytacyjna będą czuwać, aby wymogi i standardy nauczania były w pełni realizowane – mówił w marcu br. Rynkowi Zdrowia prof. Marcin Gruchała, rektor GUMed, przewodniczący Konferencji Rektorów Akademickich Uczelni Medycznych (KRAUM), zaznaczając, że KRAUM popiera wprowadzenia OSCE.
Obawia się jednak, że nowo tworzone kierunki lekarskie na uczelniach o profilu niemającym dotąd wiele wspólnego z medycyną, tak wydrenują rynek z kadry akademickiej, że wszystkie uczelnie będą miały problemy z zachowaniem wymagań kadrowych.
Dydaktycy niedocenieni
- Utrzymanie jakości nauczania wymaga zapewnienia odpowiednio przygotowanych kadr akademickich, a tych istotnie zaczyna brakować. Zawód nauczyciela akademickiego nie należy do najbardziej atrakcyjnych, zwłaszcza dla medyków, którzy mają alternatywę bardzo dobrych zarobków, udzielając świadczeń zdrowotnych. To finansowo lepsza perspektywa niż nauczanie kolejnych pokoleń lekarzy – zauważył prof. Gruchała.
Podobnie sprawę niskich uposażeń kadry dydaktycznej w kontekście nowych obowiązków egzaminatorów widzi Maria Libura, kierownik Zakładu Dydaktyki i Symulacji Medycznej Collegium Medicum z Centrum Symulacji Medycznej Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie.
- Przeprowadzanie egzaminów typu OSCE wymaga dużo pracy przy ich przygotowaniu i przeprowadzeniu, dlatego problemem mogą być niskie zarobki kadry akademickiej. Warto byłoby, żeby ministerstwo w końcu zauważyło, że dydaktyka jest po prostu za słabo opłacana. Wielogodzinne przygotowanie i przeprowadzanie tak intensywnej formy weryfikacji umiejętności, przy obecnych stawkach wynagrodzeń, może być poważną barierą w utrzymaniu równego, wysokiego poziomu tego egzaminu – powiedziała nam Maria Libura.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
ZOBACZ KOMENTARZE (2)