Medycyna na krańcach świata: studenci z Bydgoszczy leczą mieszkańców Indii, Zambii, Nepalu
Studenci medycyny z Collegium Medicum w Bydgoszczy Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu odwiedzają w charakterze wolontariuszy, w ramach stworzonego przez siebie projektu Medici Homini (z łac. Lekarze Ludziom), najbiedniejsze rejony Afryki i Azji, aby leczyć ich mieszkańców. Korzyść jest obustronna: pacjenci zyskują pomoc medyczną, a adepci sztuki lekarskiej - bezcenne doświadczenie i samodzielność.

Zadecydował przypadek
Na początku wyjazdy organizowane były indywidualnie, bez żadnego wsparcia z zewnątrz.
- Pomagałam w ten sposób ludziom w Egipcie, Palestynie, Ugandzie - wspomina Katarzyna Gieryn. - Większość spośród nas wybiera medycynę właśnie dlatego, że chce służyć pomocą innym. A wyjazd na misję jest dodatkowo wielką przygodą, pierwszym zetknięciem się z prawdziwą samodzielnością, i to w egzotycznym wydaniu - dodaje.
Wyjazdami Katarzyny Gieryn zainteresował się rektor UMK. Zaproponował, aby - z myślą o innych studentach - stworzyć projekt ułatwiający im uczestnictwo w podobnych przedsięwzięciach.
- Faktycznie, okazało się, że wiele moich koleżanek i kolegów chętnie wzięłoby udział w takich działaniach. Ostatecznie wspólnie stworzyliśmy Medici Homini. Od roku jest to projekt naszej uczelni - potwierdza Katarzyna Gieryn.
Zaznacza jednocześnie, że docelowo warto przekształcić go w fundację, która dawałaby większe możliwości zbierania środków niezbędnych w organizowaniu wyjazdów. Wysłanie jednego studenta do Nepalu to koszt blisko 6 tys. zł, a do Indii - 4,5 tys. zł. Na taką kwotę składają się koszty przelotu, ubezpieczenia, kursy przygotowawcze, wymagane szczepienia ochronne, profilaktyka przeciwmalaryczna i zakup niezbędnych środków medycznych.
Chętnych nie brakuje
W tym roku udało się wyjechać pięciu osobom. Katarzyna Gieryn i Przemysław Ratajczak byli w Nepalu. Ta wyprawa miała charakter rozpoznawczy. Przyszli lekarze brali udział w obozach medycznych, pracowali także w izbie przyjęć miejscowego szpitala. Alicja Rymaszewska i Julia Wójtowicz, absolwentki wydziału lekarskiego, pracowały w ośrodku misyjnym w Zambii, odwiedzały też ubogie dzielnice Makeni. Kamil Świergosz (po czwartym roku studiów medycznych) spełniał swoje wielkie marzenie o niesieniu pomocy najuboższym w Indiach. Pracował z trędowatymi, zakażonymi wirusem HIV i chorymi na AIDS. Zobaczył także skutki zakażenia wirusem Polio, chociaż dotychczas słyszał, że dziki wirus Polio już dawno został wyeliminowany.
Niektórzy, np. Alicja i Julia, musieli przejść rozmowę kwalifikacyjną, ponieważ chętnych do wyjazdu było wielu.
- Komisja sprawdzała nasze doświadczenie w praktykach medycznych, znajomość języka, pytała o nasze oczekiwania - wyjaśnia Alicja. W ramach przygotowań wszyscy przeszli też kurs z medycyny tropikalnej, program szczepień ochronnych i profilaktyki przeciwmalarycznej - dodaje.
- Zaintersowanie projektem, zwłaszcza obecnie, gdy udało się zorganizować pierwszy profesjonalny wyjazd, jest ogromne. Chęć wyjazdu zgłosili już studenci wszystkich uczelni medycznych w Polsce - zaznacza Katarzyna Gieryn.
Zysk po obu stronach
Twórcy projektu podkreślają, że jego zasadniczym celem jest niesienie pomocy najuboższym, całkowicie pozbawionym opieki medycznej. Nie ukrywają jednak, że sami także otrzymują wiele.
- Sam fakt, że zaczęłam pracować jako lekarz, był bardzo ekscytujący. Tam, w Afryce lub w Nepalu, ludzie polegali wyłącznie na mnie. To zupełnie co innego, niż praktyki w Polsce, gdzie upłynie wiele lat, zanim uzyskam pełną samodzielność. Te wyjazdy to prawdziwa szkoła zawodu i jedyna szansa, aby zobaczyć na własne oczy przypadki medyczne znane jedynie z książek. To również okazja do weryfikacji własnej wiedzy medycznej - ocenia Katarzyna Gieryn.
Stażystka nie ukrywa też, że dzięki doświadczeniom zdobytym w Afryce i Azji łatwiej jej podejmować decyzje związane z leczeniem. Jej koledzy mają z tym znacznie większe problemy.
Kamil Świergosz, obecnie student piątego roku medycyny, zwraca z kolei uwagę na kształtowanie cech altruistycznych u przyszłego lekarza oraz "ludzkiego" podejścia do pacjenta.
- Udział w tym projekcie pozwala zrozumieć, że praca lekarza jest związana z powołaniem i bezinteresownym niesieniem pomocy innym. Widok ludzi, dla których jedyną możliwością gratyfikacji za udzieloną pomoc jest uśmiech lub uścisk dłoni, przewartościowuje, zmienia podejście lekarza do pacjentów, i to nie tylko tamtych, w Indiach, ale i tutaj, w Polsce - podkreśla Świergosz.
- Podczas praktyk w naszych szpitalach można odnieść wrażenie, że chory to przypadek medyczny. Ponadto jest lekarz prowadzący, który nakierowuje na rozpoznanie, a także koledzy, ktorzy mogą coś wskazać, podpowiedzieć. Wszystko się zmienia, kiedy jesteśmy zdani wyłącznie na siebie: wtedy widzi się nie tylko chorobę, ale i człowieka, który potrzebuje naszej pomocy - dodaje.
Również Alicja Rymaszewska zwraca uwagę na samodzielność w podejmowaniu decyzji, na którą w Polsce, w ramach praktyk, nie mogłaby sobie pozwolić.
- Bycie sam na sam z pacjentem pomaga młodemu lekarzowi w uzyskaniu większej pewności siebie. W czasie praktyk w przychodni obawiałam się np., że od mojej decyzji zależy trafność diagnozy. Teraz już nie. Wiem, że sobie poradzę, że mam czas, mogę się zastanowić, pomyśleć, przeanalizować. Umiem zachować spokój - wyjaśnia Rymaszewska.
- Ponadto jadąc do Afryki byłam przekonana, że będę miała do czynienia z mnóstwem chorób zakaźnych, tymczasem okazuje się, że mieszkańcy Zambii równie często zapadają na choroby cywilizacyjne. Spotkałam wielu chorych z problemem nadciśnienia tętniczego, cukrzycy, a także chorobami autoimmunologicznymi - dodaje.
Co dalej?
Katarzyna Gieryn podkreśla, że jej marzenia związane z projektem Medici Homini znacznie wykraczają poza to, co dzieje się obecnie. Nie ukrywa, że ważne jest zorganizowanie profesjonalnych szkoleń medycznych dla wyjeżdżających.
- Dotychczas nasze przygotowanie ograniczało się do ukończenia kursu z medycyny tropikalnej i powtórzenia materiału z zakresu parazytologii. Obecnie wiemy już, jakie przygotowanie jest niezbędne i w jakiej sytuacji możemy znaleźć się na miejscu. Przede wszystkim należy zwrócić uwagę studentów na wagę badań podmiotowych. To bardzo istotne, aby umieć postawić diagnozę jedynie na podstawie oględzin pacjenta: na dokładną diagnostykę nie ma co liczyć - mówi Katarzyna Gieryn.
I podkreśla, jak ważne jest zachęcenie do wyjazdów lekarzy specjalistów.
- Gdyby udało się namówić do tego przedsięwzięcia chirurgów i ginekologów, byłoby możliwe zoperowanie w ciągu 3-4 tygodni ogromnej liczby przepuklin, wola tarczycowego i dolegliwości ginekologicznych - przekonuje.
Więcej informacji na stronie internetowej www.mh.cm.umk.pl
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
ZOBACZ KOMENTARZE (0)