Lądowisko dla śmigłowców przy każdym oddziale ratunkowym: konieczność czy zbytek?
Pod koniec sierpnia wiceminister zdrowia Cezary Rzemek poinformował, że termin obowiązkowego posiadania lądowiska dla śmigłowców przy szpitalnych oddziałach ratunkowych (SOR) zostanie wydłużony do końca 2016 roku. Z zastrzeżeniem jednak, że tylko dla tych szpitali, które rozpoczęły już budowę takich obiektów.

Wiceminister poinformował posłów, że resort zdrowia pracuje nad zmianami w rozporządzeniu. Tam, gdzie lądowisk nie może być - ze względu na ścisłą zabudowę - SOR-y zostaną utrzymane bez lądowisk. Wszystkie pozostałe będą zobligowane do posiadania takiego miejsca; dotyczy to lecznic, które rozpoczęły już prace w związku z budową lub wytyczeniem lądowiska. Termin zostanie dla nich wydłużony do końca 2016 r. Warunkiem jest zaawansowanie prac, a nie jedynie plany budowy.
Z zapowiedzi resortu zdrowia zadowoleni są posłowie Wojciech Ziemniak i Maciej Orzechowski, którzy zwrócili się z pytaniami w tej sprawie do MZ. - Stanowisko ministerstwa okazało się elastyczne. Ważne jest, że ci, którzy do tej pory nie zdążyli z budową lądowisk przy szpitalach, mają kolejne dwa lata, aby zrealizować taką inwestycję i dostosować swoje szpitale do wymogów - mówi nam Wojciech Ziemniak.
Trzeba czy można?
Według informacji wiceministra obecnie wymogów nie spełnia 70 oddziałów ratunkowych, z czego 29 ma zakończyć prace do końca roku, a 24 - do końca 2016 r. Pozostałe nie planują budowy lądowiska ze względu na brak środków. Oznacza to - zgodnie z zapowiadanymi zmianami w rozporządzeniu - odebranie tym placówkom kontraktów z NFZ na SOR.
Koszt budowy lądowiska spełniającego wszystkie wymogi, to ok. 1,5-1,6 mln zł. Jednak nie każdy SOR musi mieć lądowisko, bo zgodnie z przepisami ma ono znajdować się w takiej odległości od szpitala, by można stamtąd dotrzeć w ciągu 5 minut. Jeśli są dwa szpitale obok siebie, to jeden z nich lądowiska mieć nie musi.
- Tak skonstruowane przepisy są bzdurą. Jeśli śmigłowiec leci do wypadku to transportuje pacjentów do ośrodków referencyjnych - w naszym przypadku do Opola lub Wrocławia. Od kiedy pracuję w szpitalu w Brzegu, a to już siódmy rok, zaledwie dwukrotnie lądował przy naszym szpitalu śmigłowiec - przypomina Mariusz Grochowski, dyrektor Brzeskiego Centrum Medycznego.
I stawia pytanie: - Jeśli śmigłowiec ląduje w pobliżu miejsca wypadku, w trudnych warunkach, bez lądowiska, to dlaczego nie może wylądować na terenie szpitala, kiedy mamy do tego odpowiedni plac? Dlaczego mamy wydawać ogromne pieniądze na lądowisko, które będzie raz na kilka lat wykorzystane? Skończy się tak, że te 1,5 mln zł na jego budowę będziemy musieli wziąć z pieniędzy na leczenie - dodaje rozgoryczony dyrektor Grochowski.
Zaznacza, że oczywiście lądowiska są bardzo potrzebne przy centrach urazowych, dużych ośrodkach referencyjnych, ale z pewnością nie przy wszystkich SOR-ach w małych, powiatowych szpitalach.
Nieuzasadniony wymóg?
- Przed podjęciem decyzji o inwestowaniu niejako na siłę w budowę lądowisk przez wszystkie szpitale, niezależnie od ich wielkości, roli w regionie i położenia, należałoby zweryfikować wymóg prawny, który nakłada na wszystkie SOR-y konieczność posiadania lądowiska - stwierdza Roman Kolek, wicemarszałek woj. opolskiego.
Dodaje: - Doświadczenie pokazuje, że nie w każdym szpitalu takie lądowisko jest potrzebne. W naszym regionie np. ponad 90 proc. lądowań helikopterów ratunkowych w tym roku miało miejsce w Wojewódzkim Centrum Medycznym w Opolu. Lądowanie w miejscu, gdzie szpital nie jest w stanie zapewnić poszkodowanemu kompleksowej opieki medycznej nie ma sensu.
- Dlatego uważam, że na szpitale, które z doświadczenia wiedzą, że nie ma u nich lądowań śmigłowców z pacjentami lub zdarzają się sporadycznie, nie powinno się nakładać wymogu posiadania lądowisk - przekonuje Roman Kolek. - W takich przypadkach koszty inwestycji w znacznym stopniu przekraczają osiągane dzięki niej korzyści.
- Życie ludzkie jest bezcenne, ale z drugiej strony nie można wydawać pieniędzy, które można spożytkować bardziej sensowny sposób - podkreśla nasz rozmówca. - Tymczasem często w szpitalach powiatowych, aby sprostać wymogom ministerialnym, zarządzający robią wszystko, żeby wybudować lądowisko. Nie wiąże się to jednak z realnymi potrzebami, ale wynika z obaw o utratę kontraktu na SOR.
Roman Kolek uważa, iż propozycja odroczenia w czasie - zaproponowana przez resort - to tylko półśrodek: - To jest trzymanie się zapisu ustawy i jakby potwierdzenie tego, że ten zapis jest genialny, a w mojej ocenie, genialny nie jest - podsumowuje.
Sięgając do genezy przepisów o lądowiskach
przy SOR-ach należy wrócić do roku 1999, kiedy w ramach programu Zintegrowane Ratownictwo Medyczne resort zdrowia dofinansowywał budowę oddziałów ratunkowych. W pierwszej ustawie z 2001 roku zdecydowano, że elementem integralnym SOR-u ma być przyszpitalne lądowisko.
- Nic się w tej materii nie zmieniło. Uważam, że takie rozwiązanie jest jak najbardziej racjonalne i słuszne. Pamiętać trzeba, że na SOR-ach przywożeni są pacjenci zarówno przez naziemne z jak i lotnicze zespoły ratownictwa medycznego. Naturalnym więc powinno być, że każdy SOR takie lądowisko posiada - mówi portalowi rynekzdrowia.pl Robert Gałązkowski, dyrektor Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Przypomina, iż ratownictwo medyczne to także gotowość do ratowania pacjentów i ich transportu: - Z mojego punktu widzenia każdy SOR powinien mieć lądowisko. Przedstawiliśmy na naszej stronie internetowej absolutnie minimalne wymogi dla takiego miejsca.
- Ogrodzenie, wstawienie tablicy informacyjnej, postawienie rękawa, przy oczywiście bezpiecznym podejściu - sprawia, że takie miejsce staje się lądowiskiem. Wstawienie kilku lamp powoduje, że jest to już lądowisko całodobowe. To koszt zaledwie kilkudziesięciu tysięcy złotych - mówi dyrektor Gałązkowski. - Nie zawsze więc argument wysokich kosztów budowy musi mieć uzasadnienie.
Jednakowy standard dla wszystkich to ideał
- Rozumiem, że część szpitali broni się przed wydatkami związanymi z budową lądowiska. Z drugiej strony wiele placówek podjęło taki wysiłek, mimo że śmigłowce rzadko tam lądują. Nie można jednak dzielić placówek na te, które muszą mieć i mają lądowisko oraz te, które nie muszą go posiadać. Standardy powinny obowiązywać wszystkich. Jeśli chcemy mieć SOR, to wraz z jego integralnym elementem, jakim jest lądowisko - uważa Robert Gałązkowski.
Zwraca też uwagę na to, że w kolejnej perspektywie finansowej dotyczącej wykorzystania unijnych środków, szczególny nacisk został położony właśnie na system ratownictwa i będzie można pozyskać pieniądze z UE na budowę przyszpitalnych lądowisk.
Prof. Jerzy Robert Ładny, krajowy konsultant w dziedzinie medycyny ratunkowej stwierdza z kolei, iż nie każdy szpital musi mieć lądowisko: - Ideałem byłoby oczywiście, aby taki obiekt był przy wszystkich SOR-ach. Dopuszczalne jest jednak, by szpital korzystał z innego lądowiska, pod warunkiem, iż czas transportu pacjenta zmieści się w przedziale 5-10 minut - zastrzega konsultant.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
ZOBACZ KOMENTARZE (0)