Zawał serca: mamy wiele do zrobienia w opiece poszpitalnej
W Polsce zapadalność na zawały serca jest wciąż znacznie wyższa niż w krajach Europy Zachodniej, jednak - mimo mniejszych nakładów finansowych - osiągamy porównywalne z tymi państwami wyniki leczenia - podkreślano w trakcie konferencji "Kardiologia Prewencyjna 2014 - wytyczne, wątpliwości, gorące tematy" (Kraków, 21-22 listopada br.).

Specjaliści wskazują jednocześnie, że poprawie musi ulec m.in. opieka poszpitalna nad polskimi pacjentami kardiologicznymi.
- Choroby naczyniowo-sercowe, wraz z cukrzycą i udarami łącznie nadal są główną przyczyną zgonów w Polsce - przypominał podczas krakowskiej konferencji prof. Zbigniew Kalarus, prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego, prezentując wnioski z raportu sporządzonego na podstawie krajowej bazy zawałów serca AMI-PL*.
Dobry dostęp do leczenia interwencyjnego
Głównym celem tego raportu była ocena stanu: prewencji pierwotnej, terapii zawałów serca oraz prewencji wtórnej (po roku i trzech latach od wypisania ze szpitala pacjentów po zawale serca).
W Polsce rocznie występuje ok. 80 tys. zawałów serca. Daje to wśród mężczyzn 288 przypadków zawału na 100 tys. mieszkańców, podczas gdy np. w Wielkiej Brytanii zachorowalność sięga 174 na 100 tys. mieszkańców. Wśród kobiet wskaźnik ten wynosi w naszym kraju 113/100 tys., a w Wielkiej Brytanii - 74/100 tys.
Tym bardziej godne uwagi są bardzo dobre wyniki leczenia osób z ostrym zespołem wieńcowym (OZW) w Polsce w porównaniu z krajami "starej Unii", stawiające nasz kraj w ścisłej europejskiej czołówce.
- Śmiertelność wewnątrzszpitalna pacjentów z zawałami wynosi u nas ok. 9 proc. Dla porównania - w Niemczech sięga 10 proc. - podkreślał prof. Kalarus. - Kolejnym ważnym osiągnięciem polskiej kardiologii jest fakt, że wskaźnik ten w odniesieniu do mieszkańców miast oraz wsi jest zbliżony.
To między innymi efekt m.in. dobrej dostępności do sieci pracowni hemodynamiki (jest ich obecnie ok. 160) i skutecznej terapii metodami kardiologii inwazyjnej (interwencyjnej) w naszym kraju. Inwazyjnie leczonych jest 70 proc. mieszkańców wsi oraz 74% pacjentów żyjących w miastach. Dla porównania - w Niemczech interwencyjnie leczonych jest ok. 62 proc. pacjentów z zawałami.
Wypis i co dalej?
Niestety, nadal wiele do zrobienia pozostaje w zakresie prewencji, rehabilitacji oraz opieki poszpitalnej - w tym ambulatoryjnej - obejmującej pacjentów po zawale serca. Dowodzą tego wskaźniki tzw. odległej śmiertelności osób hospitalizowanych z powodu OZW.
- Co dziesiąty chory ze wskazaniem leczenia zawału serca umiera w ciągu roku po wypisaniu ze szpitala. Śmiertelność pod dwóch latach od wypisu wynosi 24,1 proc., a po trzech latach - aż 28,2 proc. - wymieniał profesor.
- To, że prawie 30 proc. chorych, których leczono szpitalnie z powodu zawału serca umiera po trzech latach, wymaga poważnego zastanowienia się, jak zmienić ten stan rzeczy - dodał. - Dlatego Polskie Towarzystwo Kardiologiczne pracuje nad schematem postępowania terapeutycznego u chorych po przebytym zawale - od momentu wypisania ze szpitala.
Prezes PTK zwrócił uwagę, że w Polsce brakuje jednolitego dokumentu zawierającego wytyczne oraz rekomendacje, a także precyzyjne omówienie opieki poszpitalnej nad tą grupą pacjentów.
- Należy także poprawić postępowanie przedszpitalne, aby znacznie większą niż obecnie liczbę chorych stosunkowo wcześnie odpowiednio diagnozować i kierować bezpośrednio - z pominięciem szpitalnych oddziałów ratunkowych - do oddziałów kardiologii inwazyjnej lub internistycznych - tłumaczył prof. Kalarus.
Wskazał również, że jedynie co piąty pacjent w Polsce po przebytym zawale serca jest poddawany rehabilitacji kardiologicznej (22 proc.). Jeszcze gorzej jest pod tym względem wśród chorych po 80. roku życia; zaledwie 6% pacjentów po zawale w tej grupie wiekowej korzysta ze świadczeń rehabilitacyjnych.
Równie niekorzystnie wyglądają wskaźniki dotyczące wizyt u lekarzy kardiologów w ciągu roku od szpitalnego leczenia ostrych zespołów wieńcowych. Z raportu wynika, że ta grupa pacjentów korzysta przede wszystkim z opieki lekarzy pierwszego kontaktu (średnio 7-8 wizyt w placówkach podstawowej opieki zdrowotnej).
Natomiast średnia liczba wizyt u specjalistów kardiologów (w ramach umów z NFZ) osób po zawałach wynosi zaledwie 0,8 do 2 w ciągu roku. - To za mało w przypadku pacjentów z tak poważnym rozpoznaniem - zaznacza prof. Kalarus. - Może właśnie między innymi z tego powodu notujemy prawie 30-procentową śmiertelność wśród pacjentów po trzech latach od hospitalizacji.
Ważne rekomendacje
Profesor przypomniał najważniejsze rekomendacje przygotowane przez zespół ekspertów, którzy opracowali raport dotyczący występowania, leczenia i prewencji zawałów serca w Polsce:
Chorym z zawałem serca należy umożliwić leczenie na oddziale kardiologicznym z zastosowaniem procedur inwazyjnych w jak najkrótszym czasie od wystąpienia objawów zawału.
Poprawy wymaga także prewencja wtórna, w tym dostęp do rehabilitacji kardiologicznej oraz opieki specjalistycznej skoordynowanej z POZ, szczególnie w pierwszym półroczu po zawale. Konieczne jest ponadto prowadzenie prewencji pierwotnej, w tym badań przesiewowych wśród młodzieży i dorosłych.
- Takie działania powinny przynieść istotną redukcję kosztów wynikających m.in. ze zbyt częstej rehospitalizacji pacjentów po zawale serca w Polsce - zaznaczył prof. Kalarus.
* Raport jest oceną dokonaną na podstawie Narodowej Bazy Danych Zawałów Serca AMI-PL 2009-2012, przygotowaną przez Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego - Państwowy Zakład Higieny, Śląski Uniwersytet Medyczny, Gdański Uniwersytet Medyczny i Warszawski Uniwersytet Medyczny.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
ZOBACZ KOMENTARZE (0)