Zarządzanie ryzykiem klinicznym: ustawodawca nie jest konsekwentny
Komisje ds. orzekania o zdarzeniach medycznych nie przynoszą tego, co jest najistotniejsze w zarządzaniu ryzykiem klinicznym, czyli nie wymuszają postępowania dochodzenia do przyczyny zaistniałego zdarzenia i wdrożenia działania korygującego - mówi Rafał Holanowski, prezes zarządu Supra Brokers S.A.

Rynek Zdrowia: - Dyrektorzy szpitali chwalą przesunięcie o kolejny rok obowiązku posiadania przez szpitale ubezpieczenia od zdarzeń medycznych. Nie brakuje też opinii, że tego typu ubezpieczenie powinno być dobrowolne, gdyż szpitale i tak płacą wysokie składki OC. Czy zgadza się pan z takim poglądem?
Rafał Holanowski: - Decyzja jest jak najbardziej zasadna. Filozofia podejścia do bezpieczeństwa w kontekście komisji wojewódzkich jest w dalszym ciągu niespójna. Ustawodawca powinien tak zmieniać przepisy, by podnosić jakość świadczonych usług oraz poprawiać bezpieczeństwo pacjentów.
Natomiast w tym przypadku mówimy o tym, że zachęcamy pacjentów do zgłaszania skarg w urzędowej formie, często bardzo niezasadnej, a nawet jeśli zasadnej to bez orzekania o winie.
Zatem sposób rozstrzygania i wyciągania wniosków z popełnionych błędnych decyzji w tym przypadku nie funkcjonuje i jest zaprzeczeniem podstawowych zasad zarządzania ryzykiem.
Trzeba przypomnieć, że ustawodawca nie jest konsekwentny, ponieważ z jednej strony wprowadza - w treści ustawy o finansach publicznych, a także rozporządzeń Ministra Finansów - wytyczne i obowiązek wprowadzenia przez jednostki sektora finansów publicznych zarządzania ryzykiem. Z drugiej strony, wprowadza instytucję komisji wojewódzkich i demotywuje szpitale do aktywnego wdrażaniu procesu zarządzania ryzykiem.
Proces ten bowiem polega na dokładnej identyfikacji przyczyn powstawania zdarzeń niepożądanych, miejsc i zależności - dlaczego dane zdarzenia powstają i jak je eliminować - dzięki czemu organizacja może się samodoskonalić.
W obecnie funkcjonującym prawodawstwie to Kodeks Cywilny i postępowanie cywilne reguluje kwestie prawa pacjenta do odszkodowania i zadośćuczynienia; to rozwiązanie uważamy za w pełni wystarczające.
Oczywiście w tym aspekcie ustawodawca powinien reformować system sądownictwa, który jest niewydolny, a nie wprowadzać kosztochłonne komisje wojewódzkie oraz obarczać szpitale dodatkowymi kosztami ubezpieczeń, które w żaden sposób nie kończą się sukcesem.
Przede wszystkim komisje nie przynoszą tego, co jest najistotniejsze w zarządzaniu ryzykiem, czyli nie wymuszają postępowania dochodzenia do przyczyny zaistniałego zdarzenia, wyeliminowania jego powtórzenia w przyszłości, wdrożenia działania korygującego, które poprawi bezpieczeństwo pacjenta i wyeliminuje osoby czy procedury, które doprowadziły do takiego, a nie innego zdarzenia.
W związku z powyższym stoimy na stanowisku, że ubezpieczenia w stylu tzw. no fault, czyli bez winy, nie sprzyjają rozwojowi procesu zarządzania ryzykiem klinicznym, który dopiero kiełkuje w polskich szpitalach.
- Jednak postępowania przed wojewódzkimi komisjami ds. orzekania o zdarzeniach medycznych są prowadzone. Dla stron -pacjentów i szpitali - bywają ćwiczebnym poligonem, na którym zbiera się doświadczenia (dokumentację i ekspertyzy) przed decydującą rozgrywką w sądzie. Czy zatem komisje, w pana opinii, spełniają rolę, do której zostały powołane? Miały m.in. odciążyć sądy.
- W żadnej mierze nie odciążają sadów, dlatego że te nie mogą opierać się na dokumentacji czy orzeczeniach komisji wojewódzkich. Sądy mają swoją procedurę i opierają swoje decyzje na zebranym przez siebie materiale. Ten poligon ćwiczebny, o którym mówimy, jest zdublowany, ponieważ te same dokumenty będą jeszcze raz przedkładane w procesie cywilnym w trakcie dochodzenia odszkodowania przed sądem.
Zatem działanie jest kosztochłonne, nieefektywne i jedynie upowszechnia populistyczną informację o dobru pacjenta. Patrząc na to z dalszej perspektywy w istocie działa to przeciwko pacjentom, gdyż nie zwiększa jego bezpieczeństw, nie stymuluje szpitali do podniesienia jakości świadczonych usług poprzez wprowadzenie zasad zarządzania ryzykiem.
Dzieje się wręcz odwrotnie: system daje złudne poczucie bezpieczeństwa poprzez transfer ryzyka na ubezpieczyciela. Na szczęście tych ubezpieczycieli jeszcze nie ma. Myślę, że środki - zamiast na ubezpieczenie z tytułu zdarzeń medycznych - powinny być przeznaczone na wprowadzenie metod zarządzania ryzykiem klinicznym, reorganizację szpitali oraz poprawę jakości świadczeń.
- Sądy orzekają coraz wyższe kwoty odszkodowań i zadośćuczynień, a to wymusza konieczność podnoszenia składek OC. Czy ubezpieczyciele powinni stosować preferencyjne stawki dla najbardziej bezpiecznych placówek medycznych, w których „szkodowość” jest niska?
- Oczywiście, że tak. Wynika to z samej zasady underwritingu - nie ma jednej równej składki dla wszystkich, ponieważ te czasy mamy już za sobą, a każdy szpital, każda organizacja szpitalna, to inny sposób zarządzania, inna struktura, inne ryzyko.
Analiza ryzyka musi być przeprowadzona indywidualnie i jest oczywistym, że szpitale, które dbają o bezpieczeństwo pacjentów i jakość świadczonych usług, korygują błędy w procesie zarządzania ryzykiem klinicznym, potrafią je diagnozować, rozpoznawać, nazywać, wreszcie eliminować, powinny być nagradzane i lepiej taryfikowane przez ubezpieczycieli.
Natomiast szpitale, które bez względu na to, ile zdarzeń niepożądanych by nie było, nadal tego problemu nie dostrzegają, będą wypłacać odszkodowania i płacić więcej za ubezpieczenia. Zło wypłacania odszkodowania nie polega na tym, że obarczają budżet szpitala, tylko w pierwszej kolejności dlatego, że doprowadziły do czyjegoś uszczerbku na zdrowiu bądź utraty życia.
Zatem te zjawiska powinniśmy eliminować i nie doprowadzać do sytuacji, w której ostatecznie dojdzie do wypłaty odszkodowania. Podsumowując - wprowadzenie zasad kontroli, ewaluacji, doskonalenia i zarządzania ryzykiem klinicznym - jest ta drogą, która pozwala na szpitalom na rozwój, a system powinien zauważać i premiować te organizacje, które te procesy mają opanowane.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
ZOBACZ KOMENTARZE (0)