Warszawa: po numerek o świcie, czyli za czym kolejka ta stoi?
Przed przychodnią przy ul. Szajnochy na warszawskim Żoliborzu każdego ranka kłębią się tłumy pacjentów. - Czy tak powinno być? - pytają chorzy.

Pacjenci relacjonują: rejestracja nie odbiera telefonów. Numerki dostają tylko ci, którzy odstoją swoje w ogromnej kolejce. Jedna lekarka jest na zwolnieniu, po południu przyjmuje tylko jeden lekarz.
Małgorzata Zaława-Dąbrowska, dyrektor Samodzielnego Publicznego Zespołu Zakładów Lecznictwa Otwartego Warszawa-Żoliborz, problemu jednak nie widzi.
– Jedna z lekarek złamała rękę, ale jej pacjentów przyjmują inni lekarze - mówi Życiu Warszawy Zaława-Dąbrowska. – W sumie pracuje pięciu lekarzy, dwóch przyjmuje rano, jeden po południu.
Wyjaśnia też, że codziennie lekarz przyjmuje 20-25 pacjentów, w tym pięć osób zapisanych wcześniej.
– Nie ma potrzeby przychodzenia osobiście, można się zapisać telefonicznie na ten sam dzień albo późniejszy termin – tłumaczy Zaława-Dąbrowska. – Nie istnieje możliwość, żeby pacjent, który potrzebował pomocy, nie został przyjęty. Nie odsyłamy chorych z gorączką.
Wanda Pawłowicz, rzecznik Mazowieckiego Oddziału Wojewódzkiego NFZ, przyznaje, że sytuacja jest niedopuszczalna.
– Jeśli lekarze są na zwolnieniu, przychodnia powinna zorganizować zastępstwo tak, aby kłopoty kadrowe w jak najmniejszym stopniu dotknęły pacjentów.
NFZ obiecuje, że przyjrzy się sprawie.
ZOBACZ KOMENTARZE (0)