Staszów: zwolnione pielęgniarki walczą w sądzie o przywrócenie do pracy
Pielęgniarki, dyscyplinarnie zwolnione tuż po strajku w lecznicy w Staszowie walczą powrót do pracy. Straciły ją, bo nie chciały zastąpić protestujących koleżanek. Jak podkreśla Beata Uba, szefowa Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w szpitalu Ko-Med Centrum Medyczne w Staszowie, środowisko jest zbulwersowane decyzja o ich zwolnieniu.

Wiosną pielęgniarki walczyły o włączenie ministerialnych dodatków do podstawy pensji. Dyrektor szpitala w Staszowie nie wyraził na to zgody. Kulminacją konfliktu był strajk rotacyjny. Codziennie odchodziły od łóżek pacjentów na innym oddziale. Zostawała tylko pielęgniarka koordynująca.
Do regulaminu strajku dyrektor nie wniósł zastrzeżeń. Do harmonogramu jednak dopisał, aby wyznaczyć jeszcze po jednej dyżurującej pielęgniarce i wysłał takie pisma do pielęgniarek na urologii i laryngologii. Na to nie zgodziły się pielęgniarki.
Po zakończonym strajku, p.o. dyrektora Józef Żółciak poinformował związkowców, iż zamierza dyscyplinarnie zwolnić pielęgniarki, które nie wykonały jego poleceń i odmówiły pełnienia dodatkowych dyżurów.
Pielęgniarki walczą przed Sądem Rejonowym w Sandomierzu o przywrócenie do pracy. Dyrektor tłumaczy, że miał prawo do zwolnienia pielęgniarek. W tym dniu nie miały prawa do strajku, urologia i poradnia laryngologiczna pracowały normalnie, a jego prawem było oddelegowanie ich na inne oddziały.
Więcej: www.kielce.wyborcza.pl
ZOBACZ KOMENTARZE (0)