Są podwyżki dla pielęgniarek, ale są i wątpliwości dyrekcji szpitali
NFZ przekaże pieniądze na podwyżki dla pielęgniarek i położnych zagwarantowane w rozporządzeniach Ministra Zdrowia z września i października br. Dyrektorzy szpitali nie są jednak wolni od obaw. Niektórzy twierdzą, że muszą wykładać pieniądze z własnych, szpitalnych środków; nie mają zaufania do mechanizmu finansowania podwyżek.

Pielęgniarki mają zyskać 400 złotych brutto (ok. 230 zł netto) z perspektywą wzrostu w ciągu 4 lat do 1600 zł. Jednak zapewnienia podwyżek nie wygasiły do końca sporów o podłożu płacowym.
Podczas akcji protestacyjnej pielęgniarki w Szpitalu Powiatowym w Piszu w czwartek (19 listopada) zamierzają odejść od łóżek chorych na dwie godziny. Dyrekcja szpitala nie zdecydowała się na włączenie podwyżek do podstawy wynagrodzenia. - Nie ma pewności czy w przyszłych latach będą dodatkowe pieniądze na podwyżki - stwierdza dyrektor piskiego szpitala Marek Skarzyński.
Inny przykładem sporu jest doniesienie pielęgniarek do prokuratury na nierealizowanie porozumień płacowych przez dyrekcję SPZZOZ w Wyszkowie. Cecylia Domżała, naczelna dyrektor SPZZOP w Wyszkowie zapewnia natomiast, że porozumienia są realizowane.
Na temat samego doniesienia nie chce się wypowiadać. - Prokuratura najlepiej tę sprawę rozstrzygnie. Jeżeli chodzi o podwyżki wynikające z rozporządzeń Ministra Zdrowia, to zostały w naszym szpitalu wprowadzone. Są wypłacane zgodnie z zapisami tego rozporządzenia i jego nowelizacją z 14 października - przedstawia swoje stanowisko dyrektor.
Realizacja z opóźnieniem
Zdaniem Longiny Kaczmarskiej, przewodniczącej Rady Okręgowej Pielęgniarek i Położnych na Mazowszu, wiceprzewodniczącej OZZPiP, generalnie realizowanie podwyżek wynikających z rozporządzeń ministra odbywa się z miesięcznym, a nawet dwumiesięcznym poślizgiem. W placówkach, w których doszło do porozumienia, tam gdzie nie ma konfliktów, podpisywany jest aneks z NFZ i po przedstawieniu Funduszowi faktury, ten ją realizuje szpitalowi.
- Niektórzy dyrektorzy jednak wymyślają różne sposoby utrudniające życie pielęgniarkom i położnym. Nie wiem jaki mają w tym cel. Próbują czasem łamać zapisy porozumienia. Chcą przykładowo inaczej dzielić dodatkowe 100 złotych (tę podwyżkę zapisano w rozporządzeniu październikowym - przyp. red.), które powinno być wypłacone po równo miedzy pielęgniarki wykazane w zatrudnieniu na dzień 15 września. To powoduje konflikty - mówi nam Longina Kaczmarska.
Jak dodaje przewodnicząca OZZPiP na Mazowszu, środowisko pielęgniarek nie jest zadowolone z podwyżek. - Oczywiście po czterech latach realizacji rozporządzeń podwyżkowych, przyrost dochodów pielęgniarek będzie znaczący, ale dzisiaj około 230 zł to nie jest aż tak „uszczęśliwiająca” kwota, która mogłaby zadowolić środowisko, bo w wielu szpitalach, choć przyznaję nie wszystkich, pielęgniarki zarabiają minimum socjalne - zaznacza.
Do podstawy wynagrodzenia?
Podstawowym problemem dotyczącym wypłacania dodatkowych pieniędzy dla pielęgniarek i położnych jest kwestia czy należy je włączyć do podstawy wynagrodzenia, czy traktować jako dodatek kwotowy. Właśnie o to prowadzą bój pielęgniarki ze Szpitala Powiatowego w Piszu. Czy uda się ku zadowoleniu wszystkich stron rozwiązać ten konflikt?
- Nie da się, bo nie ma pieniędzy i wiemy o tym wszyscy. Nie jestem kamikadze, więc wprowadziliśmy rozwiązanie czasowe. Nie możemy w sytuacji niepewności finansowej wprowadzić rozwiązań stałych, które w przypadku zacięcia się mechanizmu finansowania spowodują kłopoty szpitala - odpowiada portalowi rynek zdrowia.pl Marek Skarzyński, dyrektor Szpitala Powiatowego w Piszu.
- Chcemy sprawdzić czy państwo zaproponowało rozwiązanie stabilne, czy było to tylko działanie przedwyborcze. Postępujemy cały czas zgodnie z prawem. Nikt nie ma zamiaru przekroczyć zapisów rozporządzenia, które jednak nie określa czy podwyżka ma wejść w skład płacy zasadniczej - dodaje dyrektor.
Jak tłumaczy, przy interpretacji rozporządzenia powstało wiele problemów: - Jako pracodawcy napisaliśmy do Ministra Zdrowia wskazując na 27 bardzo ważnych obszarów do wyjaśnienia. Do dzisiaj nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Dyrektor dodaje: - Mam nadzieję, że pierwsze półrocze przyszłego roku upewni nas, że kwoty podwyżek nie będą kwotami znaczonymi i wejdą na stałe do kontraktów szpitalnych, poprzez podniesienie wycen. O ile? To trzeba dokładnie wyliczyć. Według mnie, w przypadku pielęgniarek minimum wyniesie 2 zł za punkt.
Będą? Nie będą?
Jak uważa Longina Kaczmarska, niektórzy dyrektorzy placówek sami tworzą złą otoczkę wokół realizacji rozporządzeń. Twierdzą, że muszą wykładać pieniądze na podwyżki z własnych, szpitalnych środków, bo nie wiadomo czy kiedyś je odzyskają.
- Podwyżka dla pielęgniarek pracodawcy nie kosztuje nic. Nawet jednej złotówki. ZUS i odpis na Fundusz Pracy odprowadzany jest od pełnej kwoty 400 złotych, którą otrzymają od Funduszu. Być zła otoczka może wynikać stąd, że dyrektorzy obawiają się reakcji innych grup zawodowych w szpitalach, które także przez wiele lat nie miały podwyżek i zarabiają niewiele? - zastanawia się Kaczmarska.
Jak stwierdza w rozmowie z portalem rynkzdrowia.pl Joanna Walewander, sekretarz Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych, z oficjalnych informacji jakimi dysponowało NRPiP we wtorek (17 listopada), nie wynikało by zostały wypłacone podwyżki pielęgniarkom z puli dodatkowych środków, chyba że pracodawcy decydują się na ich wypłatę z własnych pieniędzy, jeśli mają jakieś oszczędności.
- To są jednak pojedyncze przypadki w skali kraju. Na razie jednak generalnie te dodatkowe środki na podwyżki dla pielęgniarek nie wpłynęły do szpitali. Nie mogę jednak mówić w tej chwili o konkretach, bo jesteśmy w trakcie opracowywania raportu dla samorządu na ten temat. Ta wiedza potrzebna jest nam po to, aby ewentualnie podjąć jakieś kolejne działania w tej kwestii - mówi Walewander.
Sekretarz NRPiP przypomina także, iż są gwarancje, że środki finansowe przeznaczone na podwyżki zawierają składkę na ubezpieczenie społeczne, składkę zdrowotną, dodatek stażowy oraz godziny świąteczne i nocne. A to dla samorządu pielęgniarskiego oznacza jednoznacznie, że te pieniądze maja zostać włączone do poborów. - W takim duchu prowadzone były rozmowy w ministerstwie - podkreśla Joanna Walewander.
Najważniejsze - rozmawiać
Jak zapewnia Anna Wonaszek, przewodnicząca Okręgowej Rady Pielęgniarek i Położnych w Gdańsku, w województwie pomorskim podpisanych już jest ponad 200 porozumień dotyczących podwyżek.
- Wszędzie tam gdzie były jakieś wątpliwości starałam się je wyjaśnić. Były obawy. Kiedy jednak rozmawialiśmy, to okazywało się, że nie ma większych problemów - stwierdza Wonaszek.
Większych problemów nie ma, ale są wątpliwości. Zdaniem Anny Wonaszek, pracodawcy jednak bardzo obawiają się realizowania rozporządzeń ministra, bowiem muszą wyłożyć na ten cel pieniądze ze szpitalnej kieszeni i ufać, że otrzymają je z powrotem.
Jak podkreśla przewodnicząca ORPiP w Gdańsku, tylko jeden pracodawca w woj. pomorskim na mocy porozumienia włączył pieniądze z podwyżek do podstawy wynagrodzenia. Reszta traktuje je jako dodatek kwotowy.
Przy realizacji podwyżkowych rozporządzeń pojawiają się i inne problemy. W jednym ze szpitali pielęgniarki, które akurat chorowały lub miały chore dzieci i przebywały na zwolnieniu lekarskim albo na urlopie, mają drastycznie zmniejszone podwyżki.
- Choroba czy urlop związane są z prawem pracowniczym, kodeksowym. Także NFZ przeznacza na takie osoby pełne kwoty podwyżek. Takie postępowanie jest bardzo niesprawiedliwe - ocenia Wonaszek.
Jak dodaje bardzo by chciała, aby pieniądze dla pielęgniarek, na które w pełni zasługują, dały im radość a nie podzieliły środowisko. - Bardzo ważne byłoby także, aby takie podwyżki otrzymały i te pielęgniarki, które nie zostały objęte rozporządzeniem - pracujące w DPS-ach, Domach Małego Dziecka czy w centrach krwiodawstwa. Zostały one niesprawiedliwie pominięte - podkreśla przewodnicząca ORPiP w Gdańsku.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
ZOBACZ KOMENTARZE (0)