Rzecznik MZ po apelu KO: dyskutując opierajmy się na twardych danych
W dyskusji o finansowaniu ochrony zdrowia trzeba opierać się na twardych danych, a nie na wyobrażeniach o nich. Dane pokazują, że w ostatnich latach jest niespotykany wcześniej wzrost nakładów na ochronę zdrowia - wskazał resort zdrowia w reakcji na apel posłów KO.

Posłowie KO zaapelowali w czwartek (23 stycznia) do ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego, aby doprowadził do zwiększenia nakładów na ochronę zdrowia. Ostrzegali, że w przeciwnym razie czeka nas "armagedon". Już teraz - jak mówili - zamykanych jest wiele oddziałów szpitalnych.
Rzecznik resortu zdrowia Wojciech Andrusiewicz powiedział PAP, że pragnąłby, aby w dyskusji o finansowaniu ochrony zdrowia opierać się na twardych danych, a nie na wyobrażeniach o nich.
- Twarde dane świadczą zaś o jednym: w ostatnich latach mamy do czynienia z niespotykanym wcześniej wzrostem nakładów na ochronę zdrowia. Wystarczy powiedzieć, że między rokiem 2015 a końcem 2019 roku nakłady wzrosły o 25 mld zł - wskazał.
Podkreślił, że projekt budżetu na ten rok przewiduje kolejny znaczący wzrost finansowania ochrony zdrowia o 8,5 mld zł. - Biorąc pod uwagę fakt, że ubiegłoroczne nakłady sięgnęły 5,25 proc. PKB, a w tym roku zanotujemy kolejny ich wzrost, pułap 6 proc PKB osiągniemy wcześniej niż w zakładanym 2024 r. Jak więc widać, nie dość, że realizujemy zakładany plan wzrostu nakładów, to jeszcze czynimy to z wyprzedzeniem - zaznaczył.
Odnosząc się do kwestii zadłużenia szpitali, Andrusiewicz wskazał, że należy podkreślić dwie istotne kwestie. - Po pierwsze: 80 proc. długu generuje jedynie 6 proc. placówek. Po drugie: relacja zobowiązań wymagalnych w stosunku do nakładów na ochronę zdrowia spadła z 3,6 proc. w 2012 do 2 proc. w 2019 r. - podał.
W kwestii zamykania oddziałów szpitalnych rzecznik MZ zaznaczył, że takie ruchy w placówkach służby zdrowia odbywają się co roku.
- Jedne oddziały są zamykane, a w ich miejsce pojawiają się nowe. W pierwszym półroczu 2019 r. zamknięte zostały 73 oddziały, a otwarto 78. Jak więc widać, oddziałów szpitalnych przybyło - podał.
Głos w sprawie sytuacji w służbie zdrowia zajęli na czwartkowej konferencji prasowej posłowie KO: Marta Wcisło, Marek Rząsa, Krystyna Skowrońska i Jerzy Hardie-Douglas.
Związana z Lublinem Wcisło podkreślała, że uchwalona trzy lata temu ustawa o tzw. sieci szpitali, zamiast poprawić sytuację w ochronie zdrowia, pogorszyła ją.
- Lawinowo rośnie zadłużenie szpitali - przed wejściem w życie ustawy było to około 95 proc. Dziś jest to 97 proc. - powiedziała posłanka KO. Wskazywała też na "lawinowo" zamykane szpitalne oddziały.
- W mieście Lublin w czterech szpitalach planuje się tzw. reorganizację, w tym w największym, specjalistycznym szpitalu przy al. Kraśnickiej zamykane są: leczący największe i najtrudniejsze nowotwory oddział chirurgii piersi, oddziały: kardiologii, urologii, ortopedii, neurologii, lekarze są zwalniani, a pod osłoną gabinetów ordynatorzy mają przygotować listę osób do zwolnienia - mówiła Wcisło.
Rząsa mówił z kolei o sytuacji służby zdrowia na Podkarpaciu, gdzie - według niego - "jak w soczewce" skupiają się główne problemy tego sektora.
- Dzieje się tak między innymi dlatego, że od 2013 r. szpitalami wojewódzkimi zarządza urząd marszałkowski zdominowany przez PiS. Złe zarządzanie, niegospodarność - to są rzeczy, które dzieją się w podkarpackich szpitalach - mówił poseł.
Jego zdaniem świadczą o tym raporty Najwyższej Izby Kontroli i Regionalnej Izby Obrachunkowej. Również on mówił o licznych zamykanych oddziałach szpitalnych i zwolnieniach personelu medycznego. Zwrócił się z apelem do ministra zdrowia, aby doprowadził do zwiększenia nakładów na ochronę zdrowia.
- Skoro rząd stać na to, by wydać 2 mld złotych na tzw. publiczną telewizję, to chyba stać go na to, by znaleźć 2 mld na służbę zdrowia - dowodził poseł KO.
O kłopotach finansowych Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego przy al. Kraśnickiej w Lublinie od kilku dni informują lokalne media. W środę z pełnionej funkcji zrezygnował ordynator oddziału kardiochirurgii. Według "Dziennika Wschodniego" nie chciał uczestniczyć w zwalnianiu załogi.
W ostatnią sobotę z kolei około dwóch tysięcy pielęgniarek i położnych z wielu regionów kraju manifestowało w Rzeszowie, dając wyraz niezadowolenia z warunków pracy w Klinicznym Szpitalu Wojewódzkim nr 2 w Rzeszowie oraz ze sposobu traktowania przedstawicieli związków zawodowych przez dyrektora placówki. Manifestujące żądały m.in. przywrócenia do pracy dwóch pielęgniarek zwolnionych przez dyrektora szpitala za działalność związkową.
PAP - Katarzyna Lechowicz-Dyl

ZOBACZ KOMENTARZE (0)