Jak już przekazywaliśmy, komercjalizacji boi się personel szpitala, bo to oznacza zaciskanie pasa. Prawdopodobnie 7,5 mln zł długu, które zostanie po przekształceniu, trzeba będzie rozłożyć na raty i spłacać.

- Ale z drugiej strony szpital jako spółka będzie miał większe możliwości zarabiania na zasadach komercyjnych - przekonuje Hanna Zych-Cisoń, wicemarszałek województwa pomorskiego odpowiedzialna za służbę zdrowia.

Jak mówi Gazecie Wyborczej wicemarszałek, istotne jest, aby ocalić miejsca pracy. Aternatywą dla szpitala, który coraz bardziej się zadłuża, jest jego likwidacja.

Zdaniem wicemarszałek, po przekształceniu w spółkę 15 proc. budżetu może pochodzić z działalności komercyjnej i będzie to zgodne z przepisami. Zapewnia, że o żadnym zwrocie publicznych dotacji nie ma mowy.

Andrzej Różański, szef SLD w Gdyni, jest innego zdania. Mówi, że skoro wiele szpitalnych obiektów, w tym Gdyńskie Centrum Onkologii, zostało wybudowanych bądź wyremontowanych z funduszy unijnych, oznacza to brak możliwości dodatkowego zarobku. W przeciwnym razie trzeba będzie zwrócić dotację.

Więcej: www.gazeta.pl

• PRZEKSZTAŁCENIA SZPITALI