Prof. Wita: na początku epidemii nie uniknięto błędów, a niektóre ryzyka są nadal
Telemedycyna ma wspomóc leczenie pacjentów, ale nie może zastąpić badania fizykalnego i podmiotowego - podkreślił w poniedziałek (29 czerwca) podczas HCC Online prof. Krystian Wita, konsultant wojewódzki w dziedzinie kardiologii oraz p.o. zastępcy dyrektora ds. lecznictwa Górnośląskiego Centrum Medycznego im. prof. Leszka Gieca Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach.

- Telemedycyna ma wspomóc leczenie pacjentów, ale nie może zastąpić badania fizykalnego i podmiotowego, a tak się chyba dzieje w zakresie podstawowej opieki zdrowotnej, która obecnie bardzo się zamknęła i w dużym odsetku realizuje tylko telewizyty, co skutkuje zwiększoną liczbą pacjentów, głównie na SOR-ach - zwrócił uwagę prof. Krystian Wita podczas sesji wspólnej sesji NTEC i HCC Online zatytułowanej "Nowe technologie dla samorządu w dobie COVID-19".
Profesor mówił także o wielu błędach, których nie udało się uniknąć, gdy wybuchła epidemia koronawirusa w Polsce. Zaznaczał, że na początku szczególnie brakowało jednolitych procedur postępowania w szpitalach.
- Posiadaliśmy pewne wytyczne, jak należy postępować w przypadku podejrzenia zakażenia koronawirusem, ale w moim przekonaniu podmioty lecznicze w sposób dość dowolny to interpretowały. Skutkiem było - zbyt często - zamykanie poszczególnych oddziałów czy wręcz całych szpitali. Nie do końca wynikało to z sytuacji epidemiologicznej, ale właśnie z interpretacji procedur. Odnoszę wrażenie, że ta sytuacja dzieje się także i teraz - zaznaczył prof. Wita.Dodał, że w jego szpitalu, "mimo stwierdzenia kilkudziesięciu covidów", do tej pory nie zamknięto ani jednego oddziału.
Profesor zwrócił uwagę, że w okresie wybuchu epidemii powinny być zawieszone normy zatrudnienia pielęgniarek, "ponieważ niektóre oddziały nie przyjmowały pacjentów planowych". Tymczasem, jak mówił, te wytyczne determinowały liczbę pielęgniarek na poszczególnych oddziałach, co skutkowało tym, że nie można było w sposób dowolny alokować personelu.
- Dużą bolączką na początku epidemii był brak na rynku środków ochrony osobistej. Szpitale, ale przede wszystkim hurtownie i importerzy, nie posiadali odpowiednich zapasów, a rynek był mało przewidywalny i mało wiarygodny - zaznaczył prof. Wita, mówiąc o barierach, z którymi musiały się mierzyć szpitale.
Pochwalił jednak ustawodawcę za "umożliwienie pracy na odległość". - Pozwoliło to nam tak dostosować pracę białego personelu, by zminimalizować narażenie na zakażenie, a w razie jego wystąpienia, mimo dużego odsetka na kwarantannie, utrzymać funkcjonowanie oddziałów - podsumował.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
ZOBACZ KOMENTARZE (0)