Premie za pracę tylko w publicznych placówkach. Niedzielski: to postulat na kolejną kadencję
System trzeba poprawiać, często metodą małych kroków. Jednym z nich jest premiowanie lekarzy pracujących tylko w systemie publicznym - powiedział w rozmowie z Rynkiem Zdrowia minister Adam Niedzielski. Jak wskazał, stosowne zapisy powinny znaleźć się w ustawie o minimalnych wynagrodzeniach. - Jest to jeden z naszych postulatów na kolejną kadencję - zapewnił.

- Minister Niedzielski nadal nosi się z pomysłem premiowania lekarzy pracujących tylko w systemie publicznym. Jak jednak podkreśla, obecna sytuacja gospodarcza nie sprzyja wdrażaniu tego typu zmian
- - Jest to jeden z postulatów na kolejną kadencję - zapowiada
- Jaka kwota skłoniłaby medyków do rezygnacji z pracy w prywatnym sektorze? Warunki środowiska pozostają niezmienne. To trzy średnie krajowe dla lekarza specjalisty, dwie średnie dla lekarza bez specjalizacji
- Jak jednak wskazują, samo premiowanie nie wystarczy. Za pieniędzmi musi pójść poprawa organizacji pracy
- Dr Michał Chudzik, kardiolog i internista w CM Szpital św. Rodziny w Łodzi, zwraca uwagę, że wdrażanie zakazów zwykle kończy się źle. - Zawsze znajdą się sposoby na ich obejście - ocenia
- Wynagrodzenia w ochronie zdrowia będą także tematem jednej z debat VIII Kongresu Wyzwań Zdrowotnych (HCC 2023), który odbędzie się w Katowicach w dniach 9-10 marca 2023 r.
Premie dla lekarzy za pracę tylko w publicznym sektorze. "To postulat na kolejną kadencję"
Lekarze coraz częściej łączą pracę w sektorze publicznym z prywatną praktyką. Aby utrzymać medyków w pierwszym, minister zdrowia nadal chce premiować zatrudnionych tylko w jednym, publicznym miejscu pracy. Choć, jak przyznaje, nie nastąpi to tak szybko, jak pierwotnie zakładał.
- System trzeba poprawiać, często metodą małych kroków. Jednym z nich jest premiowanie lekarzy pracujących tylko w systemie publicznym - powiedział kilka dni temu w rozmowie z Rynkiem Zdrowia minister Adam Niedzielski.
Jak wskazał, stosowne zapisy powinny znaleźć się w ustawie o minimalnych wynagrodzeniach. - Obrazowo bym to określił: dołożymy kolumnę dotyczącą lekarzy pracujących tylko w publicznych podmiotach - tłumaczył.
Przyznał, że gdyby w ubiegłym roku został zapyta o to, kiedy wdroży zmiany, odpowiedziałby, że w 2023 roku.
- Mamy jednak taką a nie inną sytuację gospodarczą, sfinansowanie zautomatyzowanych podwyżek zapisanych w ustawie będzie nie lada wyzwaniem, więc następnego kroku na pewno nie wykonamy teraz, ale jest to jeden z naszych postulatów na kolejną kadencję - zapowiedział.
Samo premiowanie nie wystarczy, trzeba poprawić także organizację pracy
Jaka kwota skłoniłaby medyków do rezygnacji z pracy w prywatnym sektorze? Warunki samorządu lekarskiego pozostają niezmienne. - To trzy średnie krajowe dla lekarza specjalisty, dwie średnie krajowe dla lekarza bez specjalizacji - mówił kilka tygodni temu w rozmowie z TOK.FM Łukasz Jankowski, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej.
Potwierdzają to także wyniki przeprowadzonego w minionym roku badania ankietowego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy (OZZL). W przeważającej części (45 proc. odpowiedzi) medycy wskazywali na kwoty w przedziale 15-20 tys. zł miesięcznie. I są to sumy, jak podkreślają działacze związkowi, które nie zmieniły się od poprzedniego badania, mimo rosnącej inflacji.
Sami lekarze też częściej niż dwa lata wcześniej deklarowali, że niechętnie podejmują zatrudnienie w więcej niż jednym miejscu. Choć z danych wynika, że już ponad 60 proc. z nich pracuje w dwóch miejscach.
Jednocześnie w porównaniu z poprzednim badaniem OZZL, przyznali, że coraz mniej czasu przeznaczają na pracę w publicznej ochronie zdrowia.
Wśród atutów, dla których wybierają pracę w publicznym sektorze (opłacanym przez NFZ), badani wskazywali głównie na: możliwość lepszej opieki nad pacjentem (41 proc.) i rozwoju zawodowego (50 proc. wskazań).
Sektor prywatny chwalili natomiast za: wysokość zarobków (atut wskazało aż 80 proc. badanych), lepszą organizację pracy (56 proc. odpowiedzi) - stosunek do pracowników (38 proc.).
Zdaniem Jankowskiego samo premiowanie nie wystarczy, jeśli warunki w publicznym systemie ochrony zdrowia będą wciąż odstręczały od podejmowania pracy.
Potwierdza to niejako dr Michał Chudzik, kardiolog i internista w CM Szpital św. Rodziny w Łodzi. - Pracuję w niepublicznych placówkach zdrowia, które mają kontrakty z NFZ. Wybieram je, bo oferują mi kulturę pracy, jaką miałem kiedyś w prywatnym sektorze. I nie chodzi tu o stawki, bo te często w AOS-ach, które ma szpital publiczny, są wyższe niż w placówkach niepublicznych. Często państwowa placówka ma większy potencjał finansowy i powinno tam być lepiej, ale nie jest - podkreśla.
"Współpraca dwóch segmentów systemu jest dla pacjentów najbardziej korzystna"
Dr hab. Łukasz Kołtowski, kardiolog z Kliniki Kardiologii Centralnego Szpitala Klinicznego UCK WUM, w rozmowie z Rynkiem Zdrowia zwrócił uwagę, że część lekarzy przyjmuje prywatnie, aby dopełnić kompleksowości opieki nad pacjentem.
- Pewnych rzeczy w szpitalach się po prostu nie robi - zaznacza. I odwrotnie, w kardiologii - patrząc na koszty potrzebnych inwestycji, system publiczny działa na bardzo przyzwoitym poziomie, jeśli nie wyższym, zwłaszcza pod względem dostępności do nowych technologii - jak np. przezskórnego leczenia wad zastawek przedsionkowo-komorowych.
- Współpraca tych dwóch segmentów systemu jest najbardziej dla pacjentów korzystna - podkreśla Kołtowski.
Zdaniem dr. Chudzika wprowadzanie zakazów zwykle kończy się źle.
- Jest nieefektywne w każdym systemie, niezależnie czy mówimy o polityce, gospodarce czy ochronie zdrowia. Zawsze też znajdą się sposoby na ich obejście - ocenia lekarz.
Jak dodaje, lepiej jest przyciągać i zachęcać lekarzy do pracy w publicznych placówkach, niż wprowadzać jakieś zakazy czy obostrzenia.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
ZOBACZ KOMENTARZE (39)