Podwyżki dla innych zawodów medycznych wypłacono tylko w 30 proc. placówek
Niezadowoleni ze skali lipcowych podwyżek zarobków fizjoterapeuci i diagności laboratoryjni zapowiedzieli, że wrócą do protestu, jeśli Ministerstwo Zdrowia do 8 września nie odpowie na ich żądania. Czy dyrektorzy szpitali rzeczywiście otrzymali pieniądze na zwiększenie wynagrodzeń dla tej grupy pracowników medycznych?

- W trakcie majowego protestu i negocjacji powiedziałem, że chcemy otrzymać 400-500 zł netto dodatku. Minister Łukasz Szumowski obiecał, że od lipca, sierpnia dostaniemy podwyżki w takiej kwocie. Dlatego zawarliśmy porozumienie i odstąpiliśmy od protestu - przypomina dr Tomasz Dybek, przewodniczący Zarządu Krajowego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pracowników Fizjoterapii.
Jednak na początku sierpnia związkowcy powiedzieli "sprawdzam", po czym wysłali do Ministerstwa Zdrowia listę 246 placówek, w których fizjoterapeuci i diagności w ogóle nie dostali podwyżek. Informacje, na które się powołują zostały zebrane w sumie z około 500 placówek.
- Z tych informacji wynika, że podwyżki w oczekiwanej przez nas wysokości wypłacili dyrektorzy w ok. 30 proc. placówek. W pozostałych wzrost wynagrodzeń był znacznie mniejszy niż zapowiadany lub fizjoterapeuci i diagności dostali tylko te pieniądze, które wynikały z ustawy o najniższym wynagrodzeniu w ochronie zdrowia - mówi Tomasz Dybek.
Fizjoterapeuci i diagności oczekują, iż do 8 września Ministerstwo Zdrowia zareaguje na przesłaną listę i ponowie usiądzie do rozmów. Zapowiedzieli, że jeśli to nie nastąpi, powrócą do protestu.
Ministerstwo Zdrowia: pieniądze zostały przekazane
Jak przekonuje teraz Sylwia Wądrzyk, dyrektor biura komunikacji, rzecznik prasowy Ministerstwa Zdrowia, NFZ mając na uwadze podwyżki m.in. dla fizjoterapeutów już w kwietniu wprowadził zwiększenie finansowania świadczeń szpitalnych i wysokospecjalistycznych m. in. poprzez wzrost wyceny punktowej w umowach o udzielanie świadczeń szpitalnych w określonych zakresach.
Realia pokazały, że mimo to dyrektorzy szpitali nie zdecydowali się na wypłacenie od kwietnia istotnych podwyżek, uznając, że i tak nie mają na to pieniędzy. Stąd majowy protest fizjoterapeutów. Tuż po nim, od 1 lipca - w oparciu o zarządzenie prezesa NFZ - nastąpił kolejny wzrost wyceny świadczeń, co miało umożliwić podniesienie wynagrodzeń.
Kwestie wspomnianych podwyżek nie zostały jednak rozwiązane ustawowo, nie ujęto ich też w żadnym rozporządzeniu.
- W związku z tym, że kierownictwa części podmiotów leczniczych nie dokonały podwyżek płac, Minister Zdrowia, Prezes NFZ i związki zawodowe podjęły decyzje o wspólnym monitorowaniu sposobu wykorzystywania tych dodatkowych środków - informuje Sylwia Wądrzyk.
Dodaje: - Od 1 lipca w OW NFZ odbywały się spotkania z dyrektorami poszczególnych szpitali, w których biorą udział również przedstawiciele zainteresowanych związków zawodowych. Według informacji przekazanych przez NFZ, jak dotąd odbyło się niemal 397 takich spotkań, 370 placówek zadeklarowało przyznanie podwyżki od lipca 2019 r., natomiast 213 placówek przyznało podwyżki fizjoterapeutom już od stycznia 2019 r.
- Podczas tych spotkań, przy przedstawianiu aneksów do umów ze zwiększoną wyceną świadczeń od 1 lipca dyrektorzy oddziałów NFZ przekazywali jednocześnie dyrektorom placówek informację, że minister prosił o przeznaczenie pieniędzy na podwyżki dla fizjoterapeutów, diagnostów i innych zawodów medycznych - mówi Tomasz Dybek.
W jaki stopniu spotkania i przekazywane podczas nich sugestie wpłynęły na stanowisko dyrektorów szpitali ws. podwyżek?
Nie ma na podwyżki dla wszystkich, bo są długi
Krystyna Płukis, dyrektor Samodzielnego Publicznego Specjalistycznego Szpitala Zachodniego im. św. Jana Pawła II w Grodzisku Mazowieckim tłumaczy, że nie zna ustaleń ministra zdrowia z fizjoterapeutami, jakie zapadły po ich majowym proteście.
- O tym co obiecał fizjoterapeutom minister nie wiem. A jakiekolwiek zarządzenie wprowadzające wzrost wyceny świadczeń z interpretacją, że te środki powinny być przeznaczone na wzrost wynagrodzeń fizjoterapeutów, diagnostów i innych zawodów medycznych nie stanowi podstawy prawnej do wypłacenia tym grupom zwiększonego wynagrodzenia - uważa dyrektor.
Zaznacza: - Nie mogę nadmierne obciążać finansów szpitala, który już i tak wpada w długi z powodu wcześniejszych podwyżek wynagrodzeń różnych grup zawodowych. Pochodne wzrostu płac pielęgniarek i lekarzy zostały sfinansowane, ale nie wszystkie. W związku z tym pogłębiamy stratę szpitala.
Mimo tych zastrzeżeń dyrektor zdecydowała jednak o wypłaceniu podwyżek, choć nie dla wszystkich fizjoterapeutów. Przyznane podwyżki kształtowały się na poziomie od 300 do 500 zł brutto. - W pierwszej kolejności podniosłam wynagrodzenie fizjoterapeutom, którzy sprawują opiekę nad pacjentem leżącym w oddziale szpitalnym. Pozostali fizjoterapeuci muszą jeszcze poczekać. Niestety szpitala nie stać na regulacje oczekiwanych podwyżek - mówi dyr. Krystyna Płukis.
Podkreśla: - Żeby szpital pracował, nadal musimy podnosić przede wszystkim wynagrodzenie dla lekarzy deficytowych specjalności i dla pielęgniarek, które jeszcze chcą dyżurować ponad siły i brać dodatkowe godziny zlecone.
Identyczne zdanie na temat możliwości przeznaczenia pieniędzy na podwyżki dla fizjoterapeutów, diagnostów i innych zawodów medycznych ma Krzysztof Żochowski, wiceprezes Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych, dyrektor SPZOZ w Garwolinie. W jego opinii, wcześniejsze przyznanie przez Ministerstwo Zdrowia podwyżek wybranym grupom zawodowym, (lekarzom, pielęgniarkom, ratownikom - red.) jest działaniem "rujnującym system ochrony zdrowia".
"Jeśli to zrobię, mogę podać się do dymisji"
- Rozgoryczenie, które pojawiło się w pominiętych grupach było absolutnie zrozumiałe - mówi wiceprezes OZPSP. Dodaje: - W tym roku dwie niewielkie podwyżki wykonałem. One są na pewno poniżej oczekiwań środowiska, także poniżej mojego poczucia sprawiedliwości i uczciwości. Ale z drugiej strony sytuacja finansowa szpitala, którym od 11 lat kieruję, jeszcze nigdy nie była tak dramatycznie zła jak w tej chwili.
Jak tłumaczy, od 1 lipca po zmianie wyceny świadczeń rosną przychody szpitala, ale "ten wzrost wyceny nawet nie pokrywa tego co straciliśmy dając poprzednie podwyżki". - Pieniądze aneksowane od 1 lipca musiałem przeznaczyć na wyrównanie strat spowodowanych tymi podwyżkami, które w części finansuję ze środków szpitala od roku 2018.
Mówi wprost: - Nie mogę dać pieniędzy, których nie mam, przecież nie wezmę pożyczki w parabanku. Jeśli to zrobię mogę podać się do dymisji.
- Nawet gdybyśmy całą kwotę wzrostu kontraktu przeznaczyli wyłącznie na zwiększenie wynagrodzeń, kwota ta nie byłaby wystarczająca na zapewnienie podwyżek na poziomie 400-500 zł brutto personelowi spółki - mówi z kolei, opisując sytuację po lipcowych podwyżkach, Dariusz Kostrzewa, prezes zarządu Copernicus Podmiot Leczniczy Sp. z o.o. w Gdańsku.
Tam podwyżki dla etatowych fizjoterapeutów zostały wypłacone w dwóch transzach zgodnie z planem (od 1.01.2019 oraz od 01.07.2019). Jak wyjaśnia dyrektor, regulacje polegały na wyrównaniu wynagrodzenia zasadniczego brutto do określonego poziomu minimalnego.
Finał obiecanych wypłat podwyżek dla fizjoterapeutów zdaje się inaczej wyglądać w szpitalach rehabilitacyjnych, czyli tam, gdzie fizjoterapeuci są najważniejszą, decydującą o funkcjonowaniu placówek grupą zawodową.
Podwyżki mimo zadłużenia
Dr Wiesław Rycerski, dyrektor SPZOZ "REPTY" Górnośląskie Centrum Rehabilitacji w Tarnowskich Górach w rozmowie z Rynkiem Zdrowia przyznał, że obecnie bardziej niepokoi się o sytuację kadrową w szpitalu niż o zadłużenie, z którym jednostka też musi się zmierzyć.
Całą kwotę przychodów wynikającą ze wzrostu lipcowego aneksowania kontraktu skierował na podwyżki (z wyłączeniem dyrekcji, lekarzy i pielęgniarek).
- Ekonomista pewnie uznałby, że nie ma pieniędzy na podwyżki. Ale mamy świadomość, że fizjoterapeuci, psycholodzy, logopedzi, analitycy medyczni, masażyści, terapeuci zajęciowi i inne zawody były płacowo zaniedbane. To kluczowa grupa dla pracy szpitala rehabilitacyjnego. Trzeba mieć na uwadze, co się może wydarzyć w sytuacji skrajnego niezadowolenia pracowniczego - uzasadnia swoją decyzję.
Podwyżka w "REPTACH" została wyliczona w oparciu o współczynniki zapisane w ustawie o najniższych wynagrodzeniach w ochronie zdrowia, ale zawiera dwa elementy. - Podwyżka wynikająca z ustawy o najniższym wynagrodzeniu średnio wynosi 150-160 zł brutto do podstawy. Do tego dochodzi główna kwota podwyżki - średnio na etat, 540 zł brutto, do podstawy. - Zatem dla fizjoterapeutów i innych zawodów medycznych podstawa rośnie do ok. 700 zł - informuje dyrektor.
Jak dodaje, podwyżka, mniejsza, obejmuje też pracowników administracji, pracowników technicznych, jak również sekretarki medyczne, noszowych, sanitariuszy, opiekunki medyczne. Ci pracownicy oprócz podwyżki wynikającej z ustawy o minimalnym wynagrodzeniu otrzymują podwyżkę 128 zł na etat.
I tam każda złotówka dla załogi
W Wojewódzkim Szpitalu Rehabilitacyjnym im. dr. S. Jasińskiego w Zakopanem, który ma stabilną sytuację finansową, podwyżki oparte o lipcowy aneks do umowy z NFZ otrzymał cały pion medyczny, poza pielęgniarkami.
- Całą kwotę uzyskaną z tytułu wzrostu wartości kontraktu przeznaczyłam na podwyżki, ani jednej złotówki nie przekazałam na inny cel - zaznacza dyrektor szpitala Krystyna Walendowicz.
I w tym szpitalu rehabilitacyjnym sięgnięto do współczynników opartych o ustawę o najniższych wynagrodzeniach pracowników medycznych. Podwyżki wynosiły ok.500, 400 i 300 zł. W przypadku fizjoterapeutów, najwyższe z podwyżek otrzymali magistrzy fizjoterapii z 5-letnim stażem pracy i posiadający specjalizację z fizjoterapii, druga grupa pod względem wysokości podwyżek to magistrzy fizjoterapeutyczni, ale z krótszym stażem pracy. Magistrzy fizjoterapii tuż po studiach i technicy fizjoterapii otrzymali po ok. 300 zł podwyżki.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
ZOBACZ KOMENTARZE (0)