Można zmienić rodzaj świadczeń, gdy obowiązuje zasada zachowania ich ciągłości?
Braki kadrowe zmuszają do likwidowania pewnych rodzajów usług medycznych. W ich miejsce lecznice proponują inne świadczenia - również takie, których wcześniej nie wykonywały. Gdy zabiegają o nowy kontrakt, okazuje się jednak, że nie spełniają kryterium "ciągłości udzielanych świadczeń". Czy NFZ blokuje inicjatywy placówek gorączkowo szukających nowych zakresów działalności?

Tak wielkiej skali "przebranżowień" w ochronie zdrowia dawno nie było. Nie wynikają one jedynie z obiektywnych procesów dostosowawczych związanych z epidemiologią, demografią czy z rachunkiem ekonomicznym - chęcią wykonywania najlepiej opłacanych procedur.
Tym razem przyczyną jest głęboki kryzys kadrowy i kłopoty finansowe. Podmioty lecznicze nie są w stanie zapewnić odpowiedniej obsady lekarskiej i pielęgniarskiej. Nie mogą też przeczekać trudnych czasów. Muszą zaoferować takie usługi, które mogą świadczyć w oparciu o posiadane zasoby i które zgodzi się zakupić płatnik.
Fundusz ma kilka kryteriów, na podstawie których ocenia oferty i przyznaje punkty umożliwiające uzyskanie kontraktu. Są to: jakość, kompleksowość, dostępność, cena, a także ciągłości udzielanych świadczeń opieki zdrowotnej. NFZ rozumie przez to „organizację udzielania świadczeń opieki zdrowotnej zapewniającą kontynuację procesu diagnostycznego lub terapeutycznego, w szczególności ograniczającą ryzyko przerwania procesu leczenia świadczeniobiorców”.
Na rynku zmiany, a w świadczeniach constans
Czy kryterium ciągłości udzielania świadczeń staje się obecnie barierą, której nie są w stanie pokonać nawet oferenci od lat działający na rynku medycznym? Czy w dynamicznie zmieniającej się sytuacji sztywne trzymanie się wymogu ciągłości ma uzasadnienie?
Przeanalizujmy to na konkretnym przykładzie. Prowadzone przez łódzki samorząd Miejskie Centrum Medyczne im. dr. Karola Jonschera (MCM) złożyło w Łódzkim Oddziale Wojewódzkim NFZ ofertę na prowadzenie zakładu opiekuńczo-leczniczego na 70 miejsc przy ul. Przyrodniczej.
- Przegraliśmy w konkursie ofert minimalną różnicą punktów. To, co "odebrało" nam punkty, to brak kontynuacji działalności - twierdzi Konrad Łukaszewski, dyrektor MCM w Łodzi. Nie pomogło nawet to, że "mamy znakomity personel, przygotowane, wyremontowane i wyposażone sale, a do tego działające już Centrum Rehabilitacji w tym samym budynku".
- Uważam, że odrzucanie znakomitych jakościowo ofert, a premiowanie podmiotów, które działały do tej pory, nie pozwoli nam wyjść z impasu w postaci dramatycznego braku miejsc w ZOL-ach - komentuje i wskazuje na konieczność tworzenia nowych placówek tego typu. - Są niezbędne, o czym świadczy choćby pozostawianie po zakończonym leczeniu starszych, niezdolnych do samodzielnego funkcjonowania pacjentów, czasem nawet na 90 dni.
- W Łodzi brakuje miejsc długoterminowej opieki i rehabilitacji. Na miejsce w Zakładzie Opiekuńczo - Leczniczym czy Zakładzie Pielęgnacyjno-Opiekuńczym czeka się rok - dodaje.
Konrad Łukaszewski podkreśla też, że tworzenie tego rodzaju placówek rekomenduje zarówno minister zdrowia, jak i prezes NIK.
Wybór z rekomendacji
- NIK prowadząc analizę zapotrzebowania na ZOL/ZPO wykazała, że w poszczególnych powiatach brakuje ich w granicach 20 do nawet 80 proc. My wychodzimy tym potrzebom na przeciw, uznając to za wprowadzanie nowych standardów w zakresie kompleksowej opieki nad chorym; nie tylko wymagającym pobytu w szpitalu, ale i długoterminowej, fachowej opieki poza nim - dowodzi.
To fakt, że decydenci i eksperci namawiają, żeby tworzyć zakłady opiekuńczo-lecznicze, np. w miejsce zamykanych oddziałów szpitalnych. - Osób starszych, którym będziemy musieli pomagać, będzie coraz więcej i opieka w zakładach opiekuńczo-leczniczych będzie coraz bardziej potrzebna. W jej przypadku kluczowa jest współpraca MZ i NFZ z włodarzami miast - mówił minister zdrowia Łukasz Szumowski, kiedy 12 października 2018 r., w czasie kampanii do samorządów, przekonywał do wyboru lansującej ten pomysł kandydatki Zjednoczonej Prawicy na stanowisko prezydenta Wrocławia.
Posłanka PiS prezydentem nie została, ale pomysł prowadzenia ZOL, który minister zdrowia nazwał "strzałem w dziesiątkę", jest tak popularny, że w ofertach można przebierać.
Ciągłości to premia, czy bariera?
Wróćmy do Łodzi. Dotąd w Łódzkiem były 1183 miejsca w ZOL, w tym 286 w samej Łodzi. Od 1 sierpnia będzie ich o 85 więcej.
- MCM Jonschera zdecydowało się, mimo negatywnej opinii NFZ wydanej na podstawie opinii konsultanta wojewódzkiego w dziedzinie interny, zlikwidować 2 oddziały, czyli 63 łóżka internistyczne w jednej ze swoich lokalizacji w Szpitalu Jordana w Łodzi - Anna Leder, rzecznik prasowy ŁOW NFZ, kreśli okoliczności, które skłoniły MCM do złożenia oferty na prowadzenie zakładu opiekuńczo-leczniczego.
Zapewnia, że oferta MCM została oceniona zgodnie z obowiązującymi kryteriami. Otrzymała punkty za jakość, dostępność, cenę, kompleksowość. Przegrała z lepszymi ofertami konkurentów. - Nie można powiedzieć, że na przegranej zaważyło kryterium ciągłości. Oferta - tyle mogę zdradzić - nie wykorzystała wszystkich możliwości, by zyskać tam, gdzie to możliwe i nie tracić punktów, gdy można tego uniknąć - wyjaśnia Anna Leder i tłumaczy, że więcej szczegółów będzie mogła podać po rozpatrzeniu 2 odwołań (MCM w odwołaniu wskazuje na wątpliwości dotyczące oceny ofert podmiotów, które konkurs wygrały - red.).
- Kryterium ciągłości to premia dla placówek, które aktualnie lub od wielu - 5 lub 10 lat - opiekują się pacjentami. Mają doświadczenie, wiedzę i pacjentów, których w razie porażki w konkursie - prowadzonym po wygaśnięciu umów - musiałyby przenosić do nowo wybranych placówek - kontynuuje Leder. - To kryterium gwarantuje kontynuację terapii, a w szczególności ogranicza ryzyko przerwania procesu leczniczego - puentuje.
Przekonuje, że nie jest to kryterium, które blokuje nowym placówkom uzyskanie kontraktu z NFZ, gdyż można mówić o zrównoważeniu punktów za ciągłość. Polega to na tym, że placówki, które miały już kontrakt mogą otrzymać punkty ujemne za szereg nieprawidłowości stwierdzanych podczas kontroli. - Nowe podmioty nie podlegają kontroli NFZ, tym samym nie uzyskują punktów ujemnych - precyzuje.
Jak podkreśla, ważnym kryterium jest także jakość - dysponując wysoko wykwalifikowanym personelem i dobrymi warunkami dla pacjentów można uzyskać maksymalnie 52 punkty.
Kontynuacja w kontrze do rynku
Zwraca uwagę na jeszcze jeden argument, szczególnie istotny dla pacjentów: - Podczas każdego konkursu prowadzonego po wygaśnięciu umów - w Łodzi taki konkurs prowadziliśmy w 2017 r - podpisujemy kontrakty z nowymi ZOL-ami i kończymy umowy z dotychczasowymi placówkami, którym nie pomogły punkty za ciągłość. Oznacza to dla pacjentów i ich bliskich konieczność przenosin do innej placówki - wskazuje Anna Leder i zapewnia, że łódzki NFZ zawsze dba, by tacy pacjenci jako pierwsi zajęli miejsce w nowo wybranych placówkach.
Deklaracje i zapewnienia na temat konieczności rozwoju usług pielęgnacyjnych i opiekuńczych prowadzonych w ramach opieki długoterminowej najlepiej weryfikują twarde dane. NFZ w 2019 r. panuje wydać ten rodzaj świadczeń 1 862 531 zł. Interesujących informacji dostarcza "Sprawozdanie z działalności Narodowego Funduszu Zdrowia za 2018 rok" (Warszawa, czerwiec 2019 r.).
Z dokumentu wynika, że liczba pacjentów korzystających ze świadczeń pielęgnacyjno-opiekuńczych wynosiła: w 2016 r. - 105 311, w 2017 r. - 111 058, w 2018 r. - 110 441. Jeśli chodzi o liczbę podmiotów oferujących usługi pielęgnacyjno-opiekuńcze, to w latach 2016-2018 było ich odpowiednio: 1558, 1601, 1498. Wartość zakontraktowanych świadczeń w tym zakresie w 2016 r. określona została w Sprawozdaniu na 1 284 429 zł, w 2017 r. było to 1 467 474 zł, a rok później - 1 646 281 zł.
O ile liczba świadczeniodawców malała, o tyle wydatki systematyczne rosły. Przy sztywnym trzymaniu się zasady kontynuacji świadczeń i nasilaniu się zjawiska "przebranżowień", musi to prowadzić do konfliktów i ostrej konkurencji.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
ZOBACZ KOMENTARZE (0)