Młodzi lekarze boją się zmian. Dlatego ordynatorzy i kierownicy pozostaną na stanowiskach
Nie ma ostatecznej i jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy system ordynatorski to przeszłość? Są zwolennicy i przeciwnicy tego modelu kierowania oddziałem szpitalnym. Dyskutowali na ten temat podczas sesji, która odbyła się w 9 marca w ramach VIII Kongresu Wyzwań Zdrowotnych w Katowicach.

- Do krytyków modelu, w którym oddziałem szpitalnym kieruje doświadczony ordynator lub kierownik, zaliczyć można środowisko młodych lekarzy. Od kilku lat narasta konflikt pokoleń, który mocno wpisuje się w funkcjonowanie podmiotów leczniczych
- Młodzi lekarze nie kwapią się do zajmowania kierowniczych stanowisk. Nie chcą piąć się po szczeblach kariery. Podobne zjawisko obserwowane jest wśród pielęgniarek i położnych. Jednym z powodów jest obawa przed braniem na siebie odpowiedzialności
- O zaletach i wadach systemu ordynatorskiego dyskutowano 9 marca w trakcie VIII Kongresu Wyzwań Zdrowotnych w Międzynarodowym Centrum Kongresowym w Katowicach
Centralizacja zarządzania to nie najlepszy system
Do krytyków modelu, w którym oddziałem szpitalnym kieruje ordynator lub kierownik, zaliczyć można środowisko młodych lekarzy. Część z nich oczekuje, że szef oddziału wytyczy ich ścieżkę zawodową, będzie sumiennym i oddanym mentorem. Tymczasem w praktyce tak to nie wygląda.
- Z perspektywy młodych lekarzy system opierający się na centralizacji zarządzania nie jest najlepszy. Nie jest dobre kierowanie częścią medyczną i niemedyczną przez jedną osobę - ocenił Paweł Doczekalski, przewodniczący Komisji Młodych Lekarzy Naczelnej Rady Lekarskiej.
- W rękach kierownika oddziału czy ordynatora skupiona jest cała władza. Jedna osoba decyduje o wszystkim. I ten system dominuje w Polsce – powiedział Doczekalski. Zaznaczył, że ordynator ma również kierować ścieżką zawodową młodego lekarza. - Nie sprawdza się to w specjalizacjach zabiegowych, gdzie chodzi o wyrobienie ręki – stwierdził wskazując na model konsultancki jako bardziej sprzyjający rozwojowi zawodowemu.
W kontekście krytycznych wypowiedzi Doczekalskiego można by zapytać, czemu młodzi lekarze nie obejmują kierowniczych stanowisk? Na to pytanie starał się odpowiedzieć Sebastian Goncerz, przewodniczący Porozumienia Rezydentów Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy.
- Młodzi lekarze mniej są zainteresowani pięciem się w górę. Bardziej interesują ich godne warunki pracy. Nie zgadzają się na pracę w toksycznych warunkach, chcą zarobić na życie w sposób, który ich nie niszczy. Niespecjalnie chcą brać na siebie odpowiedzialność – charakteryzował wybory życiowe młodych lekarzy.
W jego ocenie, godne warunki pracy to m.in. pensje konkurencyjne do tych, jakie oferuje sektor prywatny. Negatywny wpływ na komfort pracy lekarzy (oprócz takich czynników, jak: wypalenie zawodowe, obciążenie psychiczne, wysoka umieralność wśród zawodów medycznych), będzie miała procedowana obecnie ustawa o jakości w opiece zdrowotnej i bezpieczeństwie pacjenta. Zdaniem Goncerza zapis mówiący o tym, że „jeśli zgłosimy zdarzenie niepożądane, to musimy podać wszystkich uczestników zdarzenia”, doprowadzi do kryminalizacji zawodu lekarza.
– Procedowana ustawa stawia lekarza pod pręgierzem. Jest niebezpieczna dla młodych lekarzy - zaznaczył
Ciężar odpowiedzialności
Prof. Edward Franek, kierownik Kliniki Chorób Wewnętrznych, Endokrynologii i Diabetologii Centralnego Szpitala Kliniczny MSWiA w Warszawie, zwrócił uwagę, że odpowiedzialność w systemie konsultanckim, w przeciwieństwie do ordynatorskiego, jest bardziej rozłożona. Profesor nie opowiedział się za konkretnym modelem zarządzania. Zaznaczył jednak, że jest przeciwnikiem organizacyjnych hybryd, modeli mieszanych.- Trzeba wybrać jeden model.
Nawiązując do wątku odpowiedzialności za pracę zespołów, stwierdził:
- Teraz młodzi lekarze nie chcą być decyzyjni i odpowiedzialni. Zrzucają z siebie odpowiedzialność dopóki tylko mogą. Rozumiem to, ale ktoś decyzję musi podejmować – niezależnie czy to będą to ordynatorzy czy konsultanci.
Prof. Franek zaznaczył, że wybór modelu zarzadzania musi być poprzedzony przygotowaniami. – Przygotowanie do zmiany modelu trzeba zacząć od studiów. Bo nasze studia medyczne za bardzo oparte są na zmuszaniu studentów do pracy pamięciowej - zauważył.
Podobny pogląd wyraził prof. Bartosz Karaszewski, kierownik Katedry Neurologii Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, ordynator Kliniki Neurologii Dorosłych Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku, który podkreślił znaczenie osobowości w kontekście zajmowania stanowisk kierowniczych.
- Kształcimy dobrze naszych lekarzy - w znaczeniu wiedzy encyklopedycznej i w znaczeniu praktycznym. Mamy inny problem, który jako neurolog nazwałbym funkcjami wykonawczymi. Pomimo że mamy świetnych lekarzy, mają oni problem z podejmowaniem decyzji – ocenił Karaszewski.
Zmiany trzeba zacząć od studentów
Prof. Marcin Gruchała, rektor Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, jednocześnie przewodniczący Konferencji Rektorów Akademickich Uczelni Medycznych, nawiązał do wątku kształceni studentów w sposób pamięciowy, teoretyczny, z niewielkim kontaktem z pacjentem. Jego zdaniem istnieje szansa na zmianę tego modelu, gdyż „najprawdopodobniej od nowego roku akademickiego I rok kształcenia na kierunku lekarskim będzie przebiegał według nowego standardu”. - Jest nacisk na upraktycznienie kształcenia.
Mariola Łodzińska, wiceprzewodnicząca Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych, opowiedziała się za systemem konsultacyjnym. Przeanalizowała jego funkcjonowanie na przykładzie Szpitala Specjalistycznego św. Zofii w Warszawie, w którym od ponad 20 lat kierownikami oddziałów są położne i pielęgniarki, zaś lekarze pełnią rolę konsultantów.
- System świetnie się sprawdził. Lekarz jest od leczenia, niekoniecznie od zarządzania – stwierdziła.
Ktoś musi zapewnić bezpieczeństwo
- A co z odpowiedzialnością pielęgniarek i położnych… Czy gotowe są wziąć na siebie odpowiedzialność – dopytywał moderator sesji, red. Michał Dobrołowicz z RMF FM. - Brakuje chętnych na stanowiska kierownicze: pielęgniarek oddziałowych, pielęgniarek naczelnych, przełożonych – przyznała.
Władysław Perchaluk, prezes Związku Szpitali Powiatowych Województwa Śląskiego, odniósł się do wypowiedzi Marioli Łodzińskiej, zwracając uwagę, że system konsultacyjny, został wprowadzony w szpitalu jednoimiennym, gdzie mógł się sprawdzić.
- Możliwe, że ten system jest przyszłością, co nie znaczy, że znikną ordynatorzy i kierownicy oddziałów. Ktoś przecież musi wziąć na siebie odpowiedzialność za hospitalizowanego pacjenta - powiedział.
- Mam ponad 30 -letnie doświadczenie w prowadzeniu oddziału w powiatowym szpitalu. Byłem ordynatorem, teraz jestem kierownikiem – przyznał z kolei dr Tadeusz Urban, prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Katowicach.
- Ja nie wierzę w system konsultancki w Polsce, bo trzeba by zmienić wszystko. Nie jesteśmy na to gotowi. Tymczasem tworzą się oddziały patchworkowe na takiej zasadzie, że bierze się wszystkich, którzy chcieliby wziąć dyżur w szpitalu – oświadczył.
Wyjaśnił też powody takiej oceny. - Bezpieczeństwo na oddziale jest najważniejsze. Potem jest ekonomia, a potem zarządzanie – przedstawił hierarchię celów, które powinny być realizowane w szpitalu.
- Dzisiaj ludzie nie chcą pełnić funkcji kierowniczych, bowiem wiąże się to z odpowiedzialnością, również prawną – kontynuował. - Jeśli będą konsultanci, to kto konkretnie będzie odpowiadał za proces leczenia i pacjenta? – zapytał retorycznie.
W szpitalach narasta konflikt pokoleń
Małgorzata Zadorożna, dyrektor Departamentu Rozwoju Kadr Medycznych Ministerstwa Zdrowia zwróciła uwagę, że szpital jest najtrudniejszą w zarządzaniu korporacją. Skupia różne zawody o różnej odpowiedzialności, różnym zakresie obowiązków, różnych kwalifikacjach i aspiracjach.
- Na to nakłada się jeszcze coś, co my w Ministerstwie Zdrowia obserwujemy bardzo wyraźnie od 3, 4 lat – powiedziała Zadorożna. Wyjaśniła, że punktem zapalnym jest konflikt pokoleń, który przekłada się na funkcjonowanie podmiotów leczniczych.
- Z jednej strony mamy model paternalistyczny, w którym ordynator ze starszego pokolenia uważny jest za najlepszego lekarza na oddziale. Z drugiej strony mamy młodych ludzi, tworzących trzon podmiotu leczniczego.Te różne pokolenia nie potrafią się porozumieć, współpracować. Obserwujemy ogromną ilość konfliktów, docierają do nas niepokojące sygnały. Oczywiście, są wyjątki. Ale generalnie konflikt narasta.
Zdaniem Małgorzaty Zadorożnej, to czy będzie to model ordynatorski czy konsultancki czy inny, nie jest najważniejsze.
– Najważniejsze, żeby na stanowisku był człowiek przygotowany, który potrafi rozwiązywać konflikty, gdyż to jest jego podstawowa funkcja - podsumowała.
Uniwersytet medyczny chce mieć własną fabrykę leków
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
ZOBACZ KOMENTARZE (2)