Małopolskie szpitale protestują przeciwko strategii negocjacyjnej Funduszu
24 małopolskie szpitale leczące ponad 60 proc. pacjentów w regionie, zrzeszone w Stowarzyszeniu Szpitali Małopolski, wystosowały na ręce minister zdrowia Ewy Kopacz skargę na działalność Małopolskiego Oddziału Wojewódzkiego Narodowego Funduszu Zdrowia podczas kontraktowania świadczeń. To protest wobec strategii negocjacyjnych stosowanych przez małopolski oddział płatnika w rozmowach z lecznicami.

Jak zapewnia w rozmowie z portalem rynekzdrowia.pl Marcin Kuta, prezes zarządu Stowarzyszenia Szpitali Małopolski, który sygnuje swoim podpisem kilkustronicowy dokument wysłany do minister Kopacz, skarga nie dotyczy wysokości kontraktów, ale sposobu procedowania negocjacji, które stosuje MOW NFZ.
– Decyzja o skierowaniu skargi do pani minister o podjęcie działań nadzorczych i kontrolnych w stosunku do Małopolskiego OW NFZ w zakresie legalności, prawidłowości, celowości i rzetelności działań podejmowanych przez Fundusz w ramach prowadzenia postępowań nie była moją personalną decyzją. Jestem podpisany pod tym dokumentem, jako prezes Stowarzyszenia, ale decyzję podejmowało 18-osobowe gremium i podpisał się pod nią cały zarząd – dodaje Marcin Kuta, który jest jednocześnie dyrektorem Specjalistycznego Szpitala im. E. Szczeklika w Tarnowie.
I zaznacza, że próby rozmowy z dyrekcją MOW NFZ spełzły na niczym: mimo kilku prób umówienia się, prośby o spotkanie pozostały bez odpowiedzi.
W czym tkwi problem?
Podstawowym zarzutem szpitali wobec Funduszu jest dowolność w prowadzeniu tzw. negocjacji z oferentami w konkursach. ,,Polegają one wyłącznie na tym, że z reguły dwóch członków danej komisji konkursowej kieruje do świadczeniodawcy pytanie, czy cena podana w ofercie jest ostateczną, czy też świadczeniodawca chce zmodyfikować swoją ofertę cenową. Działania takie nie mają nic wspólnego z negocjacjami! Prowadzi to wyłącznie do ślepego licytowania się oferentów..." – czytamy w piśmie Stowarzyszenia.
Zdaniem autorów skargi taka sytuacja jest sprzeczna z wszelkimi zasadami prowadzenia konkursu ofert, bo nawet w zamówieniach publicznych, tam gdzie jest dopuszczalna licytacja oferentów, każdorazowo wiedzą oni, jaką pozycję w rankingu da im nowa propozycja cenowa. Dyrektorzy szpitali twierdzą, że ,,napuszczając" na siebie oferentów MOW NFZ zmusza ich do wzajemnego „przebijania się w ciemno”.
W opinii Stowarzyszenia praktyki stosowane przez MOW NFZ w Krakowie nie mają najmniejszej podstawy prawnej w przepisach ustawy i rozporządzeniach wykonawczych. Jak argumentują, ustawa pozwala Funduszowi wyłącznie na prowadzenie negocjacji, a nie licytacji, do której – według dyrektorów – mają sprowadzać się procedury stosowane przez MOW NFZ.
Kiepska organizacja
Kolejną uwagą Stowarzyszenia kierowaną pod adresem MOW NFZ w Krakowie jest sposób, w jaki zostały zorganizowane i prowadzone konkursy ofert. Sztuczny podział przedmiotów postępowań konkursowych (na poszczególne poradnie i oddziały) powoduje, że każdy ze szpitali zmuszony został do złożenia od kilkunastu do kilkudziesięciu ofert i do uczestnictwa w tyluż konkursach.
To powoduje, że dyrektorzy placówek muszą się stawić osobiście na negocjacjach, co i tak nie kończy sprawy, bowiem kolejna tura spotkań będzie dotyczyła ustalania liczby świadczeń.
„Dyrektor szpitala, zamiast zarządzać i administrować działalnością placówki, całe tygodnie zmuszony jest siedzieć potulnie w NFZ i czekać „na swoją kolej w potoku pseudo-negocjacji" – czytamy w skardze.
Dyrektorzy uważaj też, że nie do zaakceptowania jest praktyka NFZ polegająca na publikowaniu tzw. „ceny oczekiwanej”. Ich zdaniem jest to próba wywierania presji na oferentów i sztucznego wpływania na rynek poprzez nadużywanie pozycji monopolistycznej. Ogłaszanie tej ceny zmusza wszystkich oferentów do składania ofert zawierających ceny nie wyższe niż „cena oczekiwana”, bo pracownicy MOW NFZ w Krakowie informują wprost, że „Fundusz nie zapłaci za usługi więcej”.
Zdaniem Stowarzyszania cena ustalona w konkursie nie jest ceną będącą wynikiem konkurowania oferentów, ale jest sztucznie narzucana przez płatnika. Dyrektorzy szpitali przekonują, że na ustalanie ceny maksymalnej nie pozwalają NFZ ani przepisy ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych ani przepisy ustawy o cenach.
Fundusz jest zdziwiony
Do zarzutów pod swoim adresem ustosunkowuje się Małopolski OW NFZ w Krakowie. W wyjaśnieniach dotyczących skargi oddział informuje, że ze zdziwieniem przyjmowana jest tam decyzję Stowarzyszenia o nieprzystępowaniu do rozmów, gdyż w ten sposób szpitale dobrowolnie rezygnują z prawa do uzgodnienia warunków umowy.
W oficjalnej odpowiedzi MOW NFZ stwierdza, że sposób kontraktowania, który krytykują sygnatariusze skargi odbywa się w oparciu o obowiązujące akty prawne określone przez Ministerstwo Zdrowia oraz zarządzenia prezesa NFZ.
,,W skardze stawiane są zarzuty sprzeczności z przepisami ustawy, jednakże w ślad za nimi nie następuje wskazanie chociażby jednego przepisu obowiązującego prawa, który zostałby naruszony. Brak skonkretyzowania zrzutów naruszenia prawa wynika zapewne z tego, że takich nieprawidłowości nie ma, gdyż NFZ prowadzi konkursy ofert zgodnie z obowiązującym prawem" – odpowiada płatnik.
Jolanta Pulchna, rzecznik Małopolskiego OW NFZ tak tłumaczy wątpliwości dotyczące ceny oczekiwanej: – Prezentowanie jej jest praktykowane również w innych województwach – co wynika z zarządzenia prezesa NFZ. Jest to cena wynikająca z wartości zamówienia i planowanej liczby świadczeń opieki zdrowotnej w danym rodzaju i nie oznacza ona ceny maksymalnej.
Cena, jak precyzuje to NFZ, jest jednym z kryteriów oceny oferty przez system rankingujący, ale nie jest kryterium jedynym.
– Nie powinno jednak dziwić nikogo, że NFZ stara się zakupić jak najwięcej świadczeń za możliwie najkorzystniejszą cenę. Tylko w ten sposób możliwe jest zabezpieczenie jak najlepszej dostępności do opieki medycznej – odpowiada Jolanta Pulchna.
Próba nacisku?
Zdaniem rzeczniczki MOW NFZ skarga Stowarzyszenia Szpitali Małopolski nosi znamiona próby nacisku na NFZ, by tę grupę świadczeniodawców traktować w sposób uprzywilejowany. Jolanta Pulchna stwierdza, że NFZ, jako dysponent publicznych pieniędzy, dzieli je w sposób transparentny, stosując zasadę równego traktowania świadczeniodawców niezależnie od organu właścicielskiego bądź formuły prawnej podmiotu.
– Mimo działań Stowarzyszania Szpitali Małopolski kontraktowanie toczy się zgodnie z planem, negocjacje nie zostaną przerwane i mamy nadzieję, że każdy z dyrektorów podejdzie do kontraktowania z pełną odpowiedzialnością za placówkę, którą zarządza – zapowiada rzeczniczka.
Wszystkie zarzuty pojawiające się w skardze MOW NFZ uważa za bezpodstawne i taka też odpowiedź trafi do rąk ministra zdrowia.
Jak można przypuszczać dalsze negocjacje będą toczyły się w nerwowej atmosferze. MOW NFZ rozesłał do wszystkich starostów pismo, w którym wyraża ,,zaniepokojenie postawą, która jest działaniem mogącym zagrażać zabezpieczeniu świadczeń na danym obszarze”.
W związku z uchwałą Stowarzysznia tylko jedna placówka nie przyjechała dotychczas na negocjacje: Szpital im. Szczeklika w Tarnowie zarządzany przez dyrektora Marcina Kutę – dodaje rzecznik MOW NFZ.
Licytacji mówią - nie
– W naszej skardze zaznaczamy, że sprzeciwiamy się metodom i sposobom prowadzenia negocjacji przez Fundusz, co nie oznacza, iż dobrowolnie rezygnujemy z praw związanych z uzgodnieniem warunków umów. Wręcz przeciwnie, chcemy negocjować, ale nie na zasadach, jakie narzuca Fundusz. Małopolski OW NFZ naszą skargę stara się sprowadzić do jakiejś awanturniczej postawy, co jest manipulacją – odpowiada prezes Marcin Kuta.
I dodaje, że wszystkie opisane w skardze Stowarzyszenia metody stosowane przez Fundusz, nie dotyczą jego własnych doświadczeń, bo sam jeszcze udziału w negocjacjach nie brał. Wypływają natomiast z doświadczeń wszystkich pozostałych dyrektorów szpitali będących członkami Stowarzyszenia, którzy zaczęli rozmowy z płatnikiem.
– Przytaczamy zarządzenie prezesa Funduszu z 2009 roku, które mówi o negocjacjach, a nie o licytacji, do których sprowadzają się metody Funduszu, które mają jeden cel: osiągniecie jak najniższej ceny za świadczenia. Nikt się tym na razie nie interesuje, wybory samorządowe za nami. Bomba wybuchnie za jakiś czas. Kierując się odpowiedzialnością chcieliśmy o tym powiedzieć publicznie już dziś – stwierdza Marcin Kuta.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
ZOBACZ KOMENTARZE (0)