Przy najmniejszym nawet szpitalu przez całą dobę dyżurować ma karetka ze sprzętem do ratowania życia - żąda minister zdrowia. Szpitale może to kosztować miliard rocznie. Skąd mają go wziąć? - pyta "Gazeta Wyborcza".
Każdy szpital musi wprawdzie mieć umowę z pogotowiem lub specjalistyczną firmą na transport chorych, jednak to nie wystarcza. Dlatego w resorcie wymyślono, że najlepszym sposobem na rozwiązanie problemu będą obowiązkowe całodobowe dyżury karetek przy wszystkich szpitalach, które nie mają oddziałów intensywnej terapii. Zwolnione z tego obowiązku będą jedynie szpitale, w których nie leży się dłużej niż jeden dzień.
Zapis o karetkach znalazł się właśnie w projekcie rozporządzenia o warunkach, jakie muszą spełniać szpitale, by otrzymać kontrakt z NFZ na następny rok. Mają mieć wyposażenie i obsługę "odpowiadające" zespołowi karetki specjalistycznej w pogotowiu.
Szefowie szpitali boją się, że będzie to dla nich finansowy cios.
Teraz za transport chorego karetką specjalistyczną wynajętą w pogotowiu lub prywatnej firmie np. szpital w Rudzie Śląskiej płaci kilkaset złotych. Zakup karetki na własność to zależnie od wyposażenia od 200 do 350 tys. zł. Zapewnienie w niej dyżurów może kosztować rocznie nawet mln zł. Jeśli pomnożyć to przez liczbę tysiąca szpitali, w których nie ma intensywnej terapii, wychodzi miliard.
Więcej: www.wyborcza.pl